62.

1K 92 24
                                    

— Hej, Lily wyszłabyś dziś ze mną do Hogsmeade? — zapytał James, uśmiechając się nerwowo. Starał się nie poprawiać włosów, które ułożyła mu Matilda. Ariana idealnie zawiązała jego krawat. Wszyscy przygotowali Pottera, by w końcu jak najlepiej wypadł przed swoim obiektem westchnień.

Lily odwróciła głowę od Dorcas Meadows. Uśmiech na chwilę spełzł z jej twarzy, ale w wyrazie Jamesa było coś, co spowodowało, że się nad nim zlitowała i zgodziła się.

Potter aż do wyjścia z Hogwartu skakał wszędzie ze szczęścia. Nadawał jak szalony o tym, że w końcu życie się do niego uśmiechnęło. Dziwił się, że Lily naprawdę się zgodziła. Wszyscy byli z niego zadowoleni i wcale ich swoim zachowaniem nie denerwował. Każdy przygotowywał sam siebie do wyjścia.

Nadszedł moment opuszczenia Hogwartu. Na podwórku wiał zimny wiatr i zanosiło się na mżawkę. Tłumy uczniów przepychały się między sobą, głośno rozmawiając o tym, gdzie postanowią się udać. Między nimi stali Ariana i Syriusz.

Dziewczyna była szczelnie okryta, buty miała ładnie zawiązane, a szalik na szyi idealnie opleciony. Dłonie trzymała w kieszeniach swojego grubego płaszcza. Syriusz był jej przeciwieństwem. Niechlujnie zarzucił kurtkę na ramiona, odsłaniając sweter i białą koszulę pod nią. Włosy miał rozwiane we wszystkie strony świata, a ręce w kieszeniach spodni. Rozglądał się, marszcząc lub unosząc brwi na widok innych uczniów.

— Zapnij się — powiedziała Ariana, a Syriusz na nią spojrzał i uśmiechnął się lekko. — Będziesz chory, zapnij się.

— Oj tam, będzie dobrze — odparł dziarsko.

Przewróciła oczami i podeszła do niego bliżej. Zapięła jego kurtkę i spojrzała na jego bezczelny wyraz twarzy. Uśmiechnęła się.

— Od razu lepiej.

— Teraz będzie mi za ciepło — poskarżył się od razu.

— Głupoty gadasz, jest listopad i wieje wiatr. Jeszcze cię coś złapie i będzie — powiedziała stanowczo.

— Dobrze, się nie denerwuj — rzekł Syriusz lekko lekceważąco i złapał ją za rękę. — Swoją drogą, mogłabyś nałożyć jakąś czapkę. Tu leje, wieje. pizga złem.

— Nie wzięłam, zapomniałam — przyznała Ariana, dopiero teraz to zauważając.

— Ach, ciekawe w kim taka zakochana jesteś, że o ubraniach zapominasz — odpowiedział Syriusz i prychnął cichym śmiechem. — Następnym razem możesz postawić na inną część garderoby...

Ariana uderzyła go lekko w brzuch.

— Weź — rzuciła.

Pokręcił głową i wyciągnął swoją czapkę z kieszeni kurtki. Stanął przed nią, zmuszając ją do zatrzymania się.

— Żartuję, kochanie — powiedział i założył jej czapkę, poprawiając włosy. — Cudownie wyglądasz, za to możesz wziąć parę rzeczy z mojej garderoby.

— Nie będzie ci zimno? — zapytała niepewna.

— Nie, mi ciepło. Martwię się bardziej o ciebie niż o siebie — końcówkę powiedział trochę ciszej, ale Ariana i tak to słyszała. Uśmiechnęła się.

Obeszli większość Hogsmeade, rozmawiając się i śmiejąc w niebogłosy. Miasteczko zostało pięknie udekorowane na Noc Duchów. W oknach i drzwiach stały wydrążone i palące się dynie. W sklepach dominowały czarno pomarańczowe barwy, a sprzedający mieli na głowach duże czarne kapelusze z zakrzywionymi czubkami.

Tymczasem Matilda i Remus byli w Miodowym Królestwie. Kolejka ciągnęła się aż do drzwi, a nawet gdy się spieszyli, nie zdążyli być chociaż w jej połowie. Długo więc musieli czekać na swoją kolej. Matilda kupiła wiele przeróżnych czekolad dla Remusa, a on o mało się nie spalił ze wstydu. Chciał za to zapłacić, ale ona się postawiła. Wymusił na niej jednak niesienie tej torby ze słodyczami.

— Czytałem ostatnio taką książkę — powiedział, zanim coś jeszcze dodała. — Włochaty pysk, ludzkie serce.

— Tak? I o czym była? — zapytała Matilda, łapiąc go za rękę i uśmiechając się, jakby już zapomniała o tej krótkiej sprzeczce.

— O walce czarodziejów z likantropią...

— Chcę ją przeczytać — wtrąciła, a on otworzył szerzej oczy. — Chcę poznać inne perspektywy futerkowego problemu. Może jakoś mi to pomoże i odkryję, jak ci mogę ulżyć — uśmiechnęła się.

— Kocham cię, stokrotko — powiedział Remus, unosząc jej dłoń do swoich ust. — Jesteś cudowna — złożył pocałunek na jej wierzchu, a później wewnątrz.

— Kocham cię, wilczku — odparła Matilda z szerokim uśmiechem i iskierkach w oczach.

Akurat wpadli na Arianę i Syriusza. Razem poszli pod Trzy Miotły. Przy jednym stoliku siedzieli Lily i James, a Peter przy innym, sam. Powiedział, że chce samotnie spędzić te kilka godzin i się gdzieś później najwyżej spotkają, gdy pozostali zaproponowali mu dołączenie się do nich.

Usiedli przy Peterze i zerkali co jakiś czas na Pottera. Wyglądało na to, że dobrze dogadywał się z Lily. Gdy Remus i Syriusz przynieśli po kufrze kremowego piwa, przesiedli się do nich. Rozmawiali, śmiali się i popijali cudowny napój. To był jeden z najlepszych wypadów do Hogsmeade w całym życiu Ariany.

Czuła się niesamowicie przy swoich najlepszych przyjaciołach. Od śmiechu bolał ją brzuch. Najwidoczniej też coś się wydarzyło między Lily i Jamesem, ponieważ chłopak aż promieniował euforią. Arianę również to cieszyło. W końcu Potter długi czas poświęcił, by jakkolwiek zagadać ją tak, żeby go nie odtrąciła. To musiała być dla niego cudowna chwila.

Ariana dodatkowo miała obok siebie swoją pierwszą i największą miłość. Mogła trzymać go za rękę, droczyć się i posyłać mu w powietrzu buziaki. Chociaż na chwilę oboje mogli zapomnieć o koszmarach z przeszłości, które niekiedy ich nawiedzały. Cudownie było mieć kogoś, dla kogo było się w stanie poruszyć niebo i ziemię, byle go uszczęśliwić. Ariana dawno się tak nie cieszyła. W końcu wszystko szło po jej myśli. Jamesowi najwidoczniej też się udało, a Remus miał zapas czekolady.

Radości nie było końca, nawet kiedy wyszli spod Trzech Mioteł.

Chłód spotkał się z ich rozgrzanymi ciałami, nie do końca jeszcze zakrytymi okryciami wierzchnimi. Matilda lekko się zatrzęsła, zapinając w pośpiechu kurtkę i zakładając czapkę na głowę. Wszyscy jednak nadal byli w wyśmienitych humorach.

Ruszyli ulicą, a wtedy Ariana pisnęła, poślizgując się na mokrych od deszczu kamieniach.

Syriusz złapał ją mocno za ramię, a serce na chwilę mu stanęło. Na szczęście dziewczyna nie upadła. Roześmiała się za to głośno, a on razem z nią.

— Spokojnie, nie chcemy wypadków — powiedział Syriusz, a Ariana stanęła na równe nogi. — Już dobrze?

— Tak, już dobrze — odparła przez śmiech. — Uch, to byłoby mocne.

— Uspokój się, szatanico, sam ledwo się na nogach utrzymałem i cię złapałem — rzekł.

— Syriuszek to dzisiaj w formie — zażartował James, mrugając do niego porozumiewawczo.

— Weź, czubie — zaśmiał się.

— O co chodzi? — zapytała Ariana.

— Myślę, że Łapa sam ci to wyjaśni — wtrącił się Remus — ale nie obiecuję, że ci się to spodoba.

— Zaczynam się bać...

— Nigdy się nie zastanawiałaś, dlaczego tak często chłopcy narzekają na brak papieru w łazience? — odezwał się James.

— To katarek — powiedział Syriusz.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz