ROZDZIAŁ 47

100 8 23
                                    

Musiała przyznać, że chwila odpoczynku naprawdę dobrze na nią wpłynęła i wcale nie musiała się martwić Bou i tym, kto na nią zerknie, bo to właśnie ona sprawiła, że Amy poczuła się lepiej. Niesamowite jest mieć tak mądre dziecko w domu, ze świadomością tego, że jest to jej własna córka z krwi i kości. Nigdy nie wyobrażała sobie swojego życia właśnie tak, ale gdyby ktoś teraz dał jej szansę cofnięcia czasu i zmienienia przeszłości, nie zrobiła by tego za żadne skarby. To, co przeżyła tylko i wyłącznie pokazuje, jak silna jest nie tylko ona, ale ogólnie jak bardzo wytrwałe są kobiety. Blizny i wspomnienia zawsze pozostaną, ale to pokazuje, jak wiele przeszła i jak waleczną osobą musi być, skoro umie z tym żyć. A Amy już dawno pogodziła się z biegiem minionych lat, więc żyje, jakby tak właśnie musiało być. Jednych spotyka właśnie takie coś, innych choroba, a trzecich jeszcze coś innego. I nigdy nie wiadomo, co kogo spotka, ale i tak wszyscy razem kiedyś spotkamy się właśnie tam, gdzie tylko jedna postać będzie mogła nas z naszych czynów, jak i życia osądzać. Choć Amy nigdy nie przepadała za religiami, a tym bardziej za kościołem, to nigdy nie mówiła na ten temat złych rzeczy.

Tego poranka dość długo wylegiwała się w swoim łóżku, a to tylko za sprawą ciepłej kołdry, którą uwielbiała czuć przy swoim ciele. Nie musiała też zbyt wcześnie pojawiać się na nogach, bo tego dnia kalendarz pokazywał szósty dzień tygodnia, czyli sobotę. Kolejny raz delikatnie obkręciła się na drugi bok, sięgając po telefon leżący na szafce przy łóżku. Cieszyła się, że nie musiała dzisiaj słyszeć tego okropnego dźwięku, jakim jest znienawidzony przez nią budzik. Odblokowała ekran swojego telefonu, a następnie, jak co dzień rano poświęciła kilka minut temu, by zobaczyć, co dzieje się w internetowym świecie. Amy nigdy nie była typem osoby, co pokazuje swoje życie w Internecie, nie lubiła pokazywać tego, co się dzieje wokół niej, bo uważała, że prywatność ludziom się należy. Nigdy też nie wstawiła żadnego zdjęcia na żaden portal, czy profil w mediach społecznościowych, nie licząc tego profilowego, który widnieje tam od około trzech lat. Trzech, bo Amy dopiero od niedawna odważyła się założyć sobie konta na typowych aplikacjach typu Instagram, czy Facebook. I korzystała z nich naprawdę nie wiele czasu, bo gdy już tam zajrzała, nigdy dla niej nie było nic ciekawego. Choć tym razem jej wzrok przykuło pewne zdjęcie, a przedstawiało ono Louis'a wraz z pewną blondynką, gdy wsiadają do samochodu. Amy musiała przyznać, że jest to dla niej nieco dziwne, ale w końcu to jego życie prywatne i nic jej do tego. Oczywiście, że czytała artykuły na temat tego, że Tomlinson zostanie ojcem, ale nie pomyślałaby, że mogłaby być to prawda, a jednak. Nie zamierzała się tym dalej przejmować, bo nie był to jej problem.

Tego dnia musiała również załatwić sprawę dotyczącą swojego zdrowia. Umówienie się na wizytę to był jeden z punktów na jej niewidzialnej liście, który musiała wykonać, czy tego chciała, czy też nie. Mimo, że to miała być tylko konsultacja telefoniczna to i tak musiała się ubrać, bo dziwnie by się czuła, gdyby miała rozmawiać w piżamie, dodatkowo leżąc w łóżku pod kołdrą. Pościeliła swoje łóżko, ale jakoś za bardzo się do tego nie przyłożyła, zwykle uważała, że po co, to robić, skoro za kilka godzin i tak będzie się tam ponownie leżeć. Z drugiej zaś strony nie umiałaby przechodzić obok tego obojętnie i patrzeć na rozwalony materiał pościeli na całym materacu, jak i poduszkach, dlatego to robiła. Zaraz potem przystanęła przy szafie, jednocześnie szczotką przeczesywała swoje włosy i szukała wzrokiem odpowiedniego na dziś stroju. Nie miała planów na wychodzenie, ale chciała czuć się dobrze chociaż w czterech ścianach tego domu. I jej wybór padł na szare leginsy, a do tego biały zwykły t- shirt, na który narzucony został lekki rozpinany sweterek w kolorze brudnego różu, sięgający aż do kolan. Włosy szybko spięła w luźnego koka i sama sobie musiała przyznać, że wyglądała trochę, jak nie ona, ale za to nawet ładnie. Czuła się gotowa, dlatego usiadła przy swoim biurku i wzięła pod rękę małą karteczkę wraz z długopisem i wykonała telefon do lekarza Jordan'a Anderson'a.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz