Ariana wyszła z pokoju wspólnego i ruszyła w stronę gabinetu profesor McGonagall. Z jednej strony była strasznie wściekła na Syriusza, ponieważ mimo wielu jej próśb, a nawet rzeczy, jakie mu mówiła, on bardzo ją zawiódł. Przecież wiedział od samego początku, jaki miała stosunek do ludzkiej krzywdy, a na jej oczach to robił. Razem z Jamesem upokarzali Severusa, odkąd tylko pamiętała. Ale ostatnio już zaczęli przeginać.
Szła zdenerwowana przez korytarz. Nikogo na nim nie było. Starała nie wnikać w zaczepki różnych postaci z obrazów, którzy ciągle ją pytali, dokąd zmierza o tak późnej porze i dlaczego jest sama. Nie odpowiadała, a tylko przyspieszyła kroku.
Była już przy zakręcie, za którym miał być gabinet profesor McGonagall. Uśmiechnęła się lekko, ale wtedy usłyszała kroki za nią. Zatrzymała się i szybko obejrzała, by sprawdzić, czy to aby nie jest Filch.
Zobaczyła jednak znajomą postać Syriusza i westchnęła zrezygnowana, znów odwracając się w stronę rogu.
— Ariana, zaczekaj, proszę! — mruknął Syriusz, podchodząc szybko do niej. Złapał Arianę za ramię i lekko szarpnął, by się zatrzymała.
— O co ci chodzi? — pisnęła przerażona, gdy mocno nią szarpnął.
— Przepraszam... — spojrzał na nią z wyraźnym smutkiem. — Proszę, nie idź do McGonagall.
— Przegięliście — powiedziała stanowczo, wyrywając ramię z jego uścisku i spoglądając w jego oczy. — Ty przegiąłeś. Zawiodłam się na tobie, Syriusz.
Syriusz spojrzał na nią i westchnął. Pomału zaczęło to do niego docierać, jak bardzo swoim zachowaniem ją skrzywdził i zawiódł. Teraz już nawet słowa Jamesa go nie obchodziły.
— Przepraszam, Ariana — przejechał ręką po swoją włosach, odgarniając je do tyłu. — Tak bardzo cię przepraszam. Wiesz, że tobie nigdy bym czegoś podobnego nie zrobił.
— Przepraszasz mnie tak już od pierwszego roku i jakoś ciągle robisz to samo, jak tylko się odwrócę — powiedziała Ariana, biorąc głębszy wdech. — Nie wiem, co James ma do Severusa, ale naprawdę, już przeginacie. Zachowujecie się jak nadęte jedenastolatki.
— Jamesowi podoba się Lily, a Severus ciągle wokół niej krąży.
— Okej, więc to jest ten sekret, którego James nigdy nie chciał mi i Matildzie zdradzić? — zapytała, a Syriusz kiwnął głową lekko zakłopotany. — I dlaczego mi to mówisz? To przecież nic nie zmienia.
— Może i nie, ale już wiesz, o co takiego chodzi.
— Jeśli James nie ma lepszego pomysłu, niż prześladowanie kogoś, to naprawdę nie dziwię się Lily, że go nie chce. A do tego ty właśnie pokazałeś, jakim jesteś przyjacielem, wyjawiając jego sekret.
Ariana obróciła się i poszła w stronę rogu, by w końcu zapukać do gabinetu profesor McGonagall. Z jednej strony czuła potworną chęć zrobienia tego, a z drugiej nie chciałaby wyjść na jakąś skarżącą się. To pierwsze jednak było o wiele silniejsze.
Syriusz tylko ją obserwował i miał nawet małą nadzieję, gdy widział, jak się waha. Uśmiechnął się lekko pod nosem, jednak ten uśmiech szybki znikł, gdy Ariana zniknęła za rogiem.
Zapukała do pokoju profesor McGonagall i gdy usłyszała „proszę", dobiegające z wnętrza gabinetu, otworzyła drzwi i weszła do środka. Nim zdążyła się odezwać, uprzedziła ją nauczycielka:
— Panienko Redmayne, co tu robisz o tej porze? Nie powinnaś już spać? — profesor McGonagall była ubrana w swój szlafrok, z mokrymi włosami i stała przed biurkiem, zerkając ze zdziwieniem na Arianę.
— Przyszłam powiedzieć, że w pokoju wspólnym Gryffindoru odbywa się jakaś impreza i nie mogę przez to spać.
Profesor McGonagall lekko się zdziwiła, ale uśmiechnęła się delikatnie, ale i surowo.
— Dziękuję, że mi powiedziałaś. Zaraz tam do nich pójdę i tym, którzy to zorganizowali, załatwię szlaban.
Po tych słowach Ariana wyszła z gabinetu profesor McGonagall i poszła w kierunku wieży Gryffindoru. Syriusza nie było już na korytarzu, co już wcale jej nie dziwiło. Teraz mogła się po nim spodziewać dosłownie wszystkiego. Miała wrażenie, że nie znała swojego przyjaciela.
Weszła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Dalej trwała impreza. Ariana przecisnęła się między uczniami, by przejść do swojego dormitorium. Zatrzymał ją po drodze Remus.
— Ariana! Dawaj do nas, gdzie tak lecisz?! — zaśmiał się, spoglądając na Arianę.
— Nie, dzięki, ale idę już spać — zawołała z uśmiechem, idąc do swojego dormitorium.
Gdy była już w środku, wszystkie dziewczęta dawno spały. Zdjęła swoje miękkie kapcie i wskoczyła pod pierzynę. Niedługo później krzyki uczniów ucichły, a ona mogła spokojnie zasnąć.
Był piękny słoneczny dzień. W pewnej niedużej wiosce w Wielkiej Brytanii stał nieduży domek. Obok niego był drugi - identyczny. Domy dzielił tylko i wyłącznie pojedynczy płotek. W jednym ogródku chodziła wysoka i piękna kobieta z wielką miską z ubraniami. Stanęła przy jednym drzewie, na którym był zawieszony sznurek sięgający do drugi drzewa. Kobieta zaczęła wieszać na nim mokre ubrania. Z domu wybiegł mały chłopiec mający około jedenaście lat.
— Mamusiu, kiedy Ariana wyjdzie z domu? Chciałbym się z nią pobawić — powiedział, biegając wokół swojej mamy, która z uśmiechem rozwieszała pranie.
— Spokojnie, niedługo wyjdzie. Nie martw się.
Chłopczyk pomógł mamie, wyciągając z miski ubrania i podając jej. Kobieta uśmiechnęła się szeroko do swojego synka, w którego była wpatrzona jak w obrazek.
Niedługo później z domku obok wybiegła dziewczynka o długich kasztanowych włosach. Była bardzo urocza, a gdy się uśmiechała, w policzkach miała dołeczki.
Chłopczyk, gdy tylko ją zobaczył, zawołał szczęśliwy:
— Ariana! Jesteś!
Ariana obróciła się w jego stronę z szerokim uśmiechem. Miała dziesięć lat.
— Gerbert! — krzyknęła, podbiegając do płotu, żeby przywitać się ze swoim przyjacielem.
Gerbert również podbiegł do płotu. Był bardzo szczęśliwy, gdy tylko zauważył swoją sąsiadkę jak i zawsze, gdy tylko bawił się z nią całymi dniami.
— Czekałem na ciebie — powiedział, opierając się o płot i zerkając na Arianę. — Mama mówiła, że przyjdziesz... I przyszłaś!
Bawili się ze sobą tak często, jak tylko widywali się za płotem. Chodzili po pobliskich łąkach i lasach. Obie matki były bardzo szczęśliwe, że ich dzieci tak dobrze się dogadywały.
Jedenaste urodziny Ariana spędziła ze swoją rodziną, Gerbertem i jego rodzicami. Chłopiec podarował jej misia, którego specjalnie z mamą kupił w mieście. I do tego specjalnie na niej. Powiedział jej, że gdy tylko będzie go przytulać, będzie o nim pamiętać. Ariana była bardzo szczęśliwa z tego prezentu i nigdy misia nie wyrzuciła.
Jednak Ariana miała pewien sekret przed Gerbetem. Ukrywała swoją tożsamość. To, że pochodziła z czystokrwistej rodziny, jednej z bardziej szanowanych tamtych czasów. Pewnego dnia postanowiła mu o tym powiedzieć, ponieważ nie chciała tego przed nim ukrywać i do tego miała wyjechać do Hogwartu, co oznaczało wiele miesięcy rozłąki.
CZYTASZ
Herbata z mlekiem | Syriusz Black
Fanfiction🍵"- Co robisz? - spytał Syriusz, patrząc jak Ariana dolewa mleka do swojej herbaty. - No jak to co? Robię herbatę z mlekiem." Ariana najlepiej odnajduje się w stosach książek, najlepiej podręczników do przedmiotów szkolnych. Poprzeczkę stawia bardz...