43.

1.5K 115 62
                                    

Ariana, jeśli chodzi o Wywar Żywej Śmierci, nie zrobiła absolutnie nic, co mogło przyczynić się do skończenia eliksiru. Severus bardzo poważnie potraktował fakt, iż jest liderem grupy. Nie odzywał się do nikogo, a skupił na swojej pracy. Widać też było, że nie podoba mu się to, że obok niego James podrywał Lily.

Ariana nagle coś sobie przypomniała i stanęła obok Snape'a, a on posłał jej lekko skołowane spojrzenie.

— Severusie? — zapytała ciszej. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi innych, a szczególnie Jamesa. Zerknęła w podręcznik Ślizgona, czytając o tym, że trzeba dodać sok z fasoli korzenia waleriany.

— Potrzebne jest trzynaście kropel — szepnął ledwo słyszalnie chłopak.

— Co? — zapytała Ariana.

— Trzynaście kropel, a nie dwanaście — powtórzył Snape, a kąciki jego ust drgnęły. Spojrzał nienawistnie na Jamesa, który zagadywał wciąż Lily, tak że nie mogła im pomóc z eliksirem.

— Dobrze — powiedziała szatynka, wlewając trzynaście kropel do kociołka. Zauważyła, że jest mu jakoś lżej, gdy Potter go nie gnębi, a ona mu pomaga. — Severusie? — spróbowała ponownie, łapiąc z nim na chwilę kontakt wzrokowy.

— Tak? — szepnął.

— Ty wiesz, gdzie chłopcy co miesiąc znikają, prawda?

Snape spiął się i przełknął ślinę, przypominając sobie to traumatyczne przeżycie. Obiecał nikomu nie mówić. Miał nikomu nie mówić. Spojrzał na nią krótko, a później posłała nienawistne spojrzenie Jamesowi. Prychnął pod nosem. Tacy wielcy przyjaciele, a nie powiedzieli dziewczynom o tym, co robią co miesiąc? Żałosne.

— Przecież znasz odpowiedź — szepnął Severus, wiedząc, że Ariana wcale nie była taka głupia i miała jakiś cynk co do poruszanego tematu.

— Czyli znasz prawdę... — mruknęła szatynka, a on znów na nią spojrzał, tym razem na dłużej i poprawił włosy, które wleciały mu do ust.

— Ty też powinnaś — rzekł lekko zgryźliwie, dając jej do zrozumienia, że chłopcy robią ją po prostu w balona od lat pod jej nosem. — Ale jak widać okłamują nawet najbliższe osoby...

— Severusie... — zaczęła Ariana, wciąż patrząc mu w oczy. — Przepraszam za nich, za to wszystko, co ci dotychczas zrobili. Nie zasłużyłeś na to...

— Nie potrzebuję przeprosin — syknął Snape, ale i tak zrobiło mu się lepiej. Choć jeden Gryfon nie był przeciwko niemu... — Zajmijmy się eliksirem.

— Wiesz, nie jesteś taki zły — powiedziała po paru minutach, pracując z nim nad Wywarem Żywej Śmierci. — Masz łeb to tych mikstur, tak jak Matilda. Bardzo to szanuję.

Severus zerknął na nią, a ona mogła przysiąc, że zauważyła uśmiech na jego ustach. Czy to się właśnie działo? Snape się uśmiechał? Czy ona doprowadziła do tego tego nielubianego chłopca?

— To miłe — rzekł, a znów jego kąciki drgnęły — ty też masz łeb do takich różnych rzeczy... Zresztą twoje stopnie mówią same za siebie.

— Wiesz, to raczej nacisk ze strony rodziców — powiedziała ciszej, ale i tak uśmiechnęła się. — Chociaż gdyby nie moja zawziętość, to pewnie bym ich nie miała. To też dużo robi.

— A jak twoje wyniki z sumów? W sumie niepotrzebnie pytam, pewnie same W... — mruknął, zwieszając lekko głowę.

— Nie wszystkie, miałam jedno P — odparła, a on spojrzał na nią i lekko uśmiechnął się, teraz już bardziej wyraźnie.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz