ROZDZIAŁ 85

47 6 25
                                    

Księgarnia, w której pracowała była dla niej miejscem pewnego rodzaju odpoczynku. Uwielbiała tu przychodzić, odkąd tylko przeprowadziła się do Holmes Chapel. Od razu poczuła pewną więź, która trwa do dziś, a osoba, z którą dzieliła chwilę w księgarni równie dobrze sprawowała się w roli przyjaciela.

Podłoga w księgarni to zdecydowanie high ulubione miejsce, a gdy dołączają do tego książki, wszystko inne znika. Jorge i Amy jako dobra para przyjaciół w pracy uwielbiała poplotkować, jednak tym razem dziewczyna w pracy zjawiła się wraz z tym, bez czego ruszać się nie może.

- Czyli dowiedział się jako ostatni, a mimo to ci wybaczył? – zapytał Jorge West.

- Właśnie tak.

- Powinnaś go błagać na kolanach, aby się złościł – zaśmiał się cicho.

- Mam i tak wyrzuty sumienia Jorge...

- Najgorsze już za tobą, teraz starczy, abyś się pilnowała.

- Może teraz będzie trochę łatwiej – westchnęła.

- Wspominałaś o Ashtonie, co z nim?

- Wytoczył mi proces sądowy, bo chcę mieć kontakt z małą.

- Kiedy rozprawa?

- Za dwa tygodnie, w Londynie.

- Bou go poznała, prawda?

- W pewnym stopniu tak – spuściła wzrok – ale nie była nim zachwycona.

- Wystarczy, że powiedziała by to przed sądem. Znaczy w jej wieku to przed psychologiem dziecięcym sądowym.

- Skąd ty to wszystko wiesz?

- Wiesz... Zanim skończyłem te studia, co skończyłem, byłem na pierwszym roku prawa.

- Poważnie?

- Poważnie – uśmiechnął się.

- Wybacz, ale nie widzę cię w roli adwokata lub kogoś podobnego.

-  A to niby dlaczego? – zdziwił się.

- Jesteś za dziecinny – prychnęła.

- Ja dziecinny? O nie. Tak się nie będziemy bawić. Dość tego siedzenia jako twój szef każę ci wziąć się do pracy.

- A jak wole sobie z szefem pośmieszkować?

- No dobra, to też mi pasuje.

- Mówiłam – zachichotała – do dziś pamiętam, jak przyszedłeś w stroju elfa, czy co to właściwie było?

- Nie mam bladego pojęcia, ale było śmiesznie – zaśmiał się, opierając głowę o jej ramię.

- Z Gemmą wam nie wyszło, prawda?

- Trochę słabo. Jej nie było w mieście, każdy z nas żył swoim życiem. Dlatego postanowiliśmy zostać przyjaciółmi.

- Przyjechała kilka dni temu.

- Serio?

- Tak, ale nie sama.

- Oh... Jasne – spuścił wzrok.

- Wiesz, że chłopak nie ściana, można przesunąć.

- I kto to mówi – uśmiechnął się.

- Jeszcze może nic stracone, a nawet jeśli to tego kwiatu jest pół światu, Jorge.

- Ty serio nie umiesz pocieszać – szturchnął ją lekko w ramię.

- Brakowało mi tego.

- Czego?

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz