W swoje płuca załapała ogromny oddech, czując, że coś jest nie tak. Otworzyła brązowe oczy, widząc jedynie porażające, białe i w dodatku szpitalne światło. Próbowała wrócić do chwili, w której stało się coś, przez co się tu znalazła, ale nie potrafiła. Zupełna pustka ogarnęła jej myśli, a strach paraliżował ciało. Przetarła dłońmi zmęczone oczy, a następnie lekko uniósł swoje ciało na szpitalnym łóżku. Rozejrzała się dookoła z nadzieją, że kogoś zastanie i jedyną osobą, która tam była, to salowa pielęgniarka.
- Proszę się położyć, lekarz zaraz do Pani przyjdzie.
- Dlaczego się tu znalazłam? – zapytała, patrząc na wszystkie kabelki, do których została poprzypinana.
- Lekarz wszystko Pani powie, zaraz gp zawołam.
Nie minęła chwila, a miejscem z pielęgniarką zamienił się lekarz nadzorujący Amy. Doktor Anderson nie zbyt był zadowolony z wyników, które trzymał w ręku, patrząc na to, z czym dziewczyna się mierzy.
- Pani Winston – westchnął.
- Doktorze, co się stało? Nie wiele pamiętam.
- Na lodowisku ktoś w Panią wjechał, upadła Pani i trafiła tutaj.
- Oh... Ja... Czy ktoś za mną tu przyjechał?
- Tak, jest kilka osób. Dokładnie to 3 chłopaków, mała dziewczynka i dwójka dorosłych, zapewne Pani rodzice.
- Ale chyba Pan nikomu nie mówił o...
- Spokojnie, obowiązuje mnie tajemnica lekarska, jeśli Pani nie zezwoliła na przekazywanie informacji innym.
- Rozumiem, dziękuję.
- Pani wyniki nie są zadowalające. Proszę odpowiedzieć szczerze, bierze Pani tlen?
- Ja... – zawahała się, ale nie miała po co kłamać przynajmniej jemu – Czasem się zdarzy, w większości nie biorę.
- Pani płuca są bardzo złym stanie, nie wróży to dobrze. Jestem skłonny zapisać Panią na listę oczekujących na przeszczep płuc.
- Że co? – zapytała mocno zdziwiona.
- Przykro mi, ale sama sobie to Pani zagwarantowała.
- Długo będę musiała tutaj zostać? – zapytała ciszej.
- Myślę, że jutro już Panią wypuścimy.
- Okey, dziękuję.
- Chyba ktoś chciałby Panią odwiedzić – lekarz spojrzał na drzwi, w których stała Bou.
Z lekkim uśmiechem otworzył dziewczynce drzwi, przez które mała weszła. Szybko podbiegła na łóżko, na którym siedziała Amy. Swoimi małymi ramionami przytuliła się do ciała matki, ciesząc się, że na pierwszy rzut oka nic jej nie jest.
- Bałam się mamo – podciągnęła cicho nosem.
- Już wszystko dobrze Bou, jutro będę już w domu.
- Dopiero jutro? – jej oczy zabłyszczały łzami.
- Lekarz musi mnie jeszcze zbadać kochanie, dopiero wtedy będę mogła wyjść – gładziła jej rude loki, aby się uspokoiła.
- Chcę zostać tu z Tobą...
- Nie możesz słońce, zostaniesz w domku z dziadkami, hm?
- Nie chce mamo... – marudziła, tuląc się do niej.
- Oh Bou – pocałowała lekko jej czoło.
Drzwi ponownie się otworzyły, a tym razem przez nie wszedł Harry. On zdecydowanie tak, jak Bou przeżywał ten incydent, nie mając pojęcia co za tym wszystkim się kryje. Usiadł się na skraju łóżka, chwytając Amy za dłoń, a swoim wzrokiem obserwował ją całą.
- Wszystko dobrze? Co lekarz mówił?
- Spokojnie Harry, będę żyć – posłała mu lekki uśmiech – to nic poważnego.
- Na pewno? To nie wyglądało zbyt dobrze...
- Na pewno Harry – zapewniła go – jedźcie do domu, to nie jest zbyt ciekawe miejsce.
- Nie zostawimy Cię tu, a przynajmniej ja i Bou.
- Lekarz nie pozwoli wam tu zostać... Zabierz ją do domu – spojrzała na córkę, która z emocji powoli przysypiała.
- Mocno to przeżywała.
- Zauważyłam – westchnęła – rodzice się nią na pewno zajmą, ale będzie marudna.
- Nie puszczała mnie od przyjazdu karetki, ciągle za Tobą płakała.
- Dlatego wolę oszczędzić jej wrażeń na jakiś czas.
- Niall się mocno martwi, chciał z Tobą pogadać.
- Niall? Dlaczego?
- Nie mam pojęcia. Zabiorę małą i zawołam go do Ciebie, hm?
- Dobrze – szepnęła, podając mu na ręce małą Bou – bądź ostrożny. Kocham cię.
- Ja ciebie też – ucałował jej czoło – zadzwonię jak dojadę.
- Jasne – uśmiechnęła się lekko.
Kiedy Harry opuścił szpital, do sali Amy ponownie ktoś zawitał. Tym razem był to Niall z Liam’em, jak i rodzice dziewczyny, którzy mieli jechać do domu, ale musieli najpierw się czegoś dowiedzieć o jej stanie aktualnego zdrowia.
- Nie wszyscy po kolei – zaczęła brunetka – wszystko jest w porządku, to serio nic takiego...
- Kochanie – złapał ją za rękę Brandon, który z kilometra wiedział, że nic nie jest w takim porządku, jak się wydaje - powiedz nam prawdę.
- Ja... – westchnęła – zaniedbałam sprawę. Jestem zapisana na listę oczekujących na przeszczep.
- Anderson to mój dobry przyjaciel – zaczął Niall – na jednej z wizyt pytał mnie o ciebie. Wtedy czułem, że coś z Tobą jest nie tak, skoro tak wypytuje.
- Niall – Amy zaszły łzy oczami – mam problemy z płucami.
- Sądząc po Twojej reakcji, Harry nie wie, prawda...?
- Jak mam mu to powiedzieć? Złamie mu to serce... Jak mam zacząć? Hej Harry, wiesz może umrę, a może przeżyje przy przeszczepie płuc , jeśli do niego dojdzie.
- Bez względu na wszystko, powinien wiedzieć – zabrała głos Elizabeth – skoro wie nawet i Anne wraz z nami, to pomyśl, jak on będzie się czuł, gdy dowie się ostatni.
- Powiem mu... Tylko nie wiem kiedy...
Ta noc była jedną z cięższych dla każdego z nich, bo każdy przeżywał to na swój sposób. Najbardziej Bou, która tę noc spędziła w domu Harry’ego, bo nie chciała go ani na chwilę puszczać. Pół nocy wierciła się na łóżku, krzycząc przez sen, przez co Harry musiał mocno przy niej czuwać. Zdecydowanie rano chciał poprawić jej humor, budząc ją późnym rankiem, łaskotaniem w stopy. Rudowłosa od razu zaczęła się wiercić, bo był to jej słaby punkt.
- Harry! – pisnęła.
- Dzień dobry promyczku – uśmiechnął się do niej i usiadł koło niej – dobrze Ci się u mnie spało?
- Całkiem, całkiem – oparła głowę o jego ramię.
- Głodna? – zerknął na nią.
- Troszkę, a właściwie co tak pachnie? – zapytała, wytężając węch.
- Zrobiłem naleśniki na śniadanko.
- Już cię kocham, bo mama nie bardzo pozwala mi na naleśniki z rana.
- Mamy nie ma, więc... – uśmiechnął się do niej.
- Więc dziś zjem sobie naleśniki rano – pociągnęła go za rękę, biegnąc w stronę kuchni, gdzie siedzieli już Anne, Niall i Liam.
- Dzień dobry – zaczęła Twist.
- Dzień dobry – speszyła się lekko, bo nie była przyzwyczajona do takiej ilości ludzi wokół niej.
- Chyba masz honorowe miejsce koło mnie – uśmiechnął się Niall, wskazując ma krzesło obok niego.
Dziewczynka wesoło zasiadła obok niego, a następnie zajadała swoją porcję śniadania. Anne z miłością w oczach patrzyła, jak jego syn obnosi się w stosunku do sześciolatki. Musiała przyznać, że Liam wraz z Niall’em mieli rację co do tej cudnej relacji. Harry naprawdę momentami zachowywał się tak, jakby był jej ojcem.
- Kiedy pojedziemy po mamę? – zapytała cicho, siedząc na jego kolanach.
- Myślę, że posprzątamy i możemy jechać – odpowiedział jej.
- A czy wujek Niall i Liam też pojadą? – zerknęła na nich.
- Poczekamy na was w domu, co ty na to? – zagaił Payne.
- No dobra – uśmiechnęła się, schodząc z kolan Styles’a, pomagając mu sprzątać.
Harry wraz z dziewczynką opuścili dom Twist, a Liam z Niall’em zostali prawie we dwójkę. Anne była na tyle miła, że zostawiła ich sam na sam, udając, że ma coś do roboty w swoim ogródku.
Niall oparł głowę o ramie bruneta, zdecydowanie nad czymś myśląc. Było to widać po jego rozmarzonym wzroku, który wędrował po ścianach. Payne dość szybko to zauważył i był bardzo ciekaw, co tak mocno zaprząta głowę blondyna.
- Nad czym tak myślisz? – zapytał, czule dotykając jego dłoń.
- A tak sobie tylko myślę...
- No, dobrze, ale nad czym? – zaśmiał się cicho.
- Zastanawiałeś się kiedyś... Czy... Lub też nad...
- Nad?
- Nad dziećmi?
- W jakim sensie?
- Czy odkąd odkryłeś, że no wiesz...
- Że jestem gejem?
- Tak. Odkąd to odkryłeś, to zastanawiałeś się, czy chciałbyś... Chciałbyś mieć dzieci?
- Nigdy nie zagłębiałem się w ten temat. A dlaczego pytasz?
- A tak z ciekawości – szepnął.
- Niall, znam Cię nie od dziś. Powiedz co jest.
- A co jeśli... Chciałbym mieć kiedy dzieci? I te dzieci chciałbym mieć z Tobą?
- Aż tak wybiegasz ze mną w przyszłość?
- Za marzenia nie karają.
- To prawda. Jeśli mam być wobec ciebie szczery, to nie wiem, co będzie za kilka lat. Dziś mogę Ci powiedzieć, że raczej nie chce jeszcze dzieci, ale za rok lub dwa mógłbym je mieć.
- Rozumiem...
- Niall – westchął – nie smuć się, ani nie złość. Nie umiem Ci na ten moment odpowiedzieć dokładnie.
- Nie gniewam się, ani nie smucę.
- Na pewno?
- Na pewno – zamilkł na moment – byłbyś fajnym tatą, tak mi się wydaje.
- A ty mamą w takim razie? – zaśmiali się obaj.
- Nie, ja byłbym tatusiem. Tym rozpieszczającym, a ty byś trzymał rękę na pulsie.
- To do nas pasuje.
- Albo będzie na odwrót.
- Nigdy nie wiadomo. Ale chciałbym zobaczyć Cię stanowczego wobec kogoś.
- Twoje niedoczekanie. Jestem zbyt miękki.
- Miękki, ale mój – przygryzł mu płatek ucha.
- Liam – mruknął.
- Hm?
- Zachowuj się, nie jesteśmy u siebie, a w domu mamy Harry'ego.- Anne zapewne i tak się domyśla.
- Jestem bardziej niz pewna - weszła do salonu.
- Ja, em... My - jąkał się Niall.
- On chciał powiedzieć, że my...
– Jesteście razem - uśmiechnęła się pogodnie – Ładnie razem wyglądacie.
- Nie ma Pani nic przeciwko?
- Czemu bym miała mieć? Mój syn do niedawna też był z chłopakiem.
- No tak, zapomnieliśmy.
- Macie kontakt z Louis’em?
- Czasem się do nas odezwie. On głównie teraz spędza czas z synem.
- Słyszałam o tym, ale głównie w mediach. A Zayn?
- Zayn zdecydowanie się odciął... To był duży ból dla niego. Chociaż czasem coś tam napisze.
- Bardzo dużo przeszliście, każdy z was jak na swój wiek.
- To prawda – przyznali obaj.
- Mimo to, żaden z was się nie poddał. Jestem pełna podziwu wobec was. A przede wszystkim jestem dumna._____________
Hejo, hej.
Jak tam wasza majówka? Macie jakieś plany? Ja zdecydowanie będę uczyć się do egzaminów oraz będę przygotowywać się do praktyk.Życzę wam udanych majówkowych dni! Trzymajcie się ciepło <3
Pozdrawiam serdecznie
Kreatywna_15
CZYTASZ
Will you be my daddy?
Teen FictionJedna mała postać przewróciła ich życie do góry nogami. Nigdy by się nie spodziewali, że ta sama mała postać stanie się tajemnicą ich rodziny, która nie mogła sobie pozwolić na wyjawienie prawdy. Kilka prostych wydarzeń spowoduje, że pewien chłopak...