34.

1.5K 106 33
                                    

Ariana pilnowała Huncwotów jak oka w głowie, a James przybierał się do tego, żeby w końcu ją przeprosić. Przychodziło mu to jednak z dużym oporem. Matilda nie odstępowała Remusa, mimo że zaczął być nerwowy i wiele razy szybko wychodził z równowagi. Redmayne była niemalże pewna, że to właśnie James albo Peter jest wilkołakiem. Za to zbliżyła się jeszcze bardziej do Syriusza, będąc pewną, że wyśpiewa jej wszystko jak na tacy.

— Jacyś wy ostatnio osłabieni jesteście — powiedziała, idąc z Blackiem korytarzem na obiad do Wielkiej Sali.

Chłopak co chwilę poprawiał włosy i rozglądał się za Remusem, czy aby wszystko z nim dobrze. Szukał też wzrokiem Snape'a, mając dziwne wrażenie, że ich na okrągło śledzi. Severus dostał rozkaz rok temu, że za żadne skarby nie może wydać ich tajemnicy, ale nic się nie zmieniło w ich codzienności — wciąż za nimi chodził i pilnował, czy nie robili niczego nielegalnego.

— Luniek mówił, że to jakiś wirus, aż dziwne, że ciebie jeszcze nie złapał — odpowiedział Syriusz i zerknął na nią z delikatnym uśmiechem. — Powinnaś uważać na takie rzeczy — i odsunął się o krok — to tak dla bezpieczeństwa.

— Jakoś ty z tej czwórki wyglądasz najlepiej, a nikogo innego nie złapało. Czy to nie dziwne, że tylko wy w całym Hogwarcie na coś chorujecie? — zapytała Ariana, mając nadzieję, że wpadnie.

— Może coś złapaliśmy z wakacji? Co prawda Glizdogona nie było, ale przecież i tak śpimy w jednym pokoju. A ja i tak zawsze byłem najodporniejszy — uśmiechnął się szeroko, a szatynka zacisnęła pięść. Tak blisko było... Skąd ten Black miał tyle pomysłów?

— Czekaj — mruknął nagle, zatrzymując się. Ariana stanęła i spojrzała na niego w niezrozumieniu. — Widzisz to, co ja widzę? — zapytał i złapał ją za ramię, przyciągając do siebie.

Serce zabiło jej szybciej przez nagły ruch i rozglądnęła się po korytarzu. W tłumie uczniów zauważyła Regulusa Blacka, trzymającego za rękę Tracy. Gdy tylko zauważył starszego brata, od razu puścił Ślizgonkę i lekko ją popchnął w kierunku Wielkiej Sali, kiedy spojrzała na niego w szoku.

— Mały gówniarz — warknął pod nosem Syriusz i również ruszył na obiad.

— I po co się tak unosisz? — zapytała spokojnie Ariana, idąc obok Gryfona. — Przecież może się zakochać, jest człowiekiem jak ty.

— Jest walniętym i zakochanym w Voldemorcie kretynem, który za dobrze i tak nie skończy — powiedział ze złością Black, przyspieszając kroku.

Szatynka przewróciła oczami z lekką irytacją i westchnęła. Tego dnia James ją przeprosił i oboje wreszcie się pogodzili, a Syriuszowi dzięki temu było lżej na sercu. Chociaż najważniejsze osoby w jego życiu nie rzucają się sobie do gardeł.

— Pełnia niedługo — powiedziała w pewnym momencie na obiedzie, a chłopcy popatrzyli na nią z zaniepokojeniem. Matilda lekko zbladła. — Podobno w naszym lesie grasują jakieś wilkołaki. Ciekawe czy to prawda.

Ariana miała jeden prosty plan: w końcu dopaść przyjaciół, ale wszystko szlag trafił, kiedy siódmego września po lekcjach Huncwoci zniknęli. Zdenerwowała się.

— Wiedziałam! — rzekła, chodząc po dormitorium tam i z powrotem. — Wiedziałam, że coś ukrywają. To przecież niemożliwe, że znikali akurat podczas pełni. A może nie jeden jest wilkołakiem...?

Tymczasem James i Syriusz szli z Remusem, trzymając go z obu stron, bo było mu zbyt słabo, żeby dał radę utrzymać się na równych nogach. Wszyscy czworo znajdowali się pod peleryną niewidką, mimo że ledwo się mieścili.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz