70.

805 67 3
                                    

— Przepraszam, nie powinienem — zaczął speszony Snape i od razu się od niej odsunął.

— Dziękuję, Severusie — odparła Ariana, biorąc kilka głębokich wdechów. Do oczu prędko napłynęły jej łzy. — Wyrzucą go — powiedziała łamiącym się głosem i wyprostowała się.

— Prawdopodobnie — mruknął Ślizgon.

— Nie mogą tego zrobić — pokręciła głową -- nie mogą... — zaczęła się rozglądać po tłumie już rozchodzących się uczniów. — Gdzie jest James? James!

Głos jej się załamywał, nigdy nie widziała tak zdenerwowanej profesor McGonagall i czuła w kościach, że Syriusza wyrzucą ze szkoły. Powtarzała sobie, że nie mogą tego zrobić, ona musi coś zrobić, by temu zapobiec.

— Ariana? — Potter znalazł się przed nią ze zmarszczonymi brwiami i dezorientacją na twarzy. — Co się dzieje? Mówią, że Łapę zabrała wściekła McGonagall.

— Oni go chyba wyrzucą, James — powiedziała rozstrzęsiona. - -Nie możemy im na to pozwolić — łza popłynęła po jej policzku, a Rogacz szybko ją otarł. — Do Dumbledore'a.

Wręcz biegli do gabinetu dyrektora. Ariana rozpłakała się na dobre, a James cały czas zapewniał ją, że nic się nie stanie i wszystko będzie dobrze. Powiedziała mu, co się wydarzyło, co skomentował tym, że w sumie to należało się Regulusowi. Dostał za to od niej w ramię. Nie bolało, ale teatralnie złapał się za to miejsce i udawał, że go znokautowała.

W końcu stanęli przed posągiem chimery, która strzegła wejścia do gabinetu. Ariana wytarła policzki i oczy rękawami szaty.

— Czekoladowa żaba - -rzucił James, a posąg odsunął się i przepuścił ich.

Popatrzyła na niego, ale oboje wyglądali na zszokowanych.

— Skąd...?

— Nie wiem, strzelałem — powiedział i po chwili biegli po schodach.

Gabinet miał owalny kształt, a na jego ścianach wisiały portrety wcześniejszych dyrektorów szkoły. Tuż za biurkiem znajdował się regał, na którym stała Tiara Przydziału, na ten moment uśpiona. W pomieszczeniu znajdowały się również: kominek, myślodsiewnia i wiele srebrnych instrumentów, a także regały z książkami. Przed biurkiem stali bracia Black z profesor McGonagall, a Dumbledore siedział po drugiej stronie.

— ...w takim przypadku musimy rozważyć wydalenie pana Blacka ze szkoły...

Wszyscy obrócili się, a Ariana zapukała w otwarte drzwi.

— Przepraszam, ale nie możecie go wyrzucić.

— Redmayne, co ty tutaj robisz? I Potter? — odezwała się surowo profesor McGonagall, robiąc krok w ich stronę. — Proszę natychmiast wyjść.

— Panie dyrektorze, proszę — powiedziała dziewczyna, a łzy znowu nagromadziły się w jej oczach. Patrzyła na Dumbledore'a błagalnie. Nie zwracała uwagi na Syriusza, który ruchami głowy zdecydowanie chciał jej coś przekazać. — Nie zasłużył na to...

— Wielokrotnie łamał regulamin — wtrąciła surowo nauczycielka. — Pomimo ostrzeżeń nie poprawił się, a ostatnio nie zjawił się na szlabanie, biorąc pod uwagę sytuację związaną z Zakazanym Lasem. Ma na ciebie zły wpływ, Redmayne. Nie kwestionuj tego.

— Nie zna pani Syriusza, to cudowny chłopak — powiedziała Ariana, a broda jej zadrżała, a potem warga. — Jest przekochany, opiekuńczy, mądry... — urwała, by wziąć wdech. — Nie możecie tego zrobić.

— Panie dyrektorze — wtrącił James, patrząc na Syriusza z wielkim bólem — znam go od tylu lat, jest dla mnie jak brat, nie zasłużył na to. Ostatnio uratował Arianę przed tragedią, mogłaby już nie żyć. Czy to się nie liczy?

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz