64.

1K 94 30
                                    

Ariana mierzyła otrzymaną sukienkę w dormitorium chłopców. Była sama z Syriuszem, gdyż poprosił swoich przyjaciół, żeby wyszli i im nie przeszkadzali. A najlepiej, to żeby już w ogóle nie wracali. Przebierała się, rzecz jasna, za ich parawanem w kącie pokoju. Syriusz leżał rozwalony na łóżku. Byłoby to słodkie, że jej nie przeszkadza, ale oczywiście w pewnym momencie musiał wstać, wystraszyć ją i jeszcze zapewnić, że wcale nie musi się ubierać.

— Zobacz — powiedziała wesoło Ariana, wychodząc zza parawanu. Sukienka była w fioletowym kolorze, sięgała jej do kolan, a rękawy miała lekko bufiaste.

— Obróć się — rzekł Syriusz, zrobiwszy obrót palcem wskazującym. Jakimś dziwnym trafem znowu leżał na łóżku. Kiedy to uczyniła, uśmiechnął się. — Jesteś zadowolona?

— Tak, dziękuję! — odparła Ariana, patrząc na niego z szerokim uśmiechem. — Nie musiałeś mi nic kupować...

— Ależ musiałem — wtrącił — wyglądasz zjawiskowo, zresztą jak zawsze. Zapraszam.

Poklepał miejsce obok siebie, a gestem dłoni machnął na znak zaproszenia. Usiadła przy nim, a Syriusz od razu otoczył ją szczelnie ramionami. Poczuła jego usta na swoich i odpłynęła. Ariana wplątała dłonie w jego włosy, czując, że się rozpływa z tej radości.

— Dziękuję ci za ten prezent jeszcze raz — wyszeptała między pocałunkami.

— Drobiazg — powiedział, mocno trzymając dłonie na jej talii. — Ale, jak mówiłem, również pięknie wyglądałabyś bez niej...

— Syriusz! — mruknęła, na chwilę się odsuwając. — Zapominasz się.

— Oj tam, oj tam — szepnął, patrząc jej w oczy. Zawstydziła się, a on się uśmiechnął. — I tak nic wbrew twej woli nie zrobię.

Ariana przewróciła oczami i westchnęła. Syriusz zmarszczył brwi.

— Och, nie o to ci chodzi — rzekł, kosmyk jej włosów zakładając za ucho. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, a on się cicho zaśmiał. — Nie wiesz, w co się pakujesz.

— Skąd wiesz, czy tego nie chcę?

— Odważnie. Zmieniasz się, Arianko, ale jak chcesz.

Odsunął się lekko i ściągnął sweter. Po chwili znów była w jego ramionach, ale leżała już na materacu, na miękkiej poduszce.

— Po prostu nie musisz się tak hamować, Syri — powiedziała wreszcie. Zmarszczył nieco brwi, oparł się na dłoniach, patrząc na nią uważnie. — Przecież cię znam, a twoje tekściki lubię...

— A to też lubisz? — zapytał i pocałował ją w usta.

— Tak...

— A to? — złożył pocałunek na jej szyi.

— Tak...

Syriusz popatrzył na nią dłużej i uśmiechnął się. Tyle myśli biegło mu po głowie w ciągu sekundy, że nie potrafił się na którejś zatrzymać. Jego wzrok powędrował na jej dekolt i nieco niżej. Skarcił się za to. Była taka piękna i mądra, a jednak głupiutka.

— Żałowałabyś tego — powiedział i podniósł się, siadając obok niej. Ariana usiadła w mgnieniu oka.

— Zrób wszystko, bym nie żałowała.

— Co masz na myśli? — szepnął, poprawiając włosy, by nie wpadały mu do ust i oczu.

— Całuj mnie, całuj, aż będzie mdlić. Dotykaj mnie, dotykaj, aż będę miała dość — odpowiedziała Ariana, patrząc Syriuszowi w oczy i lekko przygryzając wargę.

— Tego potrzebujesz na tę chwilę...?

Pokiwała głową. Miał wystarczająco potwierdzeń i zachęt. Podniósł się do siadu, ciągnąc ją za sobą i objął ramionami w talii. Mocno ją pocałował. Ariana nie zawahała się ani na chwilę, co go jeszcze bardziej zachęciło. Dotykał ją po talii, plecach, brzuchu i zatapiał palce w jej włosach. Namiętność między zakochanymi coraz bardziej rosła i rosła. Na każdą zaciśniętą dłoń dziewczyna reagowała cichym jękiem, nakręcając Syriusza. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że miał trochę rozpiętą koszulę, a palce śmigały po zamku na sukience. Trzeźwość zachował na tyle, by go nie rozpiąć.

Ariana była wręcz wniebowzięta. Miała przy sobie osobę, która ją zachwyciła pod każdym względem. Tak długo marzyła o takim momencie, ale bała się mu o tym powiedzieć. Właściwie nie wiedziała dlaczego. Przecież go kochała i ufała mu. Teraz oddawała się tym czułościom z wielkim zapałem. Czuła narastającą adrenalinę w związku z tym, że w każdym momencie ktoś mógłby wejść do dormitorium. A jednak pewnie mało co by się tym przejęła.

Syriusz miał dłonie na jej udach, które co chwilę ściskał z lekką satysfakcją. Tak kusiło go, by pójść dalej, ale coś jednocześnie zatrzymywało.

— I jak? Zaczęło cię już mdlić? — zapytał po czasie, kiedy już zaczął dyszeć. Całował ją cały czas.

— Nie, ani trochę — odszepnęła, ale po chwili odsunęła się jak poparzona. Syriusz popatrzył na nią zdezorientowany. Jego mina była komiczna i pewnie Ariana umierałaby już ze śmiechu, gdyby nie powód, który ją odepchnął. — Mamy na jutro pracę z obrony!

Syriusz przeklnął.

— Rozkręciłem się! — powiedział z żalem i przewrócił oczami. — Wstydziłabyś się, serio.

— Wrócimy do tego, obiecuję, ale musimy to zrobić! — rzekła i wstała szybko z łóżka. Pobiegła za parawan, żeby się przebrać.

— Chciałbym, żebyś na mój widok tak się spieszyła — mruknął obrażony i zszedł z materaca. Wziął sweter i założył, nawet nie zwracając uwagi na to, jak niechlujnie wyglądał.

— Na twój widok to pękam z radości! — odpowiedziała i po chwili wyszła zza parawanu. Przewróciła oczami i stanęła przed nim. — Obrażasz się jak dziecko, Syriusz — zaczęła mu poprawiać koszulę, by wyglądał jak człowiek.

— A jak złamiesz obietnicę, to się jeszcze bardziej obrażę.

— Nie złamię — uśmiechnęła się.

— No, to w drogę, Ariano — mruknął, zupełnie nieprzekonany.

Gdy usiedli przy stoliku w pokoju wspólnym, parę osób dziwnie na nich patrzyło. Syriusz pomógł jej znaleźć parę informacji. Mieli się przygotować z zaklęć niewybaczalnych, tj. znaleźć parę informacji na ich temat. Ariana wypisała wszystko, co mogłoby się przydać. Nie mogła się powstrzymać przed patrzeniem na usta ukochanego. Dziwiła się, że nie robił niczego, by jej przeszkodzić w zrobieniu tego, co zaplanowała. Naprawdę wziął sobie jej obietnicę do serca. To ją trochę niepokoiło, ale jednocześnie cieszyło. Tego właśnie potrzebowała, a w jej głowie wciąż dźwięczały słowa babci: „Jesteś młoda, musisz się wyszaleć!".

Gdyby tylko wiedziała, jak niewiele lat jej radości zostało...

James oczywiście musiał zaczepić Syriusza swoimi głupimi i dwuznacznymi tekstami, a także gestami, które Arianę już irytowały. A Black miał to gdzieś i tylko przerzucał strony w podręczniku. Matilda i Remus zniknęli gdzieś po kolacji, a nikt nie zamierzał ich szukać. Lupin znał cały Hogwart, w życiu by się nie zgubili.

— Kocham cię najbardziej na świecie — rzekł Black, gdy wrócił z łazienki. W rzeczywistości wcale go tam nie było, tylko tak powiedział. Tak naprawdę poszedł do dormitorium i wziął paczkę cukierków. — Kupiłem tobie, ale nie było okazji, no, byliśmy czymś innym zajęci.

— Dziękuję — powiedziała Ariana, naprawdę wzruszona — to już drugi prezent w tym dniu.

— Musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejsza.

Położył dłoń na jej policzku z uśmiechem.

— Obgadaliśmy już wszystkie problemy, prawda? — zapytał Syriusz, a ona kiwnęła głową. — A więc czas na przyjemności...

Pocałował ją czule.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz