🌺66🌺

489 55 108
                                    

JOSH

- Coście zrobili?- zapytałem po raz setny i położyłem sobie rękę na oczkach. Co za banda kretynów z nich jest. Nie było nas 3 godziny, a oni rozjebali wszystko. Ich nawet samych nie można zostawić i oni niby są dorośli.

- T-to jest...- Leo zająkał się i chciał do mnie podejść, ale Felix wyciągną rękę,  przez co brat się zatrzymał. Spojrzałem na niego zaskoczony. Jego oczy tryskały takim gniewem, że to normalnie nowość jak dla mnie.- Felix?

- Zawsze wy...- warknął i spojrzał na omegę i Jacka, który stał cały czas że spuszczoną głową bo wypisywał, oraz co chwila dzwonił do Diego.- Mam was dość, zawsze przez was. Jak można być tak upośledzonymi debilami żeby ranić wszystkich w okół...

- Felix...- zacząłem, ale wtedy spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi oczami.- Kicia?

- Wiem co czuję teraz Diego. Zdradzony, wykorzystany i zraniony, uważa że nie ma już oparcia w nikim i jest sam. Nie zasługuje na miłość i jest do niczego.- spojrzał w moje oczy. Pogładziłem lekko jego policzek. Znowu poczułem ukłucie w sercu na samo wspomnienie tego. Nie chcę żeby moje słonko cierpiało i to przeze mnie. 

-Feliś...już nigdy nie pozwolę żebyś cierpiał. Jesteś najwspanialszy, tak?- złapałem za jego oba policzki i pocałowałem delikatnie. 

-Moja samoocena idzie w górę.- uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po włosach.- Ale wracając... Jack kurwa co ty robisz?- westchnął. 

-Próbuję włamać się na jego telefon, żeby wiedzieć gdzie jest.- powiedział pod nosem, a ja wywróciłem oczami i zabrałem mu urządzenie. 

-Jak to zrobisz to znienawidzi cię bardziej.- ostrzegłem na co spuścił wzrok. Naprawdę wygląda na przybitego. Żałuję i to widać na pierwszy rzut oka, ale czasu nie cofniemy stało się. Zawiódł jego zaufanie maksymalnie i będzie musiał nieźle odpokutować i błagać na kolanach. 

-Musimy go znaleźć.- odezwał się po chwili ciszy.

-Oj no wow! Nie spodziewałem się, chciałem wrócić do domu i pieprzyć się z Joshem w łazience, wiesz?- Felis syknął, a ja uśmiechnąłem się pod nosem na jego słowa.- Oj nie wyobrażaj sobie za dużo kretynie. 

-Dobra robimy tak. Simon jedzie po resztę, żeby nam pomogli go szukać, jak go nie znajdziemy po kilku godzinach dzwonimy po rodziców.- rzekłem twardo na co od razu wszystkie pary oczu na mnie się skierowały. Nawet Simon, który patrzył tępo przed siebie, zerknął na mnie. 

Moim bracia znowu dali się ponieść i zniszczyli to co zaczęli budować osobno. Swoje nowe relacje z innymi. Ja też miałem przez to problem, ale teraz...splątałem swoje palce z tymi Felixa, a on zerknął na mnie z uśmiechem.. jest dobrze i nie sknocę tego. Nie pozwolę żeby znowu mój związek zawisł na cienkim włosku. Nie pozwolę żeby moja kruszynka odeszła. 

-Stoicie jak kretyni.- niebieskowłosy odezwał się po chwili.- No ruszcie dupy! Trzeba go szukać, a nie! Po zapachu i tak dalej, a ja zadzwonię do Erena pomoże nam, lepiej zna teren. -Mruknąłem niezadowolony na to, ale nie protestowałem, kiedy wyjął telefon i zadzwonił do niego. Nie przepadam za tamtym alfą. Nie lubię go i zdania nie zmienię, koniec kropka. - Będzie za chwilę, razem z Levim, a w tym czasie Leo z Jackiem przez park, a my zbadamy różne sklepy i kawiarenki, z nimi, a ty Simon jedź.-powiedział stanowczo. 

-Spoko.- blondyn skinął głową i wziął ode mnie kluczyki. 

-Simon..- Leo złapał go za rękę i spojrzał na niego smutno.- Porozmawiamy później... proszę. 

Alfa jedynie zmierzył go zranionym spojrzeniem i wsiadł natychmiast odjeżdżając. Westchnąłem ciężko i odsunąłem się od swojej omegi obejmując brata ramieniem, Leo pociągnął nosem. Nienawidzę jak jest smutny i przygnębiony, ale szczerze powinni dostać karę za to co robią. Rozmowy nic z nimi nie dawały. Zerknąłem na Felixa, któy chwilę na mnie patrzył i wrócił do telefonu. 

-Idźcie.- mruknąłem do braci, a oboje ruszyli nie odzywając się od siebie i w lekkim odstępie. Pokręciłem głową w niedowierzaniu.- Felix..

-Powiem szczerzę i do rzeczy przejdę natychmiast.- przerwał mi.- Nie lubię jak jesteś tak blisko z Leo.

-To mój brat.- westchnąłem cicho, wiedząc że teraz dostanę po łbie.

-Twój brat..- pokiwał głową na boki.- Ale jakoś nie przeszkadzał ci całowanie się z nim. Podchodzisz do tego tak gładko.- syknął i schował telefon do spodni, patrząc na mnie ostro.

-A mam stać obojętnie i patrzeć jak jest smutny? To że ty jesteś bez serca nie moja wina - prychnąłem, a widząc ból w jego oczach, zacisnąłem usta w wąską kreskę.- Nie...kicia. To nie tak Przepraszam.

-Wybacz mi że nie chcę cię stracić i boję się o to że ktoś mi cię zabierze. Przepraszam, że nie mam serca, że jestem beznadziejny i bezduszny.- zmierzył mnie spojrzeniem.- Wiesz co? Może masz rację nie mam serca, jestem zimny jak lód. 

-Kochanie..- objąłem go mocno i przytuliłem go siebie.- Masz serduszko, przepraszam. Nie chciałem. 

-Teraz to sobie mów.- westchnął, ale wtulił się we mnie.- Ja...po prostu nie chcę czuć tego bólu już.- szepnął, a ja pocałowałem go w czoło, bujając się na boki.

-Nie poczujesz. Obiecuję. 

-Oj widzę że się ładnie ułożyło!- usłyszałem głos obok i wywróciłem oczami. Jeszcze jego mi brakowało na głowie teraz...

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

MY FAMILY a/b/oWhere stories live. Discover now