27.

1.5K 111 80
                                    

— Tato, słyszałeś o Zakonie Feniksa? — zapytała Ariana po jednym z lipcowych obiadów. Zabrała się za zmywanie naczyń, podczas gdy Corey czytał gazetę i palił fajkę, a Judith poszła po pranie.

— Coś mi się obiło o uszy — odpowiedział mężczyzna, przewracając stronę czasopisma. — A co?

— Tak tylko pytam — rzekła szatynka, lekko wzruszając ramionami, ale serce jej przyspieszyło. — A my... czy my dołączymy do Czarnego Pana?

— Nie, córko — odparł z westchnięciem. — To za dużo roboty, a mugole... niech sobie żyją. Póki się nie wiążą z nami, czysto krwistymi czarodziejami, to wiszą mi.

Ariana pokiwała głową odkładając talerz na suszarkę. W powietrzu unosił się nieprzyjemny i intensywny zapach ziół. Otworzyła okno na oścież, a Corey uniósł wzrok znad gazety. Mruknął coś pod nosem, ale nie wstał, a dalej palił fajkę. Ariana skończyła zmywać i wytarła dłonie ścierką, którą później ładnie ułożyła.

— Babcia coś pisała? — zapytała nieśmiało, a bicie serca jej przyspieszyło.

— Tak, zabierze cię, jeśli odrobisz wszystkie prace domowe.

— Ale... zrobiłam je już, tydzień temu — powiedziała.

Corey opuścił gazetę i popatrzył na nią spod zmarszczonych brwi.

— Wszystkie? — Ariana pokiwała głową. — Jesteś pewna? — znów przytaknęła. Westchnął. — Stara wiedźma i tak planowała tu przybyć... zaraz wyślę do niej sowę, możesz zacząć się pakować.

Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać: ucałowała ojca w policzek i pobiegła na górę do swojego pokoju. Wyciągnęła torbę i zaczęła w popłochu zbierać wszystkie ubrania na najbliższe cztery tygodnie. I tak rodzice by ją kilka dni przed rozpoczęciem roku zabrali... Uśmiechnęła się szeroko, wkładając książki i... różdżkę. Babcia zawsze pokazywała jej setki różnych i bardzo przydatnych zaklęć. Nigdy ich nie wypowiadała, ale ćwiczyć ruchów dłoni nikt nie mógł jej zabronić.

— To będą cudowne wakacje, Ariana — szepnęła do siebie, uśmiechając się lekko. — Nie zepsuj tylko tego...

Spakowała też na wszelki wypadek kilka podręczników, gdyby ojciec chciał wysłać jej list o tym, że ma się uczyć. Trzeba było być przygotowanym na każdą okazję.

Drzwi nagle się otworzyły i do pokoju weszła jej mama, lekko uśmiechnięta.

— Cieszysz się? — zapytała, a Ariana usiadła na łóżku i kiwnęła głową. — Mama na pewno oszaleje ze szczęście, jak cię zobaczy... Już i tak widujecie się rzadko — westchnęła i przysiadła obok.

— Nazwał babcię starą wiedźmą — powiedziała, nie kryjąc już złości, a Judith zacisnęła zęby.

— Nie przejmuj się, kochanie — odparła i przytuliła ją do siebie. — Nie ma co w niego wnikać, naprawdę... 

Ariana prychnęła jedynie. Widywała się z nim zaledwie raz w roku, ponieważ na święta i ferie nie wracała do domu, a i tak miała dość. Jej oaza spokoju zostawała naruszana w wakacje. Stresowała się na każdym kroku i źle to na nią działało. U babci natomiast miała pełną swobodę, bo Doris pozwalała jej na wszystko i traktowała jak cud świata. Jednakże nie Ariana była najbardziej pokrzywdzona, tylko Judith, która spędzała z nim najwięcej czasu. Brakowało jej jedynie odwagi, by się postawić.

Judith delikatnie pogładziła włosy córki z ledwo widocznym uśmiechem. W oczach już miały zalśnić łzy, ale powstrzymała je.

— Naprawdę, nie musisz się martwić... wszystko będzie dobrze, jeśli tylko wrócisz od mamy... obiecuję ci to.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz