7.

2.3K 128 35
                                    

Ariana opowiedziała wszystko swojemu przyjacielowi, Gerbertowi. Mówiła o tym, że jest czarodziejką, pochodzi z czysto krwistej rodziny i że niedługo wyjeżdża do Hogwartu. Gerbert, ku zdumieniu dziewczynki, nie uwierzył w żadne jej słowo i uznał to za świetny żart, który później opowiedział swoim rodzicom. Opiekunowie jej przyjaciela wzięli wszystko na poważnie i uznali ją za stukniętą wariatkę. Szybko zawitali do domu Ariany i opowiedzieli wszystko jej rodzicom. Jej ojciec wściekł się na tyle, że pobił córkę, a następnie wymazał pamięć rodzinie Gerberta i wszyscy troje przeprowadzili się w zupełnie inne miejsce. Ale nawet to nic nie dało.

Ojciec Ariany bardzo często sprowadzał się do rękoczynów wobec niej. Żona próbowała go kilka razy uspokoić i odepchnąć od córki, ale i jej się dostało. Od tamtego momentu Ariana padała ofiarą swego stukniętego ojca. Gdy coś jej nie wychodziło, to obrywała. Stąd też brała się jej wielka motywacja, co do szkolnych przedmiotów i nauki. Wściekała się na siebie za każdym razem, gdy coś jej nie wychodziło i przykładała się do tego o wiele bardziej starannie. Testy szły jej bardzo dobrze, ku zadowoleniu rodziców, a każdy rok zdawała z coraz większą liczbą punktów.

Hogwart stał się też bardziej jej bliski od rodziny. W każdym ze swoich przyjaciół widziała dobrą duszyczkę, która zawsze jej w czymś pomoże i razem uporają się z problemem. Hogwart był dla niej czymś, czego od zawsze pragnęła: miłością i zrozumieniem drugiej osoby.

Wiedziała od zawsze, że źle zrobiła, mówiąc o wszystkim mugolskiemu przyjacielowi, ale nigdy nie spodziewała się takiej okropnej reakcji ze strony ojca, który później zdecydowanie polubił bicie córki.

Tylko Matilda i Syriusz wiedzieli o tym. Matilda zawsze ją pocieszała, gdy płakała przez koszmary, jakie ją nawiedzały przez wiele nocy, w których występował jej ojciec. Syriusz bardzo współczuł przyjaciółce i zapewniał ją, że jest cudowną osobą i cieszy się, że może z nią spędzać szare i kolorowe dni w Hogwarcie. Często Arianie trzęsły się ręce na wspomnienia o ojcu, a wtedy któreś z nich, najczęściej Syriusz, pomagało jej się uspokoić.

Następnego dnia, tak jak obiecała profesor McGonagall, James, Syriusz, Remus i Peter zostani ukarani szlabanem na dwa tygodnie za zakłócanie ciszy nocnej. Byli oni strasznie oburzeni tym faktem, poza Blackiem. Na śniadaniu opowiadali o tym, co stało się wczorajszego wieczoru.

Ariana siedziała między Peterem i Remusem, a Matilda naprzeciw nich między Syriuszem i Jamesem. Ariana nałożyła sobie owsiankę na talerz, a Matilda jak zwykle swój czekoladowy pudding. Syriusz zerkał co jakiś czas na szatynkę i niechętnie jadł jajecznicę.

— Ciekawe, skąd się o tym dowiedziała — mówił zdenerwowany James, kręcąc głową.

Ariana i Syriusz wymienili krótkie spojrzenia, a później wrócili do jedzenia. Dziewczynie serce zabiło kilka razy szybciej.

— Nie wiem, pewnie od jakiegoś pierwszoroczniaka, który woli spać — mruknął Remus z lekkim uśmiechem.

— Nienawidzę tych małych chodzących małpiszonów — powiedział James głośniej, niż zamierzał i kilku jedenastolatków spojrzało ma niego z niepokojem, a on zaśmiał się. — Jedno zdanie i już portkami trzęsą — pokręcił głową z rozbawieniem.

— Dlaczego nic nie mówicie? — zapytał Remus i spojrzał na Arianę, a następnie na Matildę, które poza powitaniem nie odezwały się ani słowem.

— Jestem głodna — powiedziała Matilda znad swojego puddingu. — Od wczoraj przecież nic nie jadłam, nie?

Ariana uśmiechnęła się lekko pod nosem.

— Ja też, do tego te prace domowe... Już mnie trochę przerastają — westchnęła i uniosła wzrok, żeby spojrzeć na Matildę i Jamesa. Zauważyła kątem oka, jak Syriusz przygląda się jej, ale zignorowała to.

— Przerastają cię prace domowe? — zdumiał się Peter.

— To chyba jakieś święto — dodał ze śmiechem Remus.

— Taak — powiedziała ciszej, przełknęła ślinę i wróciła do jedzenia owsianki.

— Dzisiaj mamy taki piękny dzień — odezwał się nagle Syriusz i wszyscy na niego spojrzeli, a Ariana lekko zmarszczyła brwi. — Może byśmy gdzieś się przeszli? Może nad jezioro?

— To dobry pomysł — przyznał Remus z szerokim uśmiechem. — Weźmiemy koc, jakieś jedzenie. Co wy na to?

Wszyscy odpowiedzieli chórem, zgadzając się z nim. Arianie serce zabiło kilka razy szybciej, uśmiechnęła się szerzej do Remusa i dokończyła swoje śniadanie, a po chwili wstała. Gryfoni spojrzeli na nią.

— To my już pójdziemy — powiedziała, patrząc na Matildę. — Ogarniemy koc, ubierzemy się — uśmiechnęła się lekko. — A wy weźcie jedzenie, okej?

Matilda spojrzała niezrozumiale na swoją przyjaciółkę, a ona kiwnęła głową w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Blondynka złapała swój pudding i poderwała się z miejsca, wstając z ławki.

— Nie ma sprawy — powiedział James.

Ariana i Matilda wyszły z Wielkiej Sali, zostawiajac swoich przyjaciół, którzy teraz mogli sobie spokojnie porozmawiać o lekko dziwnym zachowaniu ich przyjaciółek.

— Widzieliście, jak Ariana na nią spojrzała? — mruknął James, gdy wszyscy bardziej się do siebie przesunęli przez zwolnione przez dziewczyny miejsca.

— One coś knują — zauważył Remus i lekko odchylił się do tyłu.

W tym czasie Ariana i Matilda szły po schodach. Szatynce serce biło kilka razy szybciej, a blondynka zajadała się swoim puddingiem, który zabrała z Wielkiej Sali. Ariana szła tak szybko, że Matilda za nią nie nadążała i w pewnym momencie zaczęła aż za nią biec.

— Mogłabyś zwolnić, proszę? — zapytała, doganiając pędzącą Gryfonkę.

— Nie chcę z nimi tam być — przyznała Ariana i zwolniła kroku, przez co Matilda odetchnęła z ulgą. — Po co wyjechał z tą propozycją, gdy wczoraj prawie się pokłóciliśmy? Wie, że to ja na nich nagadałam dla profesor McGonagall. On coś knuje jak zwykle.

Szły korytarzem, mijając grupki innych uczniów, którzy posyłali im pytające spojrzenia, ponieważ one wracały do wieży w tak piękny i ciepły dzień, zamiast korzystać ze świeżego powietrza. Ariana nie zwracała na nich uwagi i znów zaczęła iść coraz szybciej w kierunku wieży Gryffindoru.

— Może wcale nie knuje? Może chce z nami spędzić czas? Tak jak zawsze, co roku — odparła Matilda, a Ariana posłała jej takie spojrzenie, że nie powiedziała tego, co zamierzała.

— Oni zawsze coś knują, nic nie dzieje się bez powodu, Matilda — mruknęła, gdy szły kolejnymi schodami.

Znała Syriusza już na tyle dobrze, że jeśli miał jakiś kolejny pomysł, mógł oznaczać tylko dwie rzeczy: katastrofę albo coś miłego. Częściej jednak była to poważna katastrofa. Ariana nie chciała, aby jej przyjaciele dowiedzieli się o tym, iż zeszłej nocy ich podkablowała, choć przez chwilę myślała, żeby się do tego przyznać. Przecież i tak by nic nie zrobili, ale coś ją powstrzymywało przed zrobieniem tego. Może to, że pewnie chcieliby jej przywalić za kolejny szlaban? Często dostawali kary i mieli już ich totalnie dosyć, ale ciężko było, gdy miało się miano największych żartownisiów wszech czasów.

Weszły do pokoju wspólnego Gryfonów, który świecił pustkami i ruszyły w kierunku ich dormitorium. Ariana przebrała się w cienki sweterek i jasne jeansy, a Matilda nałożyła na siebie bluzkę na ramiączkach i ciemne spodnie. Matilda wzięła gruby koc i obie wyszły z dormitorium, a następnie przelazły przez dziurę w portrecie.

— Mówili coś, gdzie mamy się spotkać? — zapytała Ariana, gdy szły po schodach.

— Nie, ale pewnie będą stać przy wyjściu albo będą już nad jeziorem — odpowiedziała Matilda, niosąc gruby i duży koc. Ariana westchnęła cicho i zaczarowała go, żeby lewitował za nimi.

— Pamiętaj, że jesteśmy czarodziejkami, a nie mugolami.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz