ROZDZIAŁ 41

79 6 18
                                    


Wstanie o godzinie siódmej w weekend to dla niej było wyzwanie, któremu jednak podołała. Nie musiała się bardzo stroić na tę okazje, bo to miał być jeden z kolejnych poranków, gdzie po prostu miała biegać po parku wraz z Jorge'm. Kolejny raz ubrała na siebie ciepłą parę dresów, by nie zmarzła, mimo tego, że i tak się zgrzeje podczas ruchu, ale Amy jest typem osoby, której wiecznie jest zimno, dlatego stawiała na ciepłe ubrania. I może wszystko było by dobrze, samo bieganie nie jest dla niej aż takie złe i straszne, jednak fakt, że jej płuca co chwilę dają jej o sobie znak już ją tak mocno nie pociesza.

Kolejny metr mieli już za sobą, a ona musiała się zatrzymać, inaczej zatrzymało by się w jej organizmie co innego. Przystanęła przy jednej z ławek, sięgając po wodę, którą obowiązkowo miała ze sobą, dokładnie tak samo, jak jej towarzysz. Upiła z niej łyk, biorąc głębsze oddechy, a Jorge brał to wszystko, jako zmęczenie, a nie chorobę, bo jak mógł myśleć inaczej, skoro o tym nie wiedział. Kiedy mu się tak przyglądała, dostrzegła, że bardzo ładnie wygląda bez okularów, duże i brązowe oczy są centralnym punktem na jego twarzy. Pierwszy raz też przez te kilka dni, gdy biegają widzi go w dresach, co jest przyjemnym widokiem. Musiała przyznać, że każde inne wydanie Jorge'a Westa przyciąga jej wzrok.

- Czemu tak patrzysz? - zapytał, wiążąc swoje sznurowadło przy bucie.

- Tak sobie - wzruszyła ramionami - inaczej ci bez okularów i w dresach.

- Lepiej? - podpytał z uśmiechem.

- Być może - uśmiechnęła się lekko zadziornie.

- Ja za to ciebie podziwiam, że nie jest ci za gorąco w ocieplanych dresach.

- Przecież jest zima - broniła się - a mi wiecznie jest zimno.

- Ale nie ma śniegu mimo, że ostatnio spadł. Szybko topnieje. I wiesz co jeszcze?

- Hm?

- Znam dobry sposób, a w zasadzie dwa, by było ci ciepło.

- Pierwszy to powrót do domu, a drugi to ciepła herbata z kocem i książką?

- Dobra, to znam cztery sposoby - zaśmiał się - tak serio to za rogiem jest kawiarnia i mają tam herbatę, możemy iść jeśli chcesz.

- Ale idziemy, nie biegniemy - zadeklarowała.

- W porządku.

- A ten drugi?

- Moje ramiona - otworzył je, chcąc by ta się do niego przytuliła.

I Amy to zrobiła i rzeczywiście było jej nieco bardziej ciepło. Nie traktowała tego jednak jakoś bardzo poważnie, tylko jako uścisk koleżeński. Nie uważała Jorge'a za kogoś więcej niż kolegę i pracodawcę. Lubiła go, ale nie w ten sposób w jaki mogłoby się wydawać. Z innej strony, nie zamierzała pchać się w jakikolwiek związek, nie było to zwyczajnie dla niej. Poza tym miała dziecko, a nikt nie chce dziewczyny z balastem, przynajmniej ona tak sądziła i sobie wmawiała.

- To idziemy? - zapytała.

- Idziemy.

Cafe on the square przywitało ich naprawdę dobrze, nie tylko samym wystrojem, ale i atmosferą i przepyszną herbatą, którą Amy z Jorge'm zdążyli wypić. Musieli przyznać, że to miejsce miało swój urok i na pewno jeszcze nie raz do niego wrócą. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i musieli wracać każdy do siebie. Z racji tego, że Jorge miał po drodze do swojego domu, odprowadził Amy wprost pod jej drzwi. Dokładnie rozpoznał okolicę, w której mieszkała dziewczyna i był w szoku, że nie chwaliła się tym przed nim jeszcze nigdy.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz