OLIVIER
Obudziłem się z bólem głowy. Usiadłem i mruknąłem na siebie zły. I dlaczego zgodziłem się na 4 drinka od Armira? Nigdy więcej. Rozejrzałem się i...jestem w swoim pokoju? Ostatnie co pamiętam to gadanie Simona o czymś tam i bum urwany film. Wstałem i uśmiechnąłem się lekko widząc tabletkę i szklankę wody, oraz karteczkę obok.
" U trojaczków masz być o 11 i nawet nie wasz się spóźniać bo jak po ciebie przyjdę, będziesz miał gorsze kłopoty niż po spaleniu stołu"
Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na zegarek, popijając tabletkę i niemal się nie oplułem 10:56. Kurcze! Zerwałem się na równe nogi i jęknąłem widząc że mam na sobie tylko bokserki. Szybko podbiegłem do szafy i założyłem na siebie jakąś koszulkę i zbiegając ze schodów, a raczej z nich spadając, jakoś założyłem spodnie. Nie wiem jak, ale się udało. Szybko wybiegłem z domu i pognałem do domu alfy stada ignorując ból w twarzy, ałć , patrząc na wyświetla telefonu wbiegłem do wyznaczonego budynku. Równo jedenasta.
-O księżniczk...- Isaac zaczął jak mnie zobaczył w korytarzu. Na czaty go postawili czy jak... dobra nie ważne Felix pewnie jest. Urwał patrząc na mnie, a ja łapałem oddech z trudem.- A ci co? I dlaczego masz rozwaloną twarz?
-E tam.- machnąłem ręką i wszedłem do salonu, gdzie była reszta.
Gideon siedział na fotelu z założonymi rękoma i wyglądał jak naburmuszony pies, Diego kulił się na łóżku i patrzył niepewnie na alfy, a Felix przysypiał sobie na kanapie , najwidoczniej znudzony, trzymając głowę na ręce. Ale gdzie Leo?
- Co ci się stało?- przeraził się Simon i szybko podszedł do mnie. Aż tak, źle wyglądam?
-Nic.- wzruszyłem ramionami.
-Jak to nic?- mruknął.- Masz rozwaloną wargę i zdarty policzek.- powiedział i przyjrzał się mojej twarzy.
-Zonu przez ciebie uszkodziłem sobie twarz!- oburzyłem się i usiadłem obok Diego, który przyjrzał mi się i przytulił.
-Jak to przezemnie?- mruknął, ale Josh podniósł rękę do góry i zapanowała cisza.
Otwierał już usta żeby coś powiedzieć, ale nagle po domu rozniósł się krzyk, pomieszany z piskiem i głośny huk. Co jest?
LEO
Obudził mnie głuchy świst w głowie i jej ból. Otworzyłem powoli oczy i skrzywiłem się bo mnie oślepiło. Powoli usiadłem i wziąłem więcej powietrza w płuca. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i...o mój pokuj. Co ja tu robię? Umawiałem się przecież z Erenem że mnie przenocuję, bo wolałbym narazie nie spotkać braci...ale skoro tu jestem to znaczy jedno... Moja śmierć nastąpi dzisiaj. Jestem tego w 100% pewny jak niczego innego.
Powoli usiadłęm na krawędzi łóżka. Fajnie rozebrali mnie...Spojrzałem na biurko stojące obok niego. Karteczka i tabletki, ale wody tu już nie dali, nie? Dziadyki jedne i wredne istoty ludzie, a raczej wilkołacze? Dobra nie mam siły nawet ich w myślach obrażać. Sięgnąłem po butelkę stojącą pod biurkiem i popiłem tabletki Colą. Wziąłem karteczkę po chwili i spojrzałem na jej treść.
" Zejdź na dół. Będziemy czekać. Musimy pogadać"
Patrząc na składnie zdania pisał Jack.... ale dobra to nie jest teraz ważne. Oni chcę mi robić wywody, bo byłem w klubie? Chyba ich coś boli. Jestem dorosły i mogę sobie na to pozwolić.Założyłem spodnie na bokserki i podkoszulek. Wstałem i ruszyłęm do łazienki. Obmyłem sobie twarz zimną wodą. Jak ją wytarłem to spojrzałem w lustro.
-Mam sinia...- urwałem nagle zdając sobie z tego co mam na szyi. Drżącą dłonią dotknąłem jednej z...malinek?
Nie, nie, nie, nie...
W moich oczach pojawiły się łzy i krzyknąłem łapiąc się za włosy, a później na domiar złego, wyjebałem się i rozwaliłem półkę, a deska spadła centralnie obok mojej głowy, a rzecz rozwaliły się po całej łazience, ale jakoś mnie to nie obchodzi. Może nie nawet jebnąć i tak mam to gdzieś.
Patrzyłem w ziemię, rękoma obejmując kark, a głowę schowałem między kolanami. Jak...? Przecież pamiętam kiedy z Erenem piłem, później on poszedł, przyszedł Gideon, Olivier i Diego mnie wzieli, a jakiś facet złapał mnie za biodro i pustka. Nic dalej nie pamiętam... On nie mógł prawda..? Nadal jestem czysty...? Załkałem cicho. Na pewno nie jestem! Jak mogłem do tego dopuścić... Chciałem się zabawić chwilę, oderwać od rzeczywistości, domu, nadopiekuńczych braci...którzy zawsze mieli rację. Josh i Jack zawsze mieli rację. Jestem przecież tylko nic niewartą bezbronną omegą. Nie mogę zrobić nic, żeby siebie obronić. Teraz to już żadna alfa mnie nie zechce, bo się puściłem, pozwoliłem żeby ktoś położył na mnie ręce...
-Leo!?- do pokoju wpadł Jack i słyszałem jeszcze oddechy innych, ale nawet nie drgnąłem, wstydzę się na nich spojrzeć. Będą się mną brzydzić. - Boże braciszku co się stało?- podszedł do mnie i odgarnął rzeczy z ziemi, klękając na przeciw.
Załkałem głośniej i wtuliłem się w niego jednym nagłym ruchem, mocząc jego koszulkę łzami. Alfa objął mnie zdezorientowany ramionami i pobujał się na boki. Drżałem mocno pod wpływam emocj i przez to że mój wilk kuli się i wyję smutno. On mnie rozumie.
-Ej..- Josh podszedł do nas i pogłaskał moją głowę.- Co się stało? Leoś? -pokiwałęm głową na boki histerycznie płacząc. Nikt mnie już nie zechce. Jestem splamiony, brudny...-Może idźcie co?
-Moża ja z nim pogadam?- zapytał zmartwiony Olivier.
-Narazie nie.- mruknął mój brat, a ja zacisnąłem ręce na jego koszulce, chcąc się w nim schować.- Już spokojnie mały..Nie płacz już...
Słyszałem jak inni sobie poszli, czułem tylko teraz jedno zmartwione spojrzenie. Josh pozbierał rzeczy z podłogi, a Jack mnie podniósł, ciągle kołysząc. Całował mnie co chwila w czoło i we włosy. Brałem głębsze oddechy, żeby się uspokoić, ale kiedy sobie przypomniałem jego rękę na swoim ciele, ponownie zanosiłem się płaczem.
Czułem jak zostaje położony na czymś miękkim. Łóżko Josha... Zamknąłem oczy, czując jak Jack się odemnie odsuwa, a ja starałem się w niego ponownie wtulić, ten jednak wytarł moje łzy ręką i ponownie przytulił do siebie. Po chwili przyszedł drugi brat i przytulił mnie z drugiej strony do siebie. Nie wiem ile płakałem wtulony w nich, nie wiem ile litrów łez wypuściłem z oczu, nie wiem kiedy odpłynąłem, ale wiem jedno na pewno , jedyne co teraz czuję to obrzydzenie do swojego ciała.
🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺
(mam dla was trudniejsze zadanie, bo te idą wam za dobrze😊😜)
Tak więc wasz wybór:
a)zapałka
b) woda
c)drzewo
YOU ARE READING
MY FAMILY a/b/o
FanfictionJest ro druga część książki MY PACK a/b/o Co się stanie jak rodzice wyjadą żeby odpocząć i mieć święty spokój od swoich dzieci? Opowiadanie zawiera: -18+ -16+ - przekleństwa - kazirodztwo ( częściowe ) Nie chcesz nie czytaj...