48.

1.3K 120 33
                                    

Syriusz odsunął się od Ariany z miną zbitego szczeniaczka. Od razu zwiesił głowę i najpierw poczuł ogromną złość, którą chciał wyładować na kimś lub na czymś. Nic takiego jednak nie zrobił, więc jego frustracja sięgnęła zenitu. Wyszedł z tego tłumu ze wściekłością większą od niego samego i ruszył w kierunku wieży Gryfonów. Dopiero później, gdy ochłonął ze wszystkich emocji, posmutniał.

Ariana nie zareagowałaby tak, gdyby nie strach i otwarte drzwi do traumy. Była przerażona już wtedy, gdy Ślizgon zaczął ją zaczepiać. Prawdopodobnie nikt tego nie usłyszał, ale powiedział w jej kierunku coś bardzo obrzydliwego, co zapoczątkowało jej strach. Dopiero później ją popchnął. Syriusz zareagował gwałtownie, a jej zrobiło się słabo. Już nie do końca chodziło o sam fakt, iż otworzył u niej drzwiczki do traumy, a o to, że się martwiła o niego. Pewnie dostałaby zawału, gdyby Ślizgon postanowił go również powalić na ziemię. Ale oliwę do ognia dodał Syriusz, uderzając go aż do polania się krwi. Wtedy strach przejął nad nią kontrolę. Nie potrafiła trzeźwo myśleć. Nawet Matilda się przestraszyła i nie wydusiła z siebie ani słowa.

Za Syriuszem poszedł James, również lekko tym wstrząśnięty.

— Nie denerwuj się, Łapo, nic się nie stało — powtarzał mu całą drogę do wieży i w pokoju wspólnym. — Idiota dostał za swoje, a Ariana żyje i wszystko jest dobrze... Ochłonie i ciebie przytuli, dziękując, że stanąłeś w jej obronie... Syriusz, halo?

Ale Black pod nosem mruczał jedynie przekleństwa na konto Ślizgona, obwiniając go o wszystko i o stratę w oczach Ariany. Nie trzeba ukrywać, że najchętniej starłby go na proch. Był po prostu wściekły, a jego stan utrzymywał się prawie godzinę. Choć James go pocieszał, a przynajmniej próbował, i zapewniał go, że się jeszcze zdąży odpłacić, to wcale to nie pomagało, a rozjuszało bardziej Syriusza.

— Hej, Łapko, wiem, że jesteś zły, ale opanuj emocje... — powiedział Remus, klepiąc przyjaciela czule po ramieniu i siadając obok. Matilda i Ariana usiadły na innej kanapie. — Będzie dobrze, przecież ona cię nie zostawi po jednej sytuacji...

— Ale wygląda, jakby chciała to zrobić — warknął Syriusz tak, jakby naprawdę był psem. James, Remus i Peter rozejrzeli się zaniepokojeni, bo brzmiało to bardzo realistycznie. Lupin zaczął się bać, że Black zaraz się zmieni.

— Opanuj emocje, Łapo... — powiedział Lunatyk i wziął wdech. — Ariana cię uwielbia, to rzecz oczywista, nie powinieneś się tak martwić... Jest niesamowitą dziewczyną, po prostu się wystraszyła, mocno go uderzyłeś...

— To był świetny strzał — skomentował James, kiwając z uznaniem głową, ale Remus go skarcił spojrzeniem. — Ale słuchajcie, moi mili, skoro jesteśmy sami, w sensie bez kobiet, to trzeba pomyśleć o pełni... wypada na ósmego. To będzie piątek...

— Wiem, wiem — westchnął Lupin i momentalnie posmutniał. Zerknął kątem oka na Matildę.

— Mówiłeś jej? — zapytał Peter.

— Nie.

— Co? — odezwał się w końcu Syriusz z wyrzutem. — Nie powiedziałeś Matildzie o tym, kim jesteś? — Remus pokręcił przecząco głową. — Upadłeś na móżdżek chyba, Lunio. Mówiłeś jej w ogóle, co czujesz?

— Nie, Syriusz i nie musisz tak głosu podnosić — rzekł zaniepokojony Lunatyk, rozglądając się, czy nikt ich nie słyszy.

— Łazicie za sobą chyba od czerwca, przyznałeś nam, że się zauroczyłeś i jej tego nie mówisz? Remi, co jest z tobą?

— Boję się, że mnie odtrąci, jeszcze to cholerne wilkołactwo...

— Nie odtrąci, jeśli naprawdę cię kocha! — powiedział z wyrzutem i naciskiem Syriusz. Plusem tego było głównie to, że odsunął od siebie myśli o tamtym Ślizgonie. — Na Merlina, Remus, tobie to się naprawdę w główce od tego wszystkiego poprzewracało... — pokręcił głową z niedowierzaniem.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz