Ścinając swoje włosy, zrobił to, aby upamiętnić dzień zmiany w jego życiu. Z długich loków, stał się brunetem o normalnej, męskiej fryzurze, która bardzo mu pasowała, podkreślając jego kości policzkowe. Również tego samego dnia ubrał jeden ze swoich wykwintnych garniturów, za które płacił więcej, niż nie jeden w Holmes Chapel zarabia. Dzisiejszego dnia, pogrążony w największym smutku i żałobie musiał pożegnać osobę, za którą tęsknić będzie bardzo mocno. Nie przypuszczał, że nadejdzie to tak bardzo szybko, w najgorszych snach tego nie planował.
Stojąc u boku ze swoją mamą i siostrą, każdemu z nich łzy leciały ciurkiem. Harry nawet nie chciał ich powstrzymywać. Anne już szczególnie nie chciała ukrywać żadnych emocji, kiedy to naprawdę mocno ją dotknęło. Po raz kolejny została sama z dziećmi, które jednak teraz są już dorosłe. Mimo to, boli tak samo mocno, jak w tamtym momencie. Niebo tego dnia równie mocno padało, ubolewało, że ze świata odeszła tak wspaniała osoba, jaką był właśnie Robin. W momencie, kiedy kapłan wypowiadał ostatnie słowa należące do niego, Harry musiał zebrać się w sobie, aby dodać i od siebie kilka ważnych słów. Nie był na to gotowy, nie umiał patrzeć w ciemny dół, gdzie w trumnie leży jego ojczym, za którego to on bez problemu oddałby by życie. Podchodząc nieco bliżej księdza, przyszedł czas na jego przemowę, którą sobie napisał. Wyciągając karteczkę, która z chwili na chwilę mokła z powodu ulewy, rozglądał się po ludziach zebranych na pogrzebie Robina. Była nie tylko rodzina, ale i przyjaciele wraz z sąsiadami, czyli rodziną Winstonów. Dziękował w duchu, że Amy wtedy go nie zostawiła, bo zdecydowanie by sobie z tym sam nie poradził. Wbrew pozorom Harry jest bardzo wrażliwym człowiekiem i jest go bardzo łatwo zranić, co ludzie czasem wykorzystywali. Spoglądając ponownie na karteczkę, doszedł do wniosku, że ona nie ma większego sensu.
- Napisałem sobie to, co chciałem o nim powiedzieć, ale to nie odda tego, co mam teraz w sercu... - westchnął na moment. - Robin Twist, ileż bym mógł o nim opowiadać - uśmiechnął się delikatnie - Robin był wspaniały, nie ma innego określenia wobec niego. Odkąd pojawił się w moim, naszym życiu, zmienił wszystko, co mógł. Na twarzy mojej mamy wtedy pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem szczery uśmiech, właśnie dzięki niemu. Moja mama miała w nim przyjaciela, oparcie, a przede wszystkim miłość, o której skrycie marzyła. Kiedy skradał jej niewinne pocałunki z myślą, że my tego nie widzimy, był najbardziej romantycznym człowiekiem, jakiego miałem okazje poznać. Kochał moją mamę całym sercem, które jej oddał. Otaczał ją opieką, miłością, troską i bezpieczeństwem. Dla mojej siostry - spojrzał na Gemmę, której łzy leciały coraz to mocniej - dla mojej siostry był pomysłodawcą nowych fryzur. To z nim jeździła do fryzjera, po każdym zerwaniu z chłopakiem. Był jej kumplem od wieczornych pogaduszek, zupełnie tak, jak druga przyjaciółka. Zastąpił jej, jak i mi ojca, którego nie mieliśmy. Dodatkowo, to on pomógł spełnić marzenia moje i mojej siostry. To on odwoził ją na lotnisko, martwiąc się o każdą minutę jej podróży z punktu a do punktu b. To on z nią rozmawiał godzinami, kiedy dziewczyna miała gorszy czas, kochał ją, jak rodzoną córkę. Jeśli chodzi o mnie... - zatrzymał się przez chwilę - dla mnie robił był wspaniały, był wzorem do naśladowania. Był dla mnie ojcem, męską ręką, której mi brakowało. Był moim mentorem, z którego brałem przykład. Był dla mnie ostoją, kiedy w trasach z zespołem miewałem gorsze dni i zawsze, gdy do niego dzwoniłem... odbierał. Wysłuchiwał, dawał rady, po prostu był nawet w formie telefonicznej. Pomógł mi odnaleźć cząstkę mnie, pomógł mi spełnić marzenie o muzyce. To on w garażu zrobił miejsce dla mnie i mojego zespołu White Eskimo. Był człowiekiem o wielkim sercu, traktował ludzi z życzliwością. Był, jak ptak frunący po najbardziej burzliwym niebie i nigdy nie prosił o pomoc. Był indywidualistą, a jednocześnie ostoją nas wszystkich. Kochał ciastka - uśmiechnął się radośnie - mógłby jeść je co dzień, a kiedy ich brakowało, wysyłał nas po nie. A my... my bez problemu po nie szliśmy, bo inaczej nie mogliśmy się mu odwdzięczyć. Pewna bliska osoba powiedziała mi ostatnio mądre słowa - spojrzał na Amy, która bardzo uważnie go słuchała - otóż... musimy pamiętać, że on będzie z nami zawsze, jeśli będziemy o nim pamiętać... Wtedy nigdy nie odejdzie. Więc jeśli naprawdę będziemy dobrze go wspominać, Robin prędzej czy później, da nam o sobie stamtąd znać.
CZYTASZ
Will you be my daddy?
Ficção AdolescenteJedna mała postać przewróciła ich życie do góry nogami. Nigdy by się nie spodziewali, że ta sama mała postać stanie się tajemnicą ich rodziny, która nie mogła sobie pozwolić na wyjawienie prawdy. Kilka prostych wydarzeń spowoduje, że pewien chłopak...