🌺69🌺

396 48 28
                                    

JACK

Usiadłem na ławce i spuściłem głowę. Nie ma go nigdzie. Nie ma mojego Diego.Szukamy go od 4 godzin i nic. Nikt nic nie ma Powinienem  sobie odstrzelić łeb, mój malutki i kruchy skarb mnie nienawidzi. Nie odpisuję na nic i nie odbiera. Tak cholernie się boje o niego. Złapałem się za włosy.

-Hej spokojnie...- Leo usiadł obok mnie.- Znajdzie się...nie ma co się bardziej stresować tak? 

-A jak mu coś się stało? Z mojej jebanej winy. Przepraszam Leo, że to zrobiłem...podoba ci się Simon. Wybacz mi to.- szepnąłem. 

-Nie mówię że to nie z twojej winy, ale i z mojej....mogłem cię odepchnąć, ale tego nie zrobiłem. To nasza wina, więc uspokój się w weź w garść.- poklepał mnie po ramieniu. 

Gdybym tego nie robił...teraz bym go przytulał na łóżku, albo całował słodziutkie usteczka, ale nie ja kurwa zawsze zjebię! Nie chcę go stracić . Nie mogę po prostu. Wszystko jest kurwa do dupy. Ja pierdolę jak ja się martwię. 

- Macie coś?!- usłyszałem z daleka głoś Felixa, który do nas podbiegł, a później za nim przyszedł Josh, Eren i Levi. Zmierzyli mnie spojrzeniem, a ja pokiwałem głową na boki załamany.- My wiemy, że był w kawiarni, ale jego zapach wywietrzał i nie wiemy gdzie jest teraz.- zacisnąłem usta w wąską kreskę. 

-Której?- wstałem gotowy do pobiegnięcia nawet na drugi koniec miasta, byle by go przytulić i wiedzieć że jest cały. Moje słońce musi być całe. Nigdy sobie nie wybaczę jak coś mu się stanie. 

-Niedaleko stąd, ale nie ma go nigdzie. Przeszukaliśmy wszystko.- Josh położył mi rękę na barku, a ja spuściłęm głowę, zaciskając ręce w pięści. Kurwa mać. 

- No to my się zbieramy, jak coś to jeszcze będziemy szukać.- Levi powiedział spokojnie i posłał nam spojrzenie, ciągnąc Erena za dłoń w drugą stronę, a alfa pomachał nam i życzył powodzenia. 

-Ty chuju!- westchnąłem ciężko słysząc z daleka głos Gideona.- Ty suko zapyziała...- warknął, a Isaac próbował go jakoś zatrzymać jak znalazł się przy mnie, a razem z nim Olivier. Zaraz dlaczego on wygląda jak wata cukrowa? Dobra mam to gdzieś. 

-Dlaczego mu to zrobiłeś? Wiesz jak on cię kocha, ty wredny...- młodszy omega zmierzył mnie wzrokiem.- Nie mam słów.

-Ja...- nie dokończyłem bo dostałem z liścia i przymknąłem oczy, widząc jak Olivier się odwraca na pięcie i podchodzi do Dave, wtulając się w jego bok. -Okej należało mi się...- później poczułęm pożądną lufę w nos i złapałem się za niego sycząc cicho.

-To też.- Gideon fuknął pod nosem, a ja skinąłem głową. 

-To co teraz niby? Nie ma go.- Isaac powiedział cicho, a między nami zapanowała grobowa cisza.

-Wracamy do domu.- Josh powiedział smętnie, a ja wytrzeszczyłem oczy.

-Co?! Nie!- krzyknąłem natychmiast i spojrzałem na nich z niedowierzaniem.- Nie możemy! Musimy go znaeść, a jak gdzieś siedzi i..i...mamrotałem przerażony, a oni spojrzeli na mnie smutno.- Nie możemy jechać, jedynie jak Diego będzie z nami.

-Diego jest sprytniejszy niż myślisz idioto.- niebieskowłosy fuknął.- Wiele przeżył, a to uczy zachować. Napewno nie jest bezbronny, a jak by coś się stało to by zadzwonił do któregoś z nas. Nie jest głupi, ma 17 lat nie traktuj go jak niemowlęcia dobra!- warknął.- Każdy z nas się martwi, a tego by kurwa nie było jakbyście oboje myśleli o konsekwencjach swoich czynów!

-Felix...- Leo powiedział niepewnie i podszedł kilka kroków do niego.

-Co?- mruknął i spojrzał na niego wściekły.- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do domu, bo mi niedobrze i zaraz padnę.- ruszył w stronę budynku, przy którym stały nasze samochody.

-Jak to ci niedobrze?- Josh zbladł i poleciał za nim. 

Po chwili już wszyscy byliśmy w samochodzie. Panowała grobowa cisza w naszym aucie i się nie dziwię, bo Dennis prowadzi i wygląda jak by nad czymś głęboko rozmyślał, Simon siedział z przodu, patrząc się w szybę i też miał głowę w chmurach, a ja siedziałem za kierowcą i jedyne co było słychać to cichy i głęboki oddech Felixa, który tulił się do Josha śpiąc. 

Jak dojechaliśmy, wszyscy byliśmy w salonie i patrzeliśmy na telefony, które ułożyliśmy na stole, a Josh zaniósł swojego omegę do sypialni. 

-To powiedzcie mi jedno...- Dennis powiedział lekko przestraszony.- Kto zamierza powiedzieć o tym rodzicą?

-Ten który miał nas pilnować bo jest ponoć najbardziej odpowiedzialny.- Olivier syknął wyraźnie podnirytowany.- Boli mnie już głowa od tego. 

-Tylko głowa?- Gideon podniósł brew do góry, a omega zaczerwienił się po same uszy.-Taaaa...

-Co?- Simon fuknął mierząc ich spojrzeniem.- Coś cię boli? Oli jak tak to może idź się połóż. 

-Mówiłęm że nogi, a Gideon jest upośledzony.- wtulił się w Dave.

Nadal patrzyłem na telefony, może do kogoś zadzwoni jak będę się patrzał. Mam taką nadzieję. Josh sięgnął po swój telefon i odblokował. Wszyscy włącznie ze mną spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

-Im szybciej tym lepiej...- uśmiechnął się smutno i wybrał numer.- Hej tato...nie słuchaj muszę ci coś pwoiedzieć, bo Diego...- w tym momencie drzwi frontowe się otworzyły, a każdy z nas się poderwał na równe nogi. 

Serce zaczęło mi walić jak szalone. 

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

MY FAMILY a/b/oWhere stories live. Discover now