🌺38🌺

729 64 60
                                    

AKIO

Siedziałem na kanapie i opserwowałem to co się dzieje. Minęło jakieś pół godziny od krzyków Felixa i jak znaleźli się na dole niebieskowłosy chodził w tą i zpowrotem przeklinając pod nosem, a jak ktoś się do niego zbliżył to warczał wściekle i kopał wszystko. Wie to już Simon który siedzi trzymając się za kroczę i lamentuje pod nosem.

- Spokojnie nie jest pewne czy...- zaczął Josh, ale o zgrozo omega się przed nim zatrzymał i spojrzał w oczy.

- Dokończ to a urwe ci twojego kolegę i wepchne do jelita.- syknął cicho i dotknął palec jego klatki piersiowej.- Rozumiesz?

- Jesteś słodki jak jesteś wściekły.- uśmiechnął się lekko a my wstrzymaliśmy powietrze.

On chcę umrzeć? Boję co za przygłup.

- Ty...- zacisnął ręce w pięści i zaczerwienił się mocno.- Wkurwiający wredny, głupi frajerze...- mamrotał pod nosem, ale stanął na palcach i pocałował go lekko.- Wypierdalaj.

- Do łóżka z tobą?- mruknął rozbawiony.

- Oj spierdalaj chuju.- z całej siły nacisnął mu na nogę swoją piętą i ponownie wrócił do krążenia w tą i zpowrotem, a Josh złapał się za nogę i syknął.

- Ale żyjesz.- pocieszył go natychmiast Jack klepiąc po ramieniu.

- Felix nie musisz być w ciąży przecież.- Gideon złapał go za ramiona.- Jeszcze do końca twoje narządy się nie rozwinęły i prawdopodobieństwo do zajścia wynosi około tylko 85%, a nie 100%.

- I ty mnie kurwa chcesz pocieszyć tym ,że mam jakieś pierdolniente 15% na to że nie będę w ciąży?- powiedział a jego ręce zaczęły się trząść, a oczy tryskały nie tylko strachem, ale i wściekłością.

- Nie pomogłem?- zapytał omega, a on pokrencił głową na boki i zacisnął szczękę.- To pa!- szybko wyparował z domu, a Isaac poszedł za nim z niedowierzaniem.

- Nie będę go gonić.- mruknął i poszedł na górę.- Rozjebie ci ten pierdolony pokój!- krzyknął głośno, a Josh pobiegł za nim.

- Słońce!- krzyknął alfa za nim i też pobiegł.

- Nazwij mnie tak jeszcze raz to ci pierdolne!- usłyszałem jeszcze.

- To będę wujkiem.- Jack uśmiechnął się lekko i usiadł obok mnie.

- Lepiej nie mów tego głośno, bo tu wróci.- Leo powiedział cicho i spojrzał na schody przestarszony.

-Uznajmy, że teraz ma okres buntu.- mruknąłem.- Kurwa okres buntu z hormonami. Życzę wam powodzenia.

- Ale jeżeli zajdzie to prawdopodobieństwo śmierci przy porodzie wynosi 80%.- Diego powiedział niepewnie, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni, a on odwrócił wzrok.

- Co?- powiedział  cicho Leo.- Nie...

Każdy spuścił głowę w dół i rozmyślał, a ja nawet nie zdążyłem się do tego włączyć bo poczułem rękę na udzie. Wywróciłem oczami na to i zarzuciłem tą rękę, a ona wylądowała na moim tyłku. Spojrzałem na Fumio i z całej siły pierdolnąłem mu w ramię tak, że się zjebał na ziemię. Uśmiechnąłem się lekko zadowolony jak spojrzał na mnie oburzony. Wzruszyłem ramionami. On sobie kurwa za dużo pozwala, jak dla mnie.

- Co wy robicie?- Gideon spojrzał na nas.

- A nic, nic...- wstałem i przez przypadek kopnąłem Fumio.- Muszę iść do łazienki.- mruknąłem i szybko wstałem ruszając.

Jak trudno jest ukrywać swoje uczucia. Dobrze że po tacie umiem tak ukrywać emocje. Oparłem się o ścianę i odetchnąłem z ulgą uspokajając serce. Głupi Fumio, głupie zauroczenie w tej głupiej Alfie, który stoi obok mnie...co?

- Fumio!- krzyknąłem przestraszony i spojrzałem na alfę.

- I ty na mnie nie lecisz?- prychnął i podniósł brew do góry.

- Spadaj mam problemy ze zdrowiem.- szepnąłem natychmiast i spojrzał na niego smutno.

- Co?- zmartwił się i stanął bliżej mnie. Weź się owal. Odpierdol się! Spierdalaj!- Dlaczego nic nie mówiłeś.

- Yyyyy bałem się.- szepnąłem cicho i odwróciłem wzrok.- Boję się że coś się stanie i już was nie będzie przy mnie i...- urwałem bo alfa mnie przytulił.

- Nie kłam mi tutaj, bo jak byś był chory nie puścili by cię tutaj.- mruknął mi do ucha, a ja drgnąłem. Chciałem się odsunąć, ale mi nie pozwolił.- Tak trudno przyznać się do uczuć?

Niech pomyślmy nad tym? Jest podrywaczem i ślini się do każdej ładniej omegi i bety. Że mnie podglądał i jak się do mnie miział to później szedł na randki. Płakałem cicho co noc z bólu jaki mi sprawia i nie ma mowy, że do tego się przyznam. Boję się że mnie zrani. Nie chcę być raniony tylko szczęśliwym. A z Fumio będzie to trudne. On jest trudny. Nie chcę  być tym który by się z nim męczył. Przeżyje ból serca nawet ten teraz, ale nie chcę żeby mnie krzywdził bardziej.

- Nic do ciebie nie czuję.- mruknąłem poważnie a on prychnął oburzony.

Poczułem jak jedną ręką łapie mnie na biodro, a drugą za policzek. Pocałował mnie gwałtownie. Chciałem go odepchnąć, ale był za silny. Całował mnie mocno i z pasją, a ja z każdą sekundę poddawałem się. Ciepło rozniosło się po moim ciele szybko, jednak kiedy przejechał po mojej dolnej wardze językiem z całej siły nabiłem kolano na jego kroczę. Odsunął się ode mnie szybko i złapał za obolałe miejsce.

Moje policzki piekły mocno, a oddech były nierówny, co widocznie podobało się alfie bo mimo tego że wiem że go boli uśmiechnął się zadowolony.

- Odpierdol się.-syknąłem i wykonałem go, wracając do salonu, gdzie była zażarta rozmowa na temat dzieci.

- Ja chcę mieć dziecko w wieku 19 lat .- mruknąłem pewnie a Hiroki zakrztusił się powietrzem.

- Masz 18.- powiedział cicho.

- No wiem. - uśmiechnąłem się lekko do siebie. Może to go zniechęci i się odwali, bo właśnie wskoczył obok mnie i obalił ramieniem.

- To kicia chcę bez gumki?- powiedział zadowolony, a ja mocno walnąłem mu z łokcia.

- WEŹ WYPIERDALAJ BO JAK CI PIERDOLNĘ W TEN PUSTY ŁEB TO CI OCZY PIĘTAMI WYLECĄ!- Felix wydarł się, a ja aż podskoczyłem.

- Tylko się zapytałem!- powiedział w obronie Josh.

- TO PO CHUJ CI TO BYŁO!?

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

MY FAMILY a/b/oWhere stories live. Discover now