🌺63🌺

444 53 39
                                    

SIMON

- Wszystko macie?- zapytałem w salonie.- Telefony i kasę?

- Tak jest szefie.- Felix westchnął i ruszył do samochodu, a Josh zerknął za nim.

- Dobra plan jest taki że wy idziecie na zakupy, a ja biorę Felisia na jakieś jedzenie.- powiedział z uśmiechem.

- Czyni mamy odwalić brudną robotę?- Jack stanął obok niego.

- Oj daj sobie spokój.- Leo dołączył z uśmiechem, a ja nie mogłem też się nie uśmiechnąć, kiedy spojrzał na mnie.

- To idziemy.- westchnąłem i machnąłem ręką, a Diego wstał z kanapy gdzie rozmawiał z moim bratem.- A ty masz być grzeczny.

- Oczywiście.- odrzekł z uśmiechem szerokim i pomachał nam, po czym szybko zniknął w kuchni.

On coś wymyślił. Zawsze jest za miły jak coś chcę, albo planuję. To taki mały mistrz dedukcji. Zmarszczyłem brwi, ale uśmiechnąłem się lekko jak Diego podszedł do nas i spojrzał na mnie.

- Mogę siedzieć obok ciebie?- zapytał niepewnie, a ja skinąłem głową. No chciałem siedzieć obok Leo, ale to może usiądę sobie na środku?

- A ja?- Jack objął go w pasie i przytulił do siebie. Widziałem jak posyła mi niezadowolone i ostrzegawcze spojrzenie ALE ja nic nie robię przecież.

- Ty prowadzisz.- westchnął i ruszył do samochodu, a Josh zagwizdał rozbawiony.

- Ktoś ma focha...- powiedział rozbawiony.

- A przypomnieć ci że Felix na ciebie czeka?- warknął zły.

Po chwili byliśmy w drodze do miasta. W jednym aucie jechał Josh i Felix, a w drugim my. Jack tak jak wczoraj zasugerował prowadził, a ja siedziałem z tyłu. Z jednej Diego, a z drugiej Leo. Czuję się dziwnie...

Rozmawialiśmy na spokojnie i co chwila śmieliśmy się z własnej głupoty. Jak dojechaliśmy Jack był nieźle wkurwiony bo jego omega bardziej i częściej poświęcał mi uwagę i teraz tak samo jak chodzimy po sklepie. Leo też jakoś jest nadąsany, a co ja poradzę na to że nie umiem być niemiłym dla każdej omegi? Nic!

Pierw zrobiliśmy zakupy żywnościowe do domu i odłożyliśmy je do samochodu, a później ruszyliśmy przejść się po galerii,a ręcznej Diego bardzo tego chciał. Może coś jeszcze chcę kupić. A on tak...majtki...

- To może te?- zapytałem po raz setny, a Jack wręcz zapalił się od środka jak pokazałem jakieś czarne koronkowe stringi. Diego zaczerwienił się i spojrzał na alfę, delikatnie skinął głową i szybko wziął ubranie. Jack zmierzył mnie spojrzeniem, a ja podniosłem ręce w geście obrony, ruszając dalej. Kupiliśmy jeszcze parę ciuchów dla każdego z nas.

- Diego cię podrywa, czy jak?- Leo mruknął do mnie kiedy znaleźliśmy się w osobnej alejce.

- Nie no co ty. Na pewno tutaj chodzi i coś innego, ale nie wiem o co.- westchnąłem ciężko uśmiechając się do niego lekko.

- Jasneeeee ciągle chce twojej uwagi i wyciągnął cię już do 4 różnych sklepów z bielizną.- nadał policzki.

- Jesteś zazdrosny?- uśmiechnąłem się lekko, a on otworzył szerzej oczy.

- Ja nie... No może trochę..no..e... Wiesz o co mi chodzi.- szturchnął mnie a mój uśmiech się poszerzył. Położyłem rękę na jego biodrze i pogładziłem je. Omega spojrzał mi w oczy.- No to...em...co robimy?

- Mam fajny pomysł.- przybliżyłem się do niego i nachyliłem.

- Simon...- usłyszałem nagle głos Diego, a później go zobaczyłem.- Oj! P-przepraszam...- mruknął i zaczerwieniony odwrócił się na pięcie. Westchnąłem ciężko i odsunąłem się, wcześniej całując nos Leo, który stał się pomidorem po same uszy.

- Chodźmy...- złapałem go za dłoń i ruszyliśmy do pozostałej dwójki.

Jack poróbował wkręcić Diego do rozmowy, ale jak ten nas zobaczył to wtulił się w niego chowając twarz w jego torsie. Po prostu słodkie.

- To teraz na lody?- zapytałem z uśmiechem, a reszta przytaknął.

Stanęliśmy z Diego w kolejce i zaczęliśmy luźną rozmowę. Jest naprawdę mądry i da się z nim porozmawiać.

- Uważaj...- mruknąłem, a omega spojrzał na mnie ze zmarszczonymi  brwiami. W ostatniej chwili złapałem go w pasie, przed upadkiem. Spojrzał w moje oczy zszokowany i zaczerwienił się do granic możliwości.- Brudna podłoga.- mruknąłem i postawiłem go obok siebie.

- D-dziękuje.- szepnął cicho i zerknął w bok, też tam zerknąłem i zmarszczyłem brwi. A gdzie tamci? Siedzieli przecież na krzesłach.- Pójdę ich poszukać, a ty kup lody.- uśmiechnął się do mnie lekko.

- Dobrze ale jak coś to dzwoń.- powiedziałem i zmierzwiłem jego włosy, a on pokiwał szybko głową i ruszył sam.

Po 5 minutach siedziałem na krzesłach i trzymałem jakimś cudem lody w wafelku. Gdzie oni są? Zaczynam się niepokoić o nich. Zjadłem szybko swoją porcję i sięgnąłem po telefon, ale nagle przedemną pojawił się Jack nieźle przerażony.

- Gdzie Diego? Był tu przed chwilą?- zapytałem sapnikowany.

- Nie? Poszedł was szukać, zaraz pewnie będzie, a wy gdzie byliście?- zapytałem zdziwiony, widząc jak Leo usiadł obok mnie i wtulił się w moje ramię, cały roztrzęsiony. Objąłem go szybko i przytuliłem.

- Kurwa..- warknął alfa i pobiegł korytarzem.

Co tu się odjebało?

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

MY FAMILY a/b/oWhere stories live. Discover now