24.

1.6K 111 41
                                    

Ariana od jedenastego roku życia była uczona, że powinna przytakiwać ojcu na wszystko, co tylko mu się wymarzy. Mężczyzna wyidealizował obraz córki i dążył do tego, aby w końcu spełniała wszystkie jego oczekiwania. Był zdecydowanie stuknięty i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

— Jak tam sumy? — zapytał Corey Redmayne podczas pierwszego śniadania, gdzie rodzina zasiadła w komplecie.

Mężczyzna wyglądał identycznie jak córka: miał brązowe włosy, karmelowe oczy, z tą jednak różnicą, że był bardzo wysoki. Jego żona, Judith, mimo że miała już z czterdzieści lat, to i tak zachowała swą nieskazitelną urodę, która odejmowała jej wiele lat. Była równie pięknie, co Ariana.

— Dobrze, tato, będą same W — odpowiedziała po chwili szatynka, nie patrząc na Coreya nawet kątem oka. Przełknęła ślinę, a Judith ustawiła przed nimi talerze z jajecznicą z boczkiem. — Wszystko dobrze u babci? Nie dostałam od dawna żadnego listu.

— Mama chce cię wziąć na miesiąc do siebie — powiedziała Judith z lekkim uśmiechem i usiadła na swoim miejscu.

Ariana ożywiła się i podniosła głowę, patrząc na matkę dużymi oczami. Jeśli miała spędzić całe cztery tygodnie u babci Doris, to będą to najcudowniejsze wakacje jej życia.

— Naprawdę? — zapytała w szoku, a Judith kiwnęła głową. Ariana wyszczerzyła się i nawet z chęcią przystąpiła do jedzenia śniadania. — To super...

— Chłopcy się za tobą uganiają? — odezwał się nagle Corey, a widelec dziewczyny wypadł jej z ręki.

Nie wiedziała czemu, ale pomyślała o Syriuszu...

— Nie, raczej na mnie nie patrzą — mruknęła i wzięła sztuciec, ale jej ciśnienie gwałtownie wzrosło ze strachu. — Zajmuję się nauką, a nie miłościami. Większość dni spędzam nad książkami.

— Nie opuściłaś żadnej lekcji, prawda? — kontynuował spokojnym tonem.

— Tylko kilka, kiedy byłam chora, a pani Pomfrey podała mi jakieś ziółka — mówiła, gotując się w środku z przerażenia. Wciąż nie potrafiła spojrzeć ojcu prosto w oczy.

Ton, którym się w tamtym momencie posługiwał, był zdecydowanie zbyt spokojny. Coś musiało być na rzeczy, a Arianę obleciał porządny strach. Spojrzała na matkę, która ostrożnie jadła jajecznicę i nie wyglądała na zaniepokojoną, jakby nic nie wiedziała i niczego nie podejrzewała.

— Doprawdy? — zapytał ostrym tonem Corey, odkładając swój widelec i dopiero wtedy Judith na niego spojrzała ze zmarszczonymi brwiami.

Ariana poczuła ogromny przypływ strachu, gorąc opanował jej ciało, a policzki pokryły się wypiekami. Przełknęła ślinę, zaciskając pięść pod stołem. Rozpierała ją też nienawiść do tego człowieka i dzika chęć, by zrobić mu jakąkolwiek krzywdę, lecz nie mogła. To nie ona miała być katem.

— McGonagall ostatnio przysłała do nas bardzo ciekawy list — warknął — z którego wynikało, że z jakimś, domniemam, Syriuszem Blackiem kąpałaś się w hogwardzkim jeziorze, omijając kilka lekcji.

— Dlaczego nie mówiłeś, że przyszedł list ze szkoły? — zapytała Judith, ale Corey ją zignorował.

— Śmiesz kłamać tu, w tym momencie, u boku swoich rodziców, którzy cię wychowali? No pewnie, nikt za tobą się nie ugania. Opuściłaś lekcje, niewdzięczna, i uważasz, że to był świetny pomysł? Niedługo z bachorem tu wrócisz, jak tak dalej pójdzie, a przypominam ci, że twoja kariera jest już zapisana i nie myśl sobie, że coś się zmieni...

Zrobił jej prawdziwe kazanie na temat tego, jak ważna jest jej kariera i że nie zamierza tolerować tego, że prowadza się z jakimiś chłoptasiami. Jej zadaniem było skończenie szkoły z najwyższymi stopniami. Przymknął oko na jej ambitny plan zostania uzdrowicielem, mimo że wolał, aby była aurorem lub na wysokiej pozycji w ministerstwie.

Oczywiście, jak przy każdej kłótni, Ariana rozpłakała się, a on nie zawahał się nawet na moment przy spoliczkowaniu córki.

Ariana mnóstwo czasu przebywała na podwórku, siedząc przy piknikowym stole i odrabiając prace domowe. Natura i muzyka pozwalały jej się zrelaksować i skupić na zadaniach, które miała do zrobienia. Radio, stojące obok jej podręczników, grało nieustannie, będąc na mugolskiej stacji. Uwielbiała słuchać zespołów takich jak Queen, czy Kiss. Wiele utworów znała na pamięć, a dosyć sporo było puszczanych w pokoju wspólnym Gryfonów.

Miała związane włosy w niskiego kucyka, wiał przyjemny letni wiatr, a słońce grzało w jej plecy. Wokół niej leżały książki, a ona właśnie zamoczyła pióro w atramencie. Miała dopiero jedną trzecią tego, co powinno zawierać jej wypracowanie, a pomysły już jej się kończyły.

— ...I really love you baby, I love what you've got — mruknęła, śpiewając razem z radiem. — Let's get together, we can get hot...

Uśmiechnęła się pod nosem, zapisując kolejne słowa, ale jej myśli zajął Syriusz. Westchnęła sfrustrowana i kontynuowała następną zwrotkę:

— You can't forget me baby, don't try to lie...
You'll never leave me, mama, so don't try...

Brakowało jej Syriusza, nie mogła i nie potrafiła temu zaprzeczyć. Jego zachowanie było okropne i bardzo ją od niego odpychało, ale Black miał w sobie coś, co ciągnęło ją do niego niezwykle mocno. Może słowa, że „przeciwieństwa się przyciągają" były prawdziwe...? Brunet zdecydowanie ją do siebie przyciągnął i były tego w pełni świadom, a nawet okazywał jej to na każdym kroku.

Kiedy Ariana skrobała piórem po pergaminie, w jej głowie narodziło się kilka myśli: a co jeśli Syriusz wcale nie żartował i cały czas próbował ją poderwać? Pokręciła głową. Black flirtował z dosłownie wszystkim, co się ruszało już od jakiegoś czasu. Jednak od pewnego momentu przestał i to najbardziej dziwiło Arianę. I kiedy te dziewczyny do niego podeszły z propozycją, żeby gdzieś z nimi wyszedł, odmówił. Może podrywał wszystkich nieświadomie? Jednego Ariana była pewna w stu procentach: gadkę to on miał niezłą.

Redmayówna nie czuła się dobrze ze sobą. Strasznie męczyło ją siedzenie z nosem w książkach i mimo że tego nie okazywała, to skrycie pragnęła zachowywać się jak jej przyjaciele. Wszyscy byli zdolnymi czarodziejami, którzy bardzo lubili rozrabiać i włóczyć się po nocach. Tego właśnie brakowało Arianie: wolności i swobody. Dobrze bawiła się z Syriuszem tamtego dnia, kiedy postanowił jej pomóc w nauce pływania. Choć wody się bała, był to cudowny moment.

Trzęsły jej się ręce, kiedy przypominała sobie, że rzuciła na Jamesa zaklęcie. Nerwy jej puściły, ale to przecież nie było idealne wytłumaczenie... Chciała tylko pomóc Severusowi, nic złego nie zrobiła... Próbowała to jakoś wytłumaczyć, żeby nie wyjść na hipokrytkę.

Ariana codziennie odliczała dni do momentu, w którym miała wyjechać do babci na cały, długi miesiąc. Doris dawała najlepsze rady na świecie i na pewno jej pomoże zrozumieć całą sytuację.

Zdecydowanie potrzebowała również zmiany i dobrej zabawy.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz