ROZDZIAŁ 30

80 6 18
                                    

Od rana mieli dość burzliwy dzień i nie było tu mowy tylko i wyłącznie o pogodzie, która również nie dopisywała. Chmury zbierały się już od wieczora, a rano padało, jak jeszcze nigdy. Louis w takich momentach zawsze mówił, że niebo ubolewa nad czyjąś stratą. Nie czuł w kościach, że chodzi o jego matkę, jednak wolał mieć pewność, że na pewno jeszcze żyje. Starał się dzwonić do nich co dzień, a zwłaszcza do Fizzy, która bardzo mocno to przeżywa. Praktycznie z dnia na dzień w jego słuchawce słychać szloch dziewczyny, która ani na moment jeszcze się nie zaśmiała podczas rozmowy z nim, tak jak robiła to kiedyś. Między innymi ze względu na nią odbył rozmowę z Simon'em, gdzie poprosił, aby koniec trasy był już w dniu Halloween. W ich przypadku ona kończyła by się kilka dni później, ale zwyczajnie odwołali kilka koncertów i resztę wywiadów, które mieli. Ostatni z ostatecznych mieli i tak zagrać w styczniu.

Będąc jeszcze w pokoju, czekając na samochód, który ma ich zabrać na próbę, sięgnął po swój telefon. Mała rzecz, ale jego cieszy, bo dzięki temu może na odległość porozumiewać się ze swoją rodziną. Dlatego też po niego teraz sięgnąć, aby zadzwonić do jednej z ważnych w jego życiu osób.

- Halo? - usłyszał nieco ochrypły głos swojej matki Johanny w słuchawce urządzenia.

- Cześć mamo - nieco zaniepokoił się jej stanem. - Wszystko w porządku?

- Tak, a czemu pytasz?

- Zwyczajnie się martwię , bo twój głos...

- Louis, to zwykła chrypa po przebudzeniu, spokojnie.

- Obudziłem cię? Oh no tak - przyłożył sobie dłoń do czoła, co jego matka mogła sobie wyobrazić. Znała swoje dziecko na tyle dobrze, by wiedzieć, że właśnie to robi - zapomniałem o strefie czasowej, wybacz mi mamo...

- Nic się nie stało synu - odparła kojąco - cieszę się, że dzwonisz.

- Co u was słychać?

- Wszystko tak, jak było. Tylko Fizzy... sam wiesz...

- Wiem mamo, co dzień staram się do niej dzwonić.

- Ostatnio obejrzała z nami film, jednak się nie odzywała, ale tak cieszyłam się, że chociaż zeszła.

- Niedługo będę w domu i będzie inaczej, obiecuję - zapewnił.

- Niedługo? Uważasz, że cztery, a raczej dobre trzy miesiące to nie długo?

- Nie powiedziałem ci czegoś mamo...

- Co ty kombinujesz Louis?

- Zagadałem do Simon'a. Zgodził się usunąć nam kilka wywiadów z grafiku i odwołać kilka koncertów. Powiedziałem mu, co i jak, ale nie ze szczegółami i o dziwo przemówił do mnie sercem, a nie kamieniem.

- Louis, nie musiałeś robić tego specjalnie dl...

- Chciałem mamo i chcę. Robię to też między innymi dlatego, żeby nie patrzeć na cierpiącego HarRy'ego...

- Jeszcze nie doszliście do porozumienia?

- Próbowałem, ale nie wyszło...- westchnął.

- Może potrzebujecie więcej czasu niż sądzicie. Nie róbcie nic na siłę, poczekajcie i tyle synu.

- Może masz rację, ale nie chcę się tak męczyć z tym uczuciem. Dlatego wracamy szybciej...

- Rozumiem Lou, rozumiem.

Z mamą mógłby rozmawiać całe dnie i noce. Była i jest dla niego i jego rodziny nie tylko przyjaciółką, nie tylko mamą, ale także jedną z wielu sióstr. Jest także ich drogowskazem i nadzieją na lepsze jutro. Zawsze ma dla nich dobre słowo oraz radę i zawsze też wie, co robić w danej sytuacji. Każde z jej dzieci jest jej wdzięczne za coś innego, a Louis przede wszystkim dziękuje jej za zgłoszenie do programu oraz danie mu szansy na inne życie, niż te, które miał.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz