ROZDZIAŁ 58

76 6 29
                                    


Dziecięcy pisk radości, a dokładnie to szczęśliwy dziecięcy śmiech rozprzestrzeniał się po domu Winstonów. Oczywiście nie był to nikt inny niż Bou, która miała doskonały humor od samego rana, jak tylko otworzyła swoje niebieskie ślepia. To, że miała dobry dzień nie było tak ważnym aspektem w całej tej sprawie. Zwyczajnie może zacznijmy od początku...

Otóż marcowy weekend był jednym z tych, które Brandon wraz z Elizabeth postanowili poświęcić tylko swojej dwójce. Jako dziadkom, ale także i rodzicom pracującym należy im się chwila dla siebie, chwila odpoczynku od rzeczywistości, na którą wbrew pozorom nie narzekają. Postanowili, że z soboty na niedzielę wyjadą sobie tylko sami pod Londyn, gdzie Brandon miał domek po swojej zmarłej babci, z którego nie korzystał zbyt często. A jako, że Elizabeth poczuła nagłą chęć spędzenia weekendu w spokoju i odpoczynku od wnuczki, która jest pełna energii, zgodziła się na ten pomysł od razu. Winstonowie już w piątek szykowali się do wyjazdu, a mina Bou w tamtym momencie przechodziła ją samą. Nie wiadomo, czy był to smutek spowodowany tym, że jadą sami bez niej i Amy, czy szczęście, że jej dziadkowie sobie odpoczną. W każdym razie nie pisnęła ani złego słowa, ani dobrego słowa w chwili, gdy w sobotę ich dom został opuszczony przez dwie osoby. W ten oto sposób Amy i Bou zostały skazane same na siebie i uwięzione we własnym domu, bo gdyby chciały gdzieś jechać, to nie było by innej możliwości niż komunikacja miejska, bo jak dotąd dziewczyna nie zabrała się jeszcze za swoje prawo jazdy, na które jej rodzice dalej mają odłożone pieniądze. Choć zarówno oni, jak i sama Amy nie narzekali na ten mały uszczerbek braku dokumentu prowadzenia auta, to czasem brunetka sama sobie przyznaje, że dobrze by było owy dokument, jak i pojazd mieć. To nie tylko wygoda, ale pewien sposób innego życia, niż te, które prowadzi do tej pory.

Zostając same nie nudziły się z początku aż tak bardzo, jakby się mogło wydawać. Amy sobotę wzięła sobie wolną od pracy, ale zdawała sobie sprawę, że w niedzielę będzie musiała iść do księgarni Jorge'a, w której pracuje nie od dziś. Nie wiedziała tylko z kim zostawi Bou, która sama zostać w domu nie może, a nie bardzo wypada, aby brała ją na kilka godzin ze sobą do pracy. Mimo, że rudowłosa kochała książki, Amy nie chciała zabierać jej dnia wolnego, który miałaby spędzić między regałami. Te myśli szybko zniknęły, kiedy jej córka wymyśliła, co mogą porobić. Nie chciała jednak od razu wszystkiego zdradzać, bo to by było zbyt proste. A Amy, jako iż wedle swojego dziecka jest typem ciekawskiej osoby, chciała się dowiedzieć, o co właściwie chodzi.

- Bou, no weź. Mamie nie powiesz?

- Nie-e - pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem - po prostu chodź za mną.

- Ale gdzie? Bou, co ty kombinujesz? - zapytała, kiedy jej własne dziecko zaczęło ciągnąć ją za rękę na górę po schodach.

Pięciolatka kompletnie nic nie zdradzała, jedynie w swojej małej głowie wyobrażała sobie to, co wymyśliła. Uznała, że będzie to świetna zabawa, tym bardziej, kiedy różnica wzrostu między nią, a Amy jest bardzo znacząca. Dziewczynka otworzyła drzwi do sypialni matki, ustawiając ją na samym środku pokoju.

- Poczekaj chwilę - poprosiła, a sama szybkim tempem wbiegła w przeciwne drzwi, prowadzące do jej małego królestwa.

Stamtąd zabrała kilka swoich rzeczy, które w jej głowie wyglądały zjawiskowo, przez to, co wymyśliła. Z uśmiechem rzuciła je wszystkie na środku pokoju Amy, a następnie dostała się pod szafę brunetki. I może to był zły ruch, bo kiedy ją otworzyła, wszystko z niej wyleciało. Począwszy od bluz, bluzek i spodni, kończąc na kurtkach i butach.

- Bou, teraz będę musiała to sprzątać - bąknęła, zaczynając zbierać wszystko to, co się wysypało.

- Nie, mamo - pisnęła, zatrzymując ją i jej poczynania - ja też będę musiała, ale to część mojej zabawy - uśmiechnęła się szeroko.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz