FELIX
-Serio?-westchnąłem sam do siebie i spojrzałem na alfę- Josh kretynie...-nie dokończyłem bo poczułem jego usta za swoich. Zdziwiony dopiero po chwili oddałem pocałunek i zarzuciłem mu ręce na kark.- Co to? Za co? ...- zmarszczyłem podejrzanie brwi.- Coś zrobił?
-Feliś..- mruknął.- Nie ważne czy jesteś w ciąży czy nie i czy ze mną czy z tamtym...- wzdrygnąłem się mocno i przymknąłem powieki, bo znowu przypomniał mi się ten koszmar, tak jak co noc, budzę się z krzykiem, a to właśnie Josh jest przy mnie i mnie uspokaja.- Nigdy ale to przenigdy cię nie zostawię.- szepnął i potarł moje biodra.
-To dobrze nawet nie wiesz jak mnie to cieszy Josh...ale ja tylko się z was nabijam.- wywróciłem oczami, a on cicho odetchnął z ulgą. Wiem, że nie chcę bym był w ciąży. Zniszczyło by mu to zycie i to doszczętnie, bardziej niż ja.- Jak bym był w ciąży to bym mógł robić test za 2 dni i w tedy by się okazało, a tak to nie muszę.
-Ale u nas to tak nie działa chmurko.- powiedział miękko i pocałował mój nos na co go zmarszczyłem.- U nas płód po zakleszczeniu rozwija się szybciej żeby omega była pewna na 100% o ciąży. Wystarczy trzy dni.
-Co?- zdziwiłem się i złapałem go za włosy.-Ale ja nic nie czuję.- mruknął.
-To dobrze- podniosłem jedną brew do góry-......znaczy no wiesz...jak byś był ciąży to wspaniale, ale Feliś jesteś bardzo młody i mogło by się to źle skończyć. Masz 15 lat i jesteś jeszcze dzieckiem i możesz nie rozumieć pewnych spraw... - złapałem go za ramiona i odsunąłem od siebie.
Jestem dzieckiem, które nie rozumie w jakiej jest sytuacji? A to świetnie. Nie wiem, że jak jestem w ciąży, może i umrzeć dziecko i ja. Nie wiem, że mogę go nie donieść i mieć zjechaną psychikę do końca. Bo mam przecież 15 lat! Jak on może tak mówić. Zamiast powiedzieć mi prosto w oczy, że to źle jak w niej będę i że tego nie chcę, a nie robić ze mnie bachora który nie jest niczego świadomy. Wiem, że przesadzam, ale teraz wyciąga mi mój wiek? To nie fer.
-Wyjdź stąd.- syknąłem i zacisnąłem pięści, podszedłem do drzwi i otworzyłem je szeroko, ignorując ludzi na korytarzu, których znowu jest pełno.- Wypad!
-Feliś co tym razem powiedziałem nie tak?- jęknął.- Niedługo to w ogóle nie będę się odzywać, bo robisz o wszystko awantury...
-To ja pójdę ty tu zostań.- szepnąłem i ruszyłem w stronę korytarza.
Ma rację. Jestem tylko problemem dla niego, ale nie poradzę nic że mam taki charakter i na to że urodziłem się te dwa lata czy trzy za późno, żeby nie być dzieckiem dla niego. Najlepiej było by gdybym się wymazał, w tedy miał by spokój i znalazł omegę na którą zasługuje, a nie na mnie. Zużytego, pyskatego bachora. Jestem beznadziejny.
-Nie czekaj kochanie. Przepraszam.- powiedział miękko i złapał mnie za dłoń.- Nie to miałem na myśli. Uwielbiam cię Felix. Jesteś moim skarbem słonce.- powiedział i złapał mnie za policzki.
-Ale masz rację. Jestem do bani. To ja powinienem przepraszać, że w ogóle się odzywam i że w ogóle istnieje. - szepnąłem, a moje oczy się zaszkliły. Przez to co się stało, coraz częściej nachodzą mnie myśli co by było gdyby mnie nie było. Pewnie było by im lżej, a rodzice mieli by mniejszy rachunek za neta. Same plusy.
-Coś ty sobie dopowiedział Felix.- westchnął, a ja usilnie unikałem jego wzroku. Alfa przyciągnął mnie do siebie i przytulił.- Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie chmurko.
Przymknąłem oczy i zacisnąłem ręce na jego koszulce, zaciągając się jego zapachem. Tak mnie uspokaja.
-Zaraz się popłacze.- Olivier wychlipał, a ja zdębiałem.- Dave też mnie kochasz tak?
-Oczywiście diabełku.- mruknął chłopak, a ja zaczerwieniłem się mocno. Oni to słyszeli! Teraz to mam wielką ochotę zapaść się pod ziemię. Wtuliłem się mocniej w tors alfy przymykając oczy szczęśliwy.
Tak minęły nam kolejne dwa dni. Ciągle miałem przy sobie Josha. Jack pilnował Diega i był na każde jego skinienie, jak taki podwładny i dosłownie robił to co on chciał. Leo i Simon starają się zbudował dobry i mocny związek, co im nawet idzie. Dennis zamienił się we mnie i ciągle z kimś piszę. Do Isaaca nie mam słów i tak bardzo żałuję że mamy pokój obok nich, bo niby ściany są dźwiękoszczelne, ale nie uderzenioszczelne. Moja psychika doryła się bardziej. Za to bardzo niepokoi mnie zachowanie Dave, stał się bardziej cichy i zamyślony niż jest zazwyczaj, a Olivier martwi się też, bo on go zlewa i ciągle przeszukuje neta. Martwi mnie to.
-Może on mnie już nie kocha? zapytał cicho z podkulonymi nogami pod brodę i patrzył na mnie. Reszya stwierdziła, że idą spalić kuchnie, a innymi słowa robić coś w piekarniku, nawet nie wiem co...- Może znalazł sobie kogoś innego?
-Nie pierdol..- pacnąłem go lekko w głowę.- Może coś załatwia, albo szuka. Jakaś niespodzianka dla ciebie?
-Ale on nawet nie odpowiada na moje pocałunki jak go całuję i wręcz mnie odpycha jak chcę mu się dobrać do spodni.- jego oczy się zaszkliły, a ja zmarszczyłem zaskoczony brwi. Co jest tym razem? W tedy zadzwonił dzwonnego do drzwi a Olivier wstał szybko i poszedł je otworzyć.
-Diego! Jakiś przystojny alfa do ciebie!- wrzasnął a ja położyłem sobie rękę na czole.
Ja pierdziele. Dom bandy bezmózgich małpiszonów.
🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺
YOU ARE READING
MY FAMILY a/b/o
FanfictionJest ro druga część książki MY PACK a/b/o Co się stanie jak rodzice wyjadą żeby odpocząć i mieć święty spokój od swoich dzieci? Opowiadanie zawiera: -18+ -16+ - przekleństwa - kazirodztwo ( częściowe ) Nie chcesz nie czytaj...