ROZDZIAŁ 7

100 8 18
                                    

Bou tego dnia była wyjątkowo głośna i niesforna. Nie szło nad nią zapanować ani na moment i ani Amy, ani Elizabeth nie wiedziały, czym jest to spowodowane. Nie jadła tyle cukru, aby ten dał takie działanie uboczne. Brandon mógł się cieszyć, że aktualnie przebywa w pracy i nie musi słuchać krzyków swojej wnuczki. Bou roznosiła energia odkąd tylko wstała na swoje małe nóżki. Swój pokój kochała tak samo, jak ten poprzedni, bo wyglądał identycznie, co Amy jej obiecała. Tyle, co ranek minął w szałowej atmosferze, tak popołudniem były obie przywiązane do małej rudowłosej piękności. Nikt nie wiedział, czy ona najadła się szaleju w płatkach, które spożyła na dzisiejsze śniadanie, a może sama sobie czegoś dosypała. Dziecko, jakby urwało się nie z tej ziemi, jakby ją podmienili. A Bou po prostu zobaczyła pewną rzecz, która przysporzyła jej takich emocji. Może i nie powinna była, ale kiedy Amy rano jeszcze spała, dorwała się do jej telefonu. Nie musiała trudzić się nad zabezpieczeniem tego urządzenia, bo znała je dokładnie. Data jej urodzenia nie była niczym zjawiskowym w przypadku jej mamy. Widząc, że na jednej z ikonek aplikacji jest jakieś powiadomienie, postanowiła po prostu wejść. Niczego nieświadoma kliknęła w nie, a jej oczom ukazało się zdjęcie, które obiegło cały świat. Przyjrzała się dokładnie, widząc Styles'a i Tomlinson'a. Wyłączyła jednak urządzenie, kiedy zauważyła, że Amy się przebudza. W głowie miała obraz, który dawno już obiegł cały świat. Nie mówiła otym jednak nikomu w rodzinie, być może dlatego tak dziwnie zachowywała się przez resztę dnia.

Do południa Bou stopniowo się uspokajała, jednak miała małe wybuchy energii i zachcianek. Gdyby może była starsza, miała około dwunastu lub trzynastu lat, śmiało mogliby stwierdzić, że to ten czas, kiedy Bou dojrzewa i czeka ją pierwsza miesiączka. Jednak skoro teraz w wieku pięciu lat ma takie napady, to czego mogą spodziewać się, gdy będzie już w tym wieku. Mieli chwilę spokoju, kiedy dziewczynka postanowiła iść pobawić się na ogrodzie. Pogoda tego lata dopisywała, a ona lubiła powietrze i zabawy na nim, więc musiała to wykorzystać, nawet jeśli bawiła się sama. Nie miała jeszcze znajomych, żadnych nie poznała, jednak nie chciała nawet ich poznawać. Zawsze dobrze czuła się sama ze sobą, w swoim towarzystwie. Niczego jej wtedy nie brakowało, była szczęśliwa, bo mogła być sobą. Zaraz po zabawie przyszedł czas na obiad, na którym Brandon już był. Mógł dostrzec inne zachowanie swojej wnuczki, odkąd przekroczył próg domu po pracy. Dziecko zdecydowanie nie chciało współgrać przy obiedzie. Nie jadła, wręcz rzucała prawie jedzeniem. Kręciła się i wierciła, a nikt nie miał pojęcia, dlaczego. Nic jej nie dolegało, nie była chora, a jej zachowanie od tego poranka zmieniło się diametralnie. Amy miała już powoli dosyć, rozumiała, że to dziecko, ale wszystko wszystkim.

- Bou! - krzyknęła - Albo w tej chwili przestaniesz albo dostaniesz szlaban na bajki.

- Ale mamo! Nie możesz tego zrobić.

- Bou - zwróciła jej uwagę Elizabeth - Twoje zachowanie dziś przechodzi samą siebie. Coś się stało, że taka dziś jesteś?

- Nic się nie stało - nadąsała się.

- Bou - do rozmowy wtrącił się Brandon.

- Dajcie mi spokój - sapnęła, wychodząc z kuchni do salonu.

Usadowiła się na kanapie, krzyżując ręce na piersi. Każdy z domowników rozumiał, że jest dzieckiem, które ma prawo miewać takie dni. Nikt nie miał zamiaru więcej zwracać jej uwagi, bo z tego co widzieli, to tylko pogarszało sytuację. A ona zwyczajnie nie mogła znieść tego, że oni ją okłamali. Osoby, które stały się dla niej ważne, zwyczajnie ją oszukały jak i nawet cały świat. Może miała pięć lat, ale wiedziała, że na świecie są tacy ludzie o tej samej płci, którzy się kochają. Wiele razy w telewizji widziała takie zjawiska, bądź też idąc z Amy ulicą widziała kobiety trzymające się za dłonie lub mężczyzn. Nie rozumiała więc, dlaczego dowiedziała się o swoich idolach ze zdjęcia z telefonu Amy. Cały świat wraz z nią oszalał na punkcie tej fotografii, a ona mając zaledwie pięć lat przeżywała to, jakby zaraz miało skończyć się czyjeś życie. Ale taka już była i nie mogła nic na to poradzić. Nie dane jej było dłużej być samej, kiedy do salonu weszła Amy. Dziewczyna nie mogła patrzeć na swoje dziecko, które ewidentnie coś męczy. Usiadła obok niej, kładąc dłoń na tę jej. Spojrzała w jej kierunku, oddając wzrokiem zrozumienie.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz