13.

2K 121 10
                                    

Ariana i Syriusz zaczęli powoli iść korytarzem. Bóle brzucha dziewczyny całkowicie ustały i nie powróciły, a ona mogła wreszcie odetchnąć. Black był z tego powodu niezmiernie szczęśliwy, ponieważ uwielbiał nocne spacery po Hogwarcie, a także jego przyjaciółka nie czuła się źle, co dodatkowo poprawiało mu humor. Chodzili więc po korytarzach z uśmiechami na twarzach. Postacie z portretów zaczepiały ich, ale oni nie zwracali na nie większej uwagi. Syriusz cały czas zagadywał ją. Chciał, aby ich spacer trwał jak najdłużej. Do tego nie kłócili się od paru dni, co także uszczęśliwiało chłopaka.

Tak się złożyło, że wreszcie wylądowali niedaleko Wieży Zachodniej.

— Co, chcesz mnie może pocztą wysłać? — zapytała Ariana, gdy zaczęli iść po schodach. Syriusz obrócił się w jej stronę, wyszczerzony od ucha do ucha i po chwili roześmiał się.

— Wyślę cię na koniec świata, może w końcu dasz mi święty spokój.

Ariana popatrzyła na niego z niedowierzaniem, gdy on próbował powstrzymać się od ponownego wybuchu śmiechu. Uderzyła go w ramię, a on zrobił obrażoną minę i zaczął masować obolałe miejsce. Syriusz usiadł na schodach, niedaleko wejścia do sowiarni. Posłał Gryfonce obrażone spojrzenie, a gdy przysiadła obok niego, odsunął się od niej, opierając o ścianę.

— Serio, Black? — zapytała z lekkim zdenerwowaniem, a wtedy chłopak nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

— Czyli co, wracamy do codzienności? Myślałem, że już z tym skończyliśmy — powiedział przez śmiech.

Ariana popatrzyła na niego z uniesioną brwią i choć była jeszcze przed chwilką zdenerwowana, zaśmiała się. Jej głos odbił się echem po Wieży Zachodniej.

— A mówią, że przeciwieństwa się przyciągają — rzekł wesoło Syriusz. — Zobacz, ty jesteś spokojna, ja jestem, jak to określiłaś, narwany. Idealnie pasujemy do siebie — mrugnął do niej okiem, powodując u niej jeszcze większą falę śmiechu.

— Bo jesteś narwany — powiedziała Ariana, patrząc w oczy przyjaciela — i to strasznie. Zresztą wy wszyscy tacy jesteście — machnęła ręką. Po chwili podciągnęła kolana do siebie i oplotła je ramionami.

— Poważnie? Ale to chyba czasami dobrze, nie?

— Nie wiem — westchnęła i znów na niego spojrzała. Blady blask księżyca wpadał przez szczeliny wieży i pięknie oświetlał twarz Syriusza. Nie potrafiła się nie uśmiechnąć i nie przysunąć do przyjaciela.

— Niedługo pełnia — mruknął znikąd Black, przypominając sobie coś. Ariana zmarszczyła lekko brwi. Co miała pełnia do bycia narwanym Gryfonem?

— I co? — zapytała, patrząc na niego wyczekująco.

— Nie, nic — uśmiechnął się Syriusz i spojrzał na nią, ale teraz na jego twarzy gościło zaniepokojenie.

Ani Ariana, ani Matilda nie były świadome tego, że tuż pod ich nosami, jeden z ich przyjaciół cierpiał na likantropię, a pozostali wiernie go kryli przez długi czas. Każdy chciał wyjawić dziewczynom sekret Remusa, ponieważ uważali, że już i tak wiele przeszli, i byli pewni, że niczego nikomu nie powiedzą, a nawet będą im pomagać. Lupin upierał się, że nie mogą dowiedzieć się za żadne skarby. Miało to oczywiście związek z Matildą, w której Remus widział obiekt zainteresowań i westchnień. Dziewczyna panicznie bała się zwierząt większych od psów, a sama myśl o wilkołakach przyprawiała ją o odruchy wymiotne i drgawki, jakie towarzyszyły jej także przy wzmiankach o pracach domowych.

Siedzieli więc tak, rozmawiając o swoich nieszczęsnych ocenach. Syriusz wciąż wydawał się być zaniepokojony, a gdy Ariana pytała go, czy coś się stało, odpowiadał, że nic takiego. Gryfonka westchnęła, a im robiło się coraz zimniej, gdy siedzieli tak na schodach. Syriusz wreszcie zaproponował, aby wrócili do pokoju wspólnego, bo zauważył, że Ariana zaczynała się trząść. A tylko tego im wszystkim brakowało - chorej Ariany, gdy było jeszcze tyle prac domowych do zrobienia, a dziewczyna w chorobie była również niezwykle nieznośna.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz