Tymczasem Matilda i Remus siedzieli na kanapie w opustoszałym pokoju wspólnym. James i Peter poszli do dormitorium, a Lupin powiedział im, że chce z dziewczyną poczekać na Arianę i Syriusza. Pettigrew to kupił, ale Potter posłał im jeszcze głupi uśmieszek, na co Lunatyk przewrócił oczami. Gdy tylko wszyscy już wyszli i zostali całkowicie sami, zaczerwienił się i wyciągnął ramię do Matildy. Uśmiechnęła się nieco nieśmiało i przysunęła się do Remusa, przytulając się do niego. Objął ją, delikatnie kładąc dłoń na jej talii.
— Cieszę się, że mamy chwilkę dla siebie, stokrotko — powiedział, rumieniąc się wciąż, a Matilda nie mogła się nie uśmiechnąć. — Pójdziesz ze mną do Hogsmeade w Noc Duchów, prawda? — zapytał ciszej, a serce biło mu tak szybko, że nie mógł wytrzymać. — To jeszcze daleko do tego, ale... sama rozumiesz — mruknął zakłopotany — chciałbym to mieć wcześniej zaplanowane.
— Pójdę, pójdę — rzekła, uśmiechając się i wciąż się do niego przytulając. — Co myślisz o Arianie i Syriuszu? — zapytała nagle.
— Cóż, wiesz... — zaczął, nie wiedząc, co powiedzieć. — Są dość... interesujący, ale boję się, że Łapa coś zrobi złego... Widzisz, on nie bardzo rozumie, czym jest miłość i może się to skończyć tragicznie. Dobrze, że z nim rozmawiałaś, ja też coś może spróbuję... James by namieszał. Już w wakacje mówił, żeby ją zostawił.
— A niech tylko spróbuje — zagroziła Matilda — zrobił już jej wystarczającą nadzieję... jeszcze dzisiaj jak ją złapał... Zabiję go, jeśli złamie jej serce, i mówię to całkowicie poważnie, Remi.
Lupin zarumienił się na to określenie. To już był ten moment ich relacji, kiedy zawsze dosyć intensywnie reagował na różne miłe gesty z jej strony. Serducho zabiło mocniej, a przez chwilę miał wrażenie, jakby powietrze zgęstniało. Zrobiło mu się nie tyle, że gorąco, ale też miło. Była jedyną radością w jego szarości i smutku.
— Wiem, stokrotko, sam bym to chętnie zrobił — rzekł, delikatnie dotykając jej talii, wciąż się wstydząc.
Wszystko robił tak ostrożnie, jakby bał się, że postanowi go odtrącić, a to byłoby już wystarczającym ciosem w serce.
Remus nie był do końca pewny tego, co czuł do Matildy, ale jedno wiedział na sto procent: zauroczył się w niej na zabój i nienawidził siebie za to, czym się stał. Teraz jego stan fizyczny znacznie poprawił się, ale na ciele miał tyle blizn po ostatniej pełni, że wstydził się założyć bluzki z krótszym rękawem. Miał zakryte nogi, że nawet kawałek skóry nie był odkryty, a wybrał dłuższy sweter, że sięgał mu aż do palców i nie próbował go podciągać. Tej nocy był wyjątkowo nieznośny i głośny, a w pewnym momencie skoczył na Jamesa w celu zabawy, ale Potter odebrał to inaczej i uderzył go porożem. Remus miał teraz pełno ran i musiał chodzić do pani Pomfrey, by mu smarowała je maściami.
Matilda przysypiała już w jego ramionach, ale on nie zamierzał jej puścić. Wyglądała tak pięknie, że nie miał serca jej ruszać. A nawet zaczął głaskać ją po włosach, a drugą ręką po talii, przy tym drugim rumieniąc się aż po uszy. Dla niego było to bardzo... intymne, ale jej to zupełnie nie przeszkadzało. W pewnym momencie lekko zsunęła się na jego kolana, przyciągając do siebie nogi.
Serce Remusa na chwilę stanęło, a później biło z okropną szybkością. Przełknął ślinę, a policzki go parzyły, kiedy powrócił do delikatnego głaskania Matildy po włosach. Lekko dotknął jej twarzy, zabierając kosmyki niesfornych kudłów. Uśmiechnął się do siebie, rozczulony. Jego stokrotka była przecudowna.
W tym czasie Ariana i Syriusz wracali już do wieży. Ich głównym zadaniem stało się to, by przejść niepostrzeżenie przez zamek, a nie było to łatwe, gdyż na każdym kroku napotykali prefektów albo nauczycieli, gdzieś w oddali słysząc również Irytka.
— Po co tak się denerwujesz? — zapytał szeptem Syriusz, kiedy opierali się o jedną ścianę, czekając, aż prefekt Hufflepuffu zniknie za rogiem.
Ariana bała się, że znajdzie ich jakiś nauczyciel i będą mieć poważne kłopoty. Przez to była też bardziej nerwowa i wciąż coś mówiła, irytując tym Blacka i wybijając go z rytmu, by niepostrzeżenie trafić do pokoju wspólnego i ciepłego łóżka. Miał już dość jej ciągłego paplania i najchętniej zakleiłby jej usta.
— Bo jeśli ktoś nas znajdzie, to będziemy mieć problemy stulecia! — powiedziała wystraszona, a Syriusz przewrócił oczami. — Dla ciebie to nic, ale moja opinia gwałtownie spadnie! Będziemy mieć kłopoty, Black, a ciebie to nie interesuje.
— I tu masz rację — wtrącił — mnie to nie interesuje, bo i tak moja opinia jest zszargana i nic jej nie naprawi. Ale przymknij się wreszcie, bo robisz niepotrzebne szumy na korytarzu — mruknął o wiele ciszej i wychylił się, by zobaczyć, czy prefekt Hufflepuffu już sobie poszedł.
Ale Ariana złapała go za ramię, ciągnąc do siebie.
— Ależ ty mnie irytujesz, Redmayne — powiedział wkurzony — skoro ci mówię, że wrócimy bezpiecznie do wieży, to wrócimy bezpiecznie do wieży, a ty mnie w ogóle nie słuchasz.
— Syriusz...
Ale Black przyłożył palec do jej ust, marszcząc brwi, a drugi do swoich. Ariana spojrzała na niego w zakłopotaniu, ale po chwili usłyszeli damski głos:
— Słyszałeś coś?
— Nie, coś ci się przesłyszało, jak zwykle zresztą — odpowiedział jej lekko poirytowany chłopak. — Przecież na tym piętrze niczego nie ma... Że też musieli mi dać jakąś Puchonkę.
— Dlaczego Ślizgoni są tacy wredni? — zapytała dziewczyna, a słychać w jej głosie było stres.
— Jestem przynajmniej szczery, bo wy to wciąż pałacie tą miłością do wszystkiego, aż do porzygania — powiedział drwiąco. — Gdyby to jeszcze było prawdzie, a to tak nieszczere, że nie mogę na ciebie patrzeć.
— A mówiłam Dumbledore'owi, że nie zamierzam z tobą mieć patroli — rzekła zestresowana, ale i smutna. — Uważasz, że to nieprawdziwe, ale mylisz się. Wszystko jest od serca.
Chłopak westchnął i postukał chwilę nogą.
— I tak ci nie uwierzę, mała wredoto — odparł, o wiele łagodniej niż wcześniej. — Chodźmy lepiej na górę, tutaj niczego nie ma.
Ariana i Syriusz przysłuchiwali się tej dziwnej rozmowie ze zmarszczonymi brwiami, a później jedynym dźwiękiem były oddalające się kroki prefektów. Kiedy ucichły całkowicie, Black prychnął śmiechem, zabierając palec z ust dziewczyny. Spojrzał na nią. Była lekko blada.
Syriusz uśmiechnął się. Bez wątpienia Ariana była jedną z najładniejszych dziewczyn w Hogwarcie, a przez głowę przeszła mu myśl: ładna dziewczyna i przystojny chłopak to bardzo dobre połączenie.
— Chodźmy już - -powiedziała nieco błagalnie.
— Nie jęcz tak — rzucił. — Mamy jakieś plus minus piętnaście minut na znalezienie się na kolejnym piętrze.
Syriusz miał rozejrzeć się po korytarzu, ale coś go powstrzymało. Zawiesił dłużej wzrok na niej, na jej ciele. Wciąż miała jego marynarkę, w której się wręcz topiła, ale on widział w tym coś uroczego. Coś, przez co się uśmiechnął. Spojrzał jej prosto w oczy w taki sposób, że zrobiło im się gorąco. Zerknął na jej usta, a jego serce gwałtownie przyspieszyło bicie, gdy przez myśl przeszła jedna rzecz.
Wtedy Syriusz przypomniał sobie, jak razem siedzieli u Slughorna, a wtedy było mu już wyjątkowo gorąco. Przełknął ślinę, znów patrząc prosto w jej oczy.
A pieprzyć to.
Machnął krótko ręką.
Podszedł do niej, jedną dłoń kładąc na jej policzku, a drugą na ścianie, lekko ją na nią popychając, i pocałował ją.
Wtedy motylki w brzuchu Ariany eksplodowały.
CZYTASZ
Herbata z mlekiem | Syriusz Black
Fanfiction🍵"- Co robisz? - spytał Syriusz, patrząc jak Ariana dolewa mleka do swojej herbaty. - No jak to co? Robię herbatę z mlekiem." Ariana najlepiej odnajduje się w stosach książek, najlepiej podręczników do przedmiotów szkolnych. Poprzeczkę stawia bardz...