ROZDZIAŁ 36

69 7 24
                                    

Nigdy by nie przypuszczał, że sąsiadka mamy stanie się dla niego w pewnym stopniu ważna. Harry martwił się tym, co widział i czego był świadkiem, dlatego postanowił jechać do szpitala. Chciał uspokoić zbulwersowane wnętrze, które nie dawało mu spokoju wraz z pytaniami, które chciałby zadać wielu ludziom, między innymi Amy, która niechcący oblała go kawą.

- Harry? Co ty tu robisz?

Dziewczyna spojrzała na niego nieco, jak na ducha, wyraźnie się go tu nie spodziewając. Nic dziwnego, skoro to znana osoba, która pojawia się w szpitalu z jakby jej powodu.

- Przyjechałem. Nie umiałem siedzieć w domu i chciałem się dowiedzieć, co się dzieje. Przy okazji mam też to - wskazał na małą torbę prezentową, bo nie byłby sobą, gdyby miał przyjechać z pustymi rękoma.

- Nie musiałeś Harry - pokręciła głową - przepraszam za koszulkę, nie chciałam. Odkupię ci ją - zaczęła nieco panikować.

- Hej, spokojnie - położył dłoń na jej ramię, przez co dziewczyna nieco się spięła, ale poczuła się lepiej pod wpływem jego dotyku. - To tylko materiał, nic się nie stało.

- O- Okey, w porządku, ale mimo to...

- Naprawdę jest dobrze - posłał jej lekki uśmiech. - Więc, jak z siostrą?

- Prócz wysokiej temperatury, to tylko grypa. Musi zostać na obserwacji.

- Ty z nią? Czemu nie twoi rodzice, jeśli można wiedzieć? - zmarszczył brwi.

- Oni nie mogli, no wiesz, praca i tak dalej - westchnęła - lekarz wyraził zgodę, abym to ja została.

- Rozumiem.

- Chcesz wejść na chwilę? - zaproponowała.

- Skoro już tu jestem, to nie wypada abym odmówił - ukazał swoje urocze dołeczki.

Harry wydawał się być w stosunku do Amy, jak i Bou troskliwy, a raczej zainteresowany tymi dwiema postaciami i ta pierwsza ostatnio to zauważyła. Skierowali się wprost do sali, w której Amy wraz z pięciolatką będą musiały przeżyć. Niezależnie od tego, co się stanie, nie opuści swojej córki. Cichym krokiem weszli do pomieszczenia, byle by nie zbudzić śpiącej jeszcze dziewczynki. Mimo, że była dopiero godzina szesnasta, wysoka temperatura sprawiła, że rudowłosa nie ma sił na nic innego niż sen. I w momencie, kiedy szmaragdowe oczy Harry'ego ujrzały śpiącą dziewczynkę, jego serce nieco zakuło. Sam, gdy dolegała mu choroba przeżywał męki i katusze, a co dopiero, kiedy to dotyczy tak małego dziecka. Zwyczajne ludzkie odruchy i uczucia były widoczne w jego oczach.

- Aż mi jej żal - wyznał szczerze.

- Nam też - skrzyżowała swoje dłonie na klatce piersiowej, siadając na swoim łóżku szpitalnym - siadaj, jeśli chcesz - wskazała na miejsce obok.

Choć Harry nie przepadał za takimi miejscami, jak właśnie szpital, to mimo to usiadł się obok, trzymając w ręku prezentową torebkę. Przyglądał się to dziewczynce, to Amy, która trzymała jej małą dłoń w swojej, zupełnie tak, jakby trzymała w niej cały swój świat. W zasadzie tak było tylko, że Harry nie wiedział ten jednej z kilku prawd, którą brunetka ukrywa.

- Nie umiałem przyjść z pustą ręką - wyznał.

- Właśnie widzę - pokręciła głową - na pewno się ucieszy, ale następnym razem nie przesadzaj - uśmiechnęła się delikatnie.

- A będzie następny raz? - spytał z przekąsem.

- Oby nie.

- Nie żeby coś, ale nie lubię odwiedzać ważnych dla mnie ludzi w takich miejscach, jak szpital.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz