31.

1.6K 124 74
                                    

— To cudownie, że już się pogodziliście — powiedziała Matilda w drodze do Wielkiej Sali. Syriusza zatrzymali chłopcy w pokoju wspólnym Gryfonów.

— Tak, też się cieszę — mruknęła Ariana, poprawiając po raz kolejny torbę, ponieważ ciągle jej spadała. — Pełnia jest ósmego, będzie trzeba trochę powęszyć...

— Nie boisz się? W sensie... podobno wilkołaki trochę przed pełnią czują się strasznie i są agresywniejsze...

— Jeśli to Syriusz albo James, to nawet nie zauważymy — westchnęła. — Tak czy inaczej w końcu uda mi się ich rozgryźć.

— Słyszałam, jak Tracy rozmawiała z Regulusem o tym, że Slughorn planuje przyjęcie w przyszłym tygodniu.

— Pełnia jest we wtorek... zobaczymy, czy chłopcy dotrwają do piątku nietknięci. Zresztą zobacz, znikają zawsze razem, a skoro jeden z nich jest wilkołakiem, a na pewno któryś jest, to w jaki sposób z nim wytrzymują? Nie powstał żaden eliksir łagodzący objawy, czy cokolwiek... A może animagia?

— I uważasz, że oni byliby zdolni to opanować? Mają dopiero piętnaście lat!

— Szesnaście — poprawiła ją Ariana — a ja i Syriusz niedługo mamy siedemnaście. Są bardzo zdolni, ale leniwi.

— To ty im robisz większość prac!

— Ale wszystkiego nauczyli się na pamięć i mogę dać sobie rękę uciąć, że gdybyś któregoś z nich o coś zapytała, to odpowiedziałby ci dobrze.

Ariana i Matilda zeszły po schodach na korytarz przed Wielką Salą. Zobaczyły coś, co sprawiło, że Redmayne ciśnienie skoczyło zbyt wysoko. Jakiś Gryfon szarpał się z Severusem Snapem.

— Zostaw go — powiedziała ze złością szatynka i ruszyła do nich, a Matilda za nią. Chłopiec popatrzył na nią i prychnął, łapiąc Ślizgona za włosy. — Chyba wyraziłam się jasno — syknęła i złapała go za rękę.

Gryfon po chwili krzyknął z bólu.

Ariana ścisnęła go za rękę, wbijając mu paznokcie w skórę. Gryfon puścił Severusa i szybko odbiegł, oglądając się co chwilę, czy aby za nim nie idzie. Szatynka uśmiechnęła się nieśmiało do Snape'a.

Jego wargi zadrżały, jakby właśnie miał ją przeprosić, ale po schodach zeszli Syriusz, James, Remus i Peter, więc szybko odszedł.

— A ty co robiłaś? — zapytał Black, a Ariana odwróciła się do niego. — Nie mów, że...

— Jakiś dzieciak się z nim szarpał — powiedziała, zaglądając w głąb Wielkiej Sali, szukając Snape'a.

Parę chwil później cała szóstka siedziała przy stole Gryfonów, nakładając sobie jedzenia. Ariana odruchowo wyciągnęła wszystkie swoje podręczniki i rolki pergaminów, sprawdzając, czy jakichś prac domowych zadanych na lato nie odrobiła.

— Ariano, rok się jeszcze nie zaczął — zauważył Glizdogon, patrząc na te wszystkie rzeczy, które przyprawiały go o dreszcze.

— Wiem, Peter, ale nie jestem pewna, czy wszystkie zadane prace zrobiłam — westchnęła i zmarszczyła brwi. Miała wszystko, ale wciąż wydawało jej się, że czegoś brakuje.

— Wszyscy wiemy, że zrobiłaś — powiedział nagle James znad swojej owsianki.

Ariana uniosła na niego wzrok. Z Potterem jeszcze nie rozmawiała od czerwca, a teraz nagle coś jeszcze jej się przypomniało. Podręcznik do eliksirów wypadł jej z rąk i spadł z hukiem na stół, aż wszyscy Gryfoni podskoczyli. Syriusz zmarszczył brwi.

— To twoja wina — odparła, a on popatrzył na nią w szoku, niczego nie rozumiejąc — to ty zacząłeś się popisywać na korytarzach i dręczyć Severusa, a teraz robią to inni.

— Czy ty znowu zaczynasz? — zapytał z irytacją James, niespokojnie poprawiając się na swoim miejscu.

— Nie, ja chcę to zakończyć — mruknęła — zaczęliście te swoje chore akcje, to może teraz zachowacie się tak, jak powinniście? — zerknęła z wyrzutem na Syriusza, który tym bardziej nie wiedział, o co jej konkretnie chodziło.

— Do czego zmierzasz? — zapytał zaniepokojony Remus.

— Do tego, by James i Syriusz zachowali się jak mężczyźni i w końcu przeprosili Severusa — spojrzała na nich, a oni wymienili spojrzenia.

— Okej, może i zachowywaliśmy się szczeniacko, ale nie ma mowy, że go przeproszę — powiedział Potter, odchylając się nieco i zakładając ręce z wojowniczym wyrazem twarzy.

Brwi Ariany wystrzeliły w górę i popatrzyła na Blacka, ale on bezradnie wzruszył ramionami. Przewróciła oczami i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

— To wy sobie złego robicie, ja za was prac odrabiać już nie będę — oświadczyła poważnie. — Nie, nie chodzi o Severusa. Po prostu uważam, że nie potrzebujecie już mojej pomocy. Swoje zresztą zrobiłam przez tyle lat.

Wszyscy popatrzyli na nią tak, jakby był to dosłownie koniec świata.

— Nie mówisz poważnie — powiedziała w szoku Matilda. — Przecież ty jedyna potrafisz odnajdywać te wszystkie informacje, my tych wypracowań w życiu nie napiszemy!

— To już nie mój problem — odpowiedziała, zamykając torbę i wstała. Wzięła tosta z talerza i przewiesiła torebkę przez ramię.

Odeszła od stołu, kierując się do wyjścia. Wiedziała, że Syriusz zaraz wstanie i znajdzie się obok niej. Tak było. W pośpiechu skończył dwoje jedzenie i podszedł do niej, zrównując z nią kroku. Włożył ręce w kieszenie spodni.

— Dobrze się czujesz? — zapytał, unosząc brew.

— A dlaczego miałabym czuć się źle? — mruknęła spokojnie, wychodząc z Wielkiej Sali.

— Uwielbiasz się uczyć i pomagać nam w wypracowaniach. Co w ciebie wstąpiło, co, moja piękna przyjaciółko?

Ariana zarumieniła się delikatnie na to określenie i nie potrafiła się nie uśmiechnąć.

— Przesadzacie z tym Severusem. Szczególnie James. Nawet nie powinnam się z wami zadawać. Jesteście naprawdę okropni w stosunku do innych — spojrzała na niego krótko, a on poczerwieniał ze stresu. — Zrozumcie, że on jest jeden, a was czterech. Może i Remus palców w tym nie maczał nigdy, ale nie reaguje na to.

— Nie mieszaj w to Luniego, dobra? — zapytał poważnie, a ona prychnęła śmiechem na to zdrobnienie. — A propos maczania w czymś palców... twój ojciec nie żyje, czy ty...?

— Nie — powiedziała od razu i stanowczo, przełykając ślinę — nic nie zrobiłam. Skąd w ogóle te podejrzenia?

— Nienawidziłaś go — rzucił Syriusz.

— A dlaczego ty uciekłeś z domu? — zapytała nagle, a on zmarszczył brwi.

— Miałem już ich wszystkich dość — westchnął i uśmiechnął się lekko — matka jak zawsze prawiła swoje cudowne morały na temat tego, jak czystość krwi jest ważna... bla... bla... bla... a potem coś o tym, że mnie jeszcze za ciebie wyda, bo pochodzisz z dobrego rodu. Ojciec ją we wszystkim wspierał, Regulus bawi się w obracanie dziewczyn... Nienawidzę ich wszystkich.

— Regulus co? — zapytała tak, jakby nie dosłyszała.

— Obraca jakieś dziewczyny, ciągle jakieś sowy stukały w okna, a ledwo się wakacje zaczęły.

— To na pewno Tracy. Spędzają ze sobą więcej czasu niż my — Ariana wzruszyła lekko ramionami, jakby naprawdę mało ją to obchodziło.

— Jeszcze trochę i wujkiem zostanę, zanim skończę szkołę — burknął.

— Oni mają po piętnaście lat, nie wszystko musi się do tego sprowadzać. Prędzej bym ciebie podejrzewała o to.

— Naprawdę uważasz, że z kimś już spałem? — uniósł brew zaciekawiony.

— Po tobie można się wszystkiego spodziewać.

Herbata z mlekiem | Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz