Wstanie o godzinie siódmej w weekend to dla niej było wyzwanie, któremu jednak podołała. Nie musiała się bardzo stroić na tę okazje, bo to miał być jeden z kolejnych poranków, gdzie po prostu miała biegać po parku wraz z Jorge'm. Kolejny raz ubrała na siebie ciepłą parę dresów, by nie zmarzła, mimo tego, że i tak się zgrzeje podczas ruchu, ale Amy jest typem osoby, której wiecznie jest zimno, dlatego stawiała na ciepłe ubrania. I może wszystko było by dobrze, samo bieganie nie jest dla niej aż takie złe i straszne, jednak fakt, że jej płuca co chwilę dają jej o sobie znak już ją tak mocno nie pociesza.
Kolejny metr mieli już za sobą, a ona musiała się zatrzymać, inaczej zatrzymało by się w jej organizmie co innego. Przystanęła przy jednej z ławek, sięgając po wodę, którą obowiązkowo miała ze sobą, dokładnie tak samo, jak jej towarzysz. Upiła z niej łyk, biorąc głębsze oddechy, a Jorge brał to wszystko, jako zmęczenie, a nie chorobę, bo jak mógł myśleć inaczej, skoro o tym nie wiedział. Kiedy mu się tak przyglądała, dostrzegła, że bardzo ładnie wygląda bez okularów, duże i brązowe oczy są centralnym punktem na jego twarzy. Pierwszy raz też przez te kilka dni, gdy biegają widzi go w dresach, co jest przyjemnym widokiem. Musiała przyznać, że każde inne wydanie Jorge'a Westa przyciąga jej wzrok.
- Czemu tak patrzysz? - zapytał, wiążąc swoje sznurowadło przy bucie.
- Tak sobie - wzruszyła ramionami - inaczej ci bez okularów i w dresach.
- Lepiej? - podpytał z uśmiechem.
- Być może - uśmiechnęła się lekko zadziornie.
- Ja za to ciebie podziwiam, że nie jest ci za gorąco w ocieplanych dresach.
- Przecież jest zima - broniła się - a mi wiecznie jest zimno.
- Ale nie ma śniegu mimo, że ostatnio spadł. Szybko topnieje. I wiesz co jeszcze?
- Hm?
- Znam dobry sposób, a w zasadzie dwa, by było ci ciepło.
- Pierwszy to powrót do domu, a drugi to ciepła herbata z kocem i książką?
- Dobra, to znam cztery sposoby - zaśmiał się - tak serio to za rogiem jest kawiarnia i mają tam herbatę, możemy iść jeśli chcesz.
- Ale idziemy, nie biegniemy - zadeklarowała.
- W porządku.
- A ten drugi?
- Moje ramiona - otworzył je, chcąc by ta się do niego przytuliła.
I Amy to zrobiła i rzeczywiście było jej nieco bardziej ciepło. Nie traktowała tego jednak jakoś bardzo poważnie, tylko jako uścisk koleżeński. Nie uważała Jorge'a za kogoś więcej niż kolegę i pracodawcę. Lubiła go, ale nie w ten sposób w jaki mogłoby się wydawać. Z innej strony, nie zamierzała pchać się w jakikolwiek związek, nie było to zwyczajnie dla niej. Poza tym miała dziecko, a nikt nie chce dziewczyny z balastem, przynajmniej ona tak sądziła i sobie wmawiała.
- To idziemy? - zapytała.
- Idziemy.
Cafe on the square przywitało ich naprawdę dobrze, nie tylko samym wystrojem, ale i atmosferą i przepyszną herbatą, którą Amy z Jorge'm zdążyli wypić. Musieli przyznać, że to miejsce miało swój urok i na pewno jeszcze nie raz do niego wrócą. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i musieli wracać każdy do siebie. Z racji tego, że Jorge miał po drodze do swojego domu, odprowadził Amy wprost pod jej drzwi. Dokładnie rozpoznał okolicę, w której mieszkała dziewczyna i był w szoku, że nie chwaliła się tym przed nim jeszcze nigdy.
CZYTASZ
Will you be my daddy?
Fiksi RemajaJedna mała postać przewróciła ich życie do góry nogami. Nigdy by się nie spodziewali, że ta sama mała postać stanie się tajemnicą ich rodziny, która nie mogła sobie pozwolić na wyjawienie prawdy. Kilka prostych wydarzeń spowoduje, że pewien chłopak...