— Zostawcie nas samych — powiedziała Ariana.
Matilda niechętnie podniosła się z podłogi i obarczyła ostatnim spojrzeniem przyjaciółkę. Nie była pewna, co widziała w jej oczach. Smutek, złość, rozbicie, rozczarowanie? Jej limit słów względem Syriusza wyczerpał się i nie zamierzała go dłużej dręczyć. Uważała, że dostał swoją nauczkę. Nie chciała jednak zostawiać Ariany samej z nim. Był zdolny do wszystkiego.
Nikt już nie chciał rzucać obelgami w Syriusza. Pozostali po prostu wyszli w ciszy z dormitorium. On sam nie wiedział, czy miał się cieszyć, czy płakać. Był zły na siebie, że tak się dał omamić jakimś lafiryndom i skrzywdził Arianę, swoją pierwszą miłość.
— Trzy tygodnie — szepnęła parę minut po zamknięciu drzwi — trzy tygodnie czekałam na ciebie, Syriuszu, a ty się nie zjawiłeś. Dwadzieścia jeden dni rozpaczy i złamanego serca.
Obróciła się w jego stronę. Ariana wyglądała na naprawdę rozbitą i smutną, ale nie złą.
— Naprawdę nie chciałem. Dałem się zmanipulować jakimś pustym zazdrosnym lalom, zamiast z tobą po prostu porozmawiać. Ale kiedy zagroziła mi, że coś ci się stanie — pokręcił głową — nie mógłbym do tego dopuścić.
— Za to sam mnie skrzywdziłeś — powiedziała z bólem Ariana, z trudem przełykając ślinę. Głos jej się załamywał, to była ciężka chwila. — Nasz związek był taki krótki, a jaki piękny... Ile minęło? Miesiąc? Chyba nawet mniej...
— To bez znaczenia — wtrącił Syriusz — nic nie dawało mi powodów, bym cię zostawił. Tak samo jak nic mnie nie usprawiedliwia — wziął głęboki oddech i na moment wpatrywał się w sufit. Po chwili spojrzał na nią. — Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała mnie już znać.
Zapadła głęboka, pełna napięcia i dyskomfortu cisza. Nie patrzyli na siebie. Obojgu pękłoby wtedy serce.
— Powiedz mi.
Syriusz spojrzał na nią i zmarszczył brwi.
— Co?
— Powiedz mi to.
— Ale co? — zmarszczył brwi.
Popatrzyła mu w oczy, a w jej zebrały się łzy.
— Powiedz, czy ty mnie kiedykolwiek kochałeś? — zapytała.
Tym razem cisza zapadła z jego strony, a Arianie nogi zrobiły się jak z waty. Złapała się za kolumnę łóżka. Syriusz zrobił krok w jej stronę, by ją złapać, ale spojrzała na niego w taki sposób, że się cofnął.
— W mojej rodzinie nigdy nie było miejsca na miłość — zaczął, choć nie wiedział, dlaczego akurat tak. — Moja matka znęcała się nade mną psychicznie, często mnie biła, a Regulus był jej oczkiem w głowie. Taki cudowny syn jej się trafił. Zawsze pomagał, wierzył w czystą krew, był dumą rodziny, jej cudownym ulubieńcem — wziął wdech, by się nie rozpłakać. — A ja zawsze byłem nikim. Odkąd zacząłem się stawiać, stałem się również zmorą cudownego rodu Blacków, gdzie doprowadzano do kazirodctw i wielu krwawych zbrodni — Syriusz zacisnął zęby. — Ani matka, ani ojciec nigdy nie powiedzieli mi, że mnie kochają, że wierzą we mnie. Dla nich byłem tylko robakiem, paskudnym pasożytem.
Zamilkł. Ariana była bliska płaczu. Tyle nieszczęść na niego spadło...
— Zawsze marzyłem o ucieczce, kochana. Nienawidzę tego domu i ludzi w nim mieszkających. Bałem się tego. Bałem się wchodzić z tobą w głębszą relację, bo dla mnie to wszystko było obce — głos znowu mu się załamał, oczy się przeszkliły. — Nie znałem miłości, nie wiedziałem, czy można temu czemuś ufać. Ale jeżeli o to pytasz... Uwielbiam twój uśmiech, którym rozjaśniasz każdy mój dzień, twoją delikatność, wrażliwość, sposób, w jaki się śmiejesz. Twoje zamiłowanie do książkę i uzdrowicielstwa jest niesamowite. Fascynuje mnie to. Masz cudowne włosy, poczucie humoru, figurę i delikatne usta, które mógłbym całować całymi dniami. Uwielbiam, gdy razem tańczymy do mugolskich zespołów, kiedy mnie obejmujesz i tak pięknie się uśmiechasz. Masz dobre, łagodne serce, które skradłem i cudowną osobowość. Jesteś piękną dziewczyną, na którą po prostu nie zasługuję. Jeżeli to jest miłość, to tak, zakochałem się.
CZYTASZ
Herbata z mlekiem | Syriusz Black
Fanfiction🍵"- Co robisz? - spytał Syriusz, patrząc jak Ariana dolewa mleka do swojej herbaty. - No jak to co? Robię herbatę z mlekiem." Ariana najlepiej odnajduje się w stosach książek, najlepiej podręczników do przedmiotów szkolnych. Poprzeczkę stawia bardz...