ROZDZIAŁ 81

53 8 37
                                    

Śmiało mógłby przysiąc, że gdyby nie stoicki spokój Amy, który był bardzo niepokojący, jego dłonie okryte tatuażami już dawno napastowały by Ashtona Bruca, który zasiadł przed chwilą z nimi do stołu. Jedyną możliwym i sensownym sposobem wyjścia z tej sytuacji było spotkanie z nim. Dla bezpieczeństwa i komfortu i głównie wedle Harry’ego; Amy zaproponowała, że odbędzie się ono w jej domu, nowym domu. Ashton i tak prędzej czy później by się dowiedział, gdzie mieszka więc nie było sensu dalej tego ukrywać. Amy mocno trzymała nerwy na wodzy, aby kompletnie żadne emocje nad nią nie zapanowały. I udawało jej się to, jednak to Harry był tym razem tym bardziej niecierpliwym.

Stół okazał się mieć idealną wielkość fo tego, aby brunet zasiadł jak najdalej nich, a jednocześnie blisko. Swoim wzrokiem kierował od góry do dołu, kończąc po samej kamiennej twarzy Amy. Uśmiech pojawiał mu się dopiero, kiedy jego oczy spotykały się z tymi zielonymi niczym szmaragd, należących do Styles’a.

- Możecie mi w końcu powiedzieć po co to całe spotkanie w Twoim domu? – dawał nacisk na praktycznie wszystkie słowa wypowiedziane z jego ust.

- To sprawa delikatna i prywatna – zaczęła Amy – dlatego chcę, abyś nikomu o tym nie mówił, a w szczególności swojemu ojcu.

- Spokojnie, nie dowie się – uśmiechnął się lekko podle – więc kto z was mnie zaskoczy?

- Doskonale wiesz, że mam córkę – Amy wierciła się na krześle, a Harry wiedząc, że temat właśnie się zaczął, lekko złapał ją za dłoń.

- A ty doskonale wiesz, że chce z nią kontaktu.

- Nie masz do niej żadnych praw – mruknął kędzierzawy.

- Tak jak i ty – odpowiedział mu.

- Spotkanie ma się tyczyć zbliżania się do mojej córki – dziewczyna dała nacisk na dwa ostatnie słowa – nie chcę, aby Bou miała z Tobą jakikolwiek kontakt.

- Jest tak samo moim dzieckiem, jak i twoim. Nie moja wina, że wsadziłaś mnie za kratki.

- Nie moja wina, że posunąłeś się za daleko! – warknęła, puszczając dłoń Styles’a.

- Amy – szepnął jej loczek, a ta wzięła w płuca lekki wdech.

- Wiesz, że ja nigdy nie odpuszczam – dodał Bruce.

- Ja tym razem też nie odpuszczę i jeśli będziesz stawiać opór, wniosę sprawę do sądu – oznajmiła mu.

- Nie zrobisz tego.

- Zrobi i to wygra – wtrącił zielonooki.

- Za późno, bo ja już to zrobiłem – Ashton uśmiechnął się podle, wyciągając ma stół papiery sądowe.

- Co to jest? – zapytała zdenerwowana brunetka.

- Zobacz i przeczytaj.

Bez chwili zastanowienia, Amy wzięła papier w ręce i zaczęła czytać to, co było tam napisane. Oczom nie mogła uwierzyć, że człowiek siedzący przed nią znów robi jej pod górkę. Ashton wystosował odpowiednie pismo, aby odebrać jej Bou, której nawet nie zna i Amy nie chce, aby go poznała. To nie miało i nie ma się tak zakończyć.

- Nie pozwolę odebrać ci mojej córki!

Wraz z tymi słowami rozległ się trzask drzwi wejściowych. Można było od razu usłyszeć tupot małych stóp biegnących wprost do kuchni. Każdy z nich jak tam siedział, obawiał się tej konfrontacji, a przed oczami Amy robiło się już dosłownie ciemno. Rude loki pojawiły się zza ściany dosłownie po chwili, a zaraz potem jej małe ciało usiadło jej na kolana. Brunetka czule przywitała córkę całusem w czoło, natomiast Harry przeczesał jej bujne loki. Bou z lekkim strachem w oczach spojrzała na siedzącego Ashtona w kuchni, który jak tylko ją zobaczył, uniósł się na swoim siedzeniu. Nie mógł oprzeć się tej małej istocie, której i tak nie znał, a chciał ją mieć przy sobie jako córkę. Dziewczynce zdecydowanie widok obcego mężczyzny nie przypadł do gustu, dlatego schowała się w ramiona Amy.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz