Olivier
- Słuchać mnie!- wpadłem do domu trojaczków, gdzie była reszta m.- Diego zaraz będzie, a Derek wysłał mi informację, że ma jutro urodziny!- powiedziałem na wydechu.
- Derek?- Jack przechylił głowę w bok.
- Nie gamoniu!- pisnąłem.- Diego! Ma jutro 17 urodziny, a my nic nie mamy! Trzeba tort, prezenty, świeczki, przekąski, ozdoby jakiś alkohol... Dużo alkoholu ...- mamrotałem cicho pod nosem, chodząc w około.
- Dobra.- powiedział Josh.- Jutro możemy pojechać.
- Ale nie wszyscy kretyni.- załapałem ręce i spojrzałem na nich.
- Dobra, dobra, to kto chcę..- Josh zaczął i wywrócił oczami.
- Ja chcę!- Felix krzyknął i podniósł rękę do góry.- Ja! - wszyscy spojrzeli na niego uważnie.- No co? Eren może pomóc...
-Czyli Felix zostaje...- Simon powiedział.- Może niech pojedzie Leo i Isaac?
-Dlaczego niby ja?- alfa spojrzał na niego uważnie, ze zmarszczonymi brwiami.
-Jesteś jakiś dziwnie cichy.- mruknął i spojrzał na niego wymownie.
-Ja wolę nigdzie nie jechać.- Leo mruknął i na kanapie podwinął nogi pod brodę i je objął.
Obdarowałem go smutnym spojrzeniem. Bardzo przeżywa to z wczoraj. Naprawdę mi go szkoda, chodź nie dokładnie wiem co się stało w tym klubie.
-To niech pojedzie Dave i Gideon.- powiedział Jack, obejmując swojego brata.- Są tacy nierozłączni ...od dzisiaj.
-A chcesz w zęby?- zapytał omega i zmierzył go spojrzeniem.
-Nic przecież nie mówię...- wywrócił oczami alfa.
Drzwi do domu się otworzyły i Diego wszedł niepewnie i uśmiechnął się lekko. Lubię go. Jest taki słodki i niepewny w tym co robi. Chyba nadal się nas boi. Nie dziwie się bo na pierwszą noc tutaj był w klubie gdzie się zchlaliśmy, ale nie tak bardzo... trochę tylko.
-Czemu mi uciekłeś?- zapytał się mnie cicho.
-Myślałem, że bawimy się w berka.- palnąłem, a on spojrzał na mnie nie zrozumiale, a później uśmiechnął.
-Dawno się w to nie bawiłem.- jego uśmiech zniknął i spuścił głowę na swoje buty.
Spojrzałem spanikowany na resztę, a oni obdarzyli mnie wrogim spojrzeniem. Skąd miałem wiedzieć że berek mu się źle kojarzy! Nie chciałem przecież!
-Diego wszystko okej?- Simon zapytał miękko i wstał podchodząc do nas. Chłopak podniósł głowę w górę i skinął głową, ale w jego oczach dostrzegłem zbierające się łzy i go przytuliłem.
-J-jest dobrze.- powiedział.- T-tylko zawsze jak o t-tym pomyśle to robi mi się jakoś s-smutno.- mruknął cicho i zagryzł lekko wargę.
-Ej spokojnie.- Jack wtrącił się.- Jesteś z nami i należysz do rodziny tak? Może i jest pare osłów, ale da się przeżyć.
-Mówisz o sobie?- Felix prychnął pod nosem pisząc coś na telefonie.
Diego uśmiechnął się lekko na te słowa i skinął głową. Przez chwilę panowała cisza, każdy patrzył na siebie lekko zaniepokojony.
-To możesz chcesz się wyżalić? Zrobi ci się lżej...- o dziwo te słowa padły od Isaaca, który posłał Diego lekki uśmiech. Moje oczy szwankują chyba.
-B-bo jak miałem 6 lat to b-byłem się b-bawić z innymi. Z-zawsze berek i raz j-jak wróciłem d-do domu t-to...- urwał i ponownie spuścił głowę.- N-nasz d-dom o-okradli, a m-moja mama i t-tata o-oni i-ich p-po prostu zabili.- lekko się spiął, a mój oddech się urwał.- P-później t-trafiłem d-do domu dziecka i t-tam też nie było łatwo, b-bo o-opiekunowie b-bili i k-karali z-za w-wszytsko. Z-zamykali n-na k-kilka d-dni w p-piwnicy j-jak k-komuś s-się o t-tym m-mówiło i...i...i o-omegi o-oni j-je m-m-mol-molestowali, k-kazali i-innym p-patrzeć b-bo t-to k-kara d-dla i-innych.- zacisnął mocno oczy i wziął drżący oddech.-7 lat n-nikt m-mnie n-nie c-chciał a tylko Jackson i Derek na mnie spojrzeli i...
-Jesteś z nami Diego.- Jack widocznie poruszony wstał i objął omegę przytulając i mnie zarazem. Zawsze był taki troskliwy i chciał każdego wspierać, a teraz jestem pewny że Diego dostanie tyle uwagi co Leo.
Gideon nawet nie patrzył bo chował głowę w ramię Deva. Felix siedział jak pomysł a jego oczy były zaszklone, więc szybko odwrócił wzrok. Leo siedział tak jak siedział i kiwał głową na boki i patrzył ze współczuciem na naszym kierunku, tak jak inni. Ale nigdy bym się nie spodziewał że Isaac jest taki emocjonalny, bo sam wyglądał jak by miał się zaraz popłakać .
-Słowo powiedz, a to załatwię.- powiedział Josh mruknął miękko, a Diego pokiwał głową na boki.
-T-teraz j-jest d-dobrze. D-derek się tym zajął.- dodał cicho.
-Chcesz stworzyć nowe wspomnienie?- zapytał z uśmiechem, widocznie smutnym.- Co ty na inną zabawę?
-J-ja um..- spojrzał na każdego niepewnie.
-Mi się podoba.- Simon odezwał się natychmiast.
- Racja dawno się nie bawiliśmy.- przytaknął Josh.
-Jestem za.- Felix otrzeźwiał i usiadł normalnie.
-Idziemy?- Isaac wstał.- Jest dość fajna pogoda bo się ściemnia.
Gideon wyłonił głowę i spojrzał na niego w szoku, widocznie zaskoczony.
Każdy już po chwili był w butach i wychodził na zewnątrz. Jack tulił Diego czule, a omega nie miał najwidoczniej nic przeciwko, ale Leo już tak. Stał i co chwila zerkał w ich stronę z założonymi rękoma, obok Josha, Oho. Widocznie komuś atencji barciszka zabrakło. Spojrzałem na Simona, który uśmiechnął się do mnie lekko, co odwzajemniłem.
-To w co się zbawimy?- zapytałem, energia mnie już roznosi!
-Chowanego?- Diego zapytał cicho, a każdy z uśmiechem przytaknął.
-Ale trzeba zatkać nos..- Dennis mruknął.- Mam! Chwila!
Spojrzałem na resztę zdziwiony. Każdy był zajęty rozmową, a ja bujałem się ja pietach, do puki blondyn nie wrócił z białą maską.
-Blokuję zapach.- powiedział zadowolony.- To kto liczy?
-Olivier!- powiedzieli wszyscy jednocześnie, na co otworzyłem szerzej usta.
Co za podłe skrzaty! Jak oni mogą takie coś robić. Nie ma mowy, że będę siedział i liczył do 100. Ani mi się śni!
-Kto się nei schował ten kryję!- krzyknąłem po 2 minutach, wychodząc z domu, w którym liczyłem. Dobra przegrałem bitwę, ale zaklepię ich wszystkich!
🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺
YOU ARE READING
MY FAMILY a/b/o
FanfictionJest ro druga część książki MY PACK a/b/o Co się stanie jak rodzice wyjadą żeby odpocząć i mieć święty spokój od swoich dzieci? Opowiadanie zawiera: -18+ -16+ - przekleństwa - kazirodztwo ( częściowe ) Nie chcesz nie czytaj...