28.

1.5K 119 117
                                    

Wakacje u dziadków były czymś, czego Ariana najbardziej wyczekiwała przez cały rok. Miała tam pełną swobodę. Doris i Roger zrezygnowali z życia czysto magicznego i upodabniali się do swoich sąsiadów mugoli. Dawało im to jeszcze więcej radości niż korzystanie z magii dzień w dzień.

Ariana razem z dziadkiem zajmowała się zwierzętami, babci pomagała w domowych sprawach, a i tak znajdowała jeszcze czas na spotykanie się z Matildą i uczenie się.

— Kochanie, po co tyle siedzisz w tych książkach? — zapytała pewnego dnia Doris, przygotowując kolację.

— Żeby tata nie był zły — mruknęła szatynka, przewracając kolejną stronę naukowej księgi. — Dziwne, że jeszcze żadnego listu nie wysłał...

— Jesteś na wakacjach, a nie w szkole — powiedziała stanowczo babcia. — Większość tych treści nawet nie przyda wam się w życiu. Mówię to z własnego doświadczenia, kochanie. Masz Matildę pod nosem, cała wioska jest twoja. Żyj tak, jakby jutra miałoby nie być. I tak w końcu dorobię się praw do ciebie i będziesz u mnie mieszkać już na stałe. Jesteś jeszcze bardzo młodziutka i powinnaś korzystać ze wszystkiego.

Ariana westchnęła. Wiedziała, że babcia miała rację. Nie skończyła jeszcze nawet siedemnastu lat, a jej jedyną rozrywką był Hogwart. Marnowała swoje cudowne, młodzieńcze lata, które powinna przeznaczyć na przeróżne rzeczy, a została uwięziona w czterech ścianach. Doris wciąż mówiła jej o tym, że czas między trzynastym a dwudziestym rokiem życia jest najlepszy. Zachęcała ją do wszystkiego, tylko nie do nauki. Była ogromnym przeciwieństwem Coreya.

— Dziecko, ja ci mówię, że te książki za ciebie życia nie przeżyją — powiedziała w końcu babcia, zdenerwowana i wyrwała wnuczce podręcznik z ręki.

— Ale ja lubię czytać... — próbowała się bronić Ariana, a serce zaczęło bić jej szybciej.

— Lubisz czytać książki, a nie te naukowe pierdoły. Nie robisz tego z przyjemności, a tylko po to, żeby mu się przypodobać.

Szatynka westchnęła. Doris znowu miała rację.

— Mam kilka ciekawych książek, które czytałam za twojego wieku — powiedziała i uśmiechnęła się — chodź.

Razem z babcią poszła na piętro i do opuszczonego pokoju Judith, który teraz był zagracony. Między tymi wszystkimi rzeczami, które Doris tam składowała, Ariana wzrokiem zlokalizowała wiele jej robótek ręcznych, stare ubrania, pięknie zdobione filiżanki i wiele, wiele innych rzeczy. Starsza kobieta wzięła jeden karton i zaczęła w nim przewalać drobiazgi.

— O, proszę — rzekła w końcu, wyciągając mniejsze pudełko i wcisnęła w ręce wnuczki. Znajdowało się tam wiele książek. — Judith też je czytała, teraz należą do ciebie — uśmiechnęła się szeroko.

Wśród ksiąg znajdował się Hobbit, cała seria Ani z Zielonego Wzgórza, a także Opowieści z Narnii. Ariana, kiedy już zabrała się za czytanie, nie mogła się oderwać od lektur. Doris ucieszyła się na to niezmiernie.

Między obowiązkami domowymi dziewczyna spotykała się na okrągło z Matildą. Razem chodziły po polach dziadków Ariany, a nawet czasami zahaczały o las.

— A teraz Edmund stwierdził, że pójdzie do tej paskudnej wiedźmy — rzekła szatynka, przewracając stronę książki.

Razem z Matildą leżały na ogromnym kocu na polu Doris i Rogera pod drzewem. Obok nich stał koszyk z kanapkami, jakie zrobiły przed wyjściem. Świeciło słońce i nawet wiatr nie wiał. Było bardzo ciepło. Matilda miała jeszcze kapelusz na oczach, a Ariana czytała Opowieści z Narnii. Miała niesamowicie podzielną uwagę i słuchała wywodów przyjaciółki, skupiając się na książce i słowach jednocześnie.

— Nie lubię go — powiedziała Matilda niezbyt wzruszonym tonem — Piotra zresztą też nie. Łucja wygrywa wszystko.

— Racja — odparła Ariana, przewracając się na brzuch i westchnęła. — W ogóle nie mogę się doczekać aż wrócimy do szkoły. Pisali coś chłopcy do ciebie?

— Tylko Remus. Aktualnie są u Jamesa — odpowiedziała — wszyscy, tylko nie Pettigrew.

Ariana przełknęła ślinę.

— Pisał, że się super bawią, a Syriusz uciekł z domu.

— Co? — zapytała w szoku szatynka, nagle się podnosząc.

— Syriusz uciekł z domu — powtórzyła Matilda i zdjęła kapelusz, podnosząc się do siadu. Dopiero wtedy do niej to dotarło. — O Boże, Black uciekł z domu.

— To nie brzmi dobrze — szepnęła Ariana. — To brzmi fatalnie.

— Wiedziałaś, że kiedyś do tego dojdzie — zauważyła blondynka — wiesz o co poszło, racja?

— Domyślam się — mruknęła i odrzuciła włosy — bo Syriusz... Syriusz nie miał dobrze w domu. Jego matce ciągle coś się nie podobało i dużo się kłócili. Bo widzisz, Syriusz nie wyznaje ich żadnych ideologii. Nie potrafili się dogadać... Boże, jak dobrze, że jest u Jamesa.

— Zależy ci na nim — powiedziała Matilda, mrugając szybciej. — I to bardziej niż na przyjacielu.

— Syriusz jest dla mnie jak brat.

— Nie jest, Ariana, i dobrze o tym wiesz — szepnęła Nielsen.

Sposób, z jakim przejęciem szatynka mówiła o Blacku, Matilda łatwo wywnioskowała, że nie chodzi tu o żadną przyjaźń, a o coś grubszego. Podejrzewała to od dłuższego czasu, ale teraz miała podane na tacy i wiedziała już, co się święci.

Tymczasem chłopcy szykowali się do kolejnej pełni, która miała mieć miejsce dziesiątego sierpnia. Remus był niespokojny, strasznie zbladł, a Euphemia bała się o niego. Taki stan pozostał do momentu, w którym James powiedział jej, że Lupin jest wilkołakiem. Najpierw kobieta zareagowała strachem i paniką, ale później opanowała się. Pomagała chłopcom przygotować się do pełni.

Remus przestał kryć się ze swojej sympatii do Matildy i głośno o tym mówił przyjaciołom. Oczywiście nie obyło się bez dwuznacznych podtekstów Rogacza, za co naturalnie obrywał w głowę.

Syriusz miał konflikt wewnętrzny, bo sam nie wiedział, co czuł. Kiedy już zaczynał się zwierzać, to James mu przerywał, zbijając go z tematu. Denerwował się przez to jeszcze bardziej i tym bardziej nie potrafił siebie zrozumieć. Zdecydowanie potrzebował szczerej rozmowy, ale okazało się to cięższe niż się spodziewał.

— Sam już nie wiem, jak to jest — szepnął, leżąc na swoim miejscu. Rodzice Jamesa postawili jeszcze jedno łóżko między chłopcami, by mógł tam spać Remus.

— Powiedz to, co leży ci na sercu — zachęcił Lupin.

— Naprawdę ją lubię, jest niesamowita, ale... ale sam nie wiem... to takie dziwne, trudne.

— Jeśli będzie miała cię gdzieś, to też ją miej — rzekł James, wzruszając ramionami. — Nie możesz się starać, a ona nic.

— Sam tak robisz — warknął Syriusz.

— Ale daje to efekty...

— Nie, nie daje żadnych efektów! Sam o tym dobrze wiesz.

Remus patrzył na przyjaciół z zaniepokojeniem i westchnął głośno i odchrząknął.

— Najpierw ze sobą porozmawiajcie. Nie odzywacie się do siebie od czerwca. To jest w waszym przypadku bardzo niezdrowe...

Kiedy Ariana wróciła do siebie trzydziestego sierpnia, czekała ją dziwna niespodzianka.

— Ojciec nie żyje — powiedziała Judith, zanim dziewczyna weszła po schodach do domu.

— Co? — zapytała w szoku.

— Nie żyje. Miał zawał — uśmiechnęła się lekko. — Ale ktoś mu musiał przy tym pomóc...

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz