53.

1.2K 99 45
                                    

Nikt się nie odzywał. Wszyscy byli tym sparaliżowani, więc w pomieszczeniu panowała grobowa cisza.

— Przepraszam, że ci nie powiedziałem — odezwał się w końcu Remus i mocno objął Matildę. — Przepraszam, tak bardzo się wstydziłem, a ty się boisz...

— Nie masz czego się wstydzić — szepnęła, wtulając się w zagłębienie jego szyi. — Jesteś najcudowniejszym chłopakiem, jakiego w życiu poznałam...

— A ja? — mruknął Syriusz, ale James strzelił go wierzchem dłoni w ramię. Spojrzał na przyjaciela obrażony i założył ręce.

— Nie przerywaj, tu cudowne romanse się dzieją — szepnął Potter do ucha przyjaciela i uśmiechnął się. Naprawdę cieszył się ze szczęścia Lunatyka i pierwszy raz nie czuł się zazdrosny, że tylko on nie ma swojej lubej.

— Och, Matildo... — wyszeptał Remus i przymknął oczy. — Powinienem był ci powiedzieć już dawno, tak to ukrywaliśmy... Ariana... widziała mnie w nocy — przełknął ślinę, bo nie mogło mu to przejść przez gardło — gdyby nie Syriusz... Ach, przepraszam was wszystkich. Matildo, musisz coś wiedzieć...

Zapadła chwilowa, dosłownie trzysekundowa cisza, podczas której napięcie mocno wzrosło. Ariana popatrzyła na nich. Nie potrzebowała widzieć przyjaciółki, by wiedzieć, że bliska była płaczu. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Jeżeli miały miejsce, to poza okiem i wiedzą kogokolwiek. Arianie też było ciężko stać i słuchać przyjaciół, którzy wyznawali sobie czułość. Z jednej strony mogłaby płakać ze wzruszenia i radości, a z drugiej ze smutku. Byli z Syriuszem ze sobą już jakiś czas, ale... gdzieś w głębi serca czuła, że nigdy tego od niego nie usłyszy. Podobno instynkt kobiet był niezawodny.

— Moja stokrotko — kontynuował Remus, biorąc oddech w ciągu tych trzech sekund — zakochałem się w tobie...

James lekko ścisnął ramię Syriusza. Przeżywał to bardziej od Nielsen i Lupina, a przynajmniej tak mu się wydawało. Ariana poczuła łzy w kącikach oczu. To było zbyt piękne, widząc swoją najdroższą przyjaciółkę i przyjaciela, którzy w końcu postawili sobie sprawę jasno. Wiedziała już, że Matilda będzie wychodzić z siebie z radości przez następne kilka dni lub tygodni. To najbardziej ją cieszyło.

Cisza znowu trwała kilka sekund. W końcu Matilda odsunęła się od Remusa i spojrzała prosto w oczy.

— Cieszę się, że nasze drogi się spotkały — szepnęła. Jej twarz wręcz płonęła rumieńcami, ekscytacją i radością. — Nigdy nie wstydź się z powodu własnego pochodzenia, Remi, jesteś przecudowną osobą. Nie zapominaj o tym.

Lupin uśmiechnął się nieśmiało, a i jego twarz zdobiła czerwień. Ariana i Syriusz wymienili krótkie spojrzenie, a ona odwróciła wzrok.

— Ale, Remi, twoje rany — powiedziała nagle Matilda, przypomniwszy sobie o przerażającym widoku, jakim uraczył ich James. — Powinieneś od razu iść do Pomfrey...

— Rany nie wyglądają, jakby zostały zadane wilczym pazurami — wtrącił szybko Peter, a Nielsen zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

— I? — zapytała.

— I to, że Pomfrey nie wie, że wychodzimy z Remusem podczas pełni — powiedział posępnie Syriusz — pokaż jeszcze raz — machnął ręką na Lunatyka.

Chłopak odsunął się od Matildy i podniósł koszulkę. Ariana przechyliła lekko głowę. Blondynkę widok tylu ran i zaschniętej krwi brzydził, ale Redmayne się nawet nie skrzywiła. Ale Syriusz miał rację: te rany zdecydowanie różniły się od wilczych pazurów.

— Nie może się dowiedzieć — rzekł szybko James — nikt nie może się dowiedzieć, tak jak o naszej animagii. Będą węszyć, jak Pomfrey nabierze podejrzeń. Może i by nie powiedziała Dumbledore'owi, ale patrzyłaby na nas inaczej. Dumbledore mógłby się temu przyjrzeć.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz