Przygotowania szły pełną parą od samego rana, odkąd każdy w domu Styelsów i połowicznie Twistów wstał na równe nogi. Niczym zadziwiającym było to, że w ten sobotni poranek Anne na nogach była już koło godziny siódmej. Tak, jak dla reszty domowników jest to zbyt wcześnie, tak dla niej wydawać by się mogło, że prawie zaspała. Wstała tak cicho, nawet Robin nie zdołał tego usłyszeć i przebrana z łazienki pomaszerowała do swojego królestwa. Widok z okna na ogródek zawsze uwielbiała, kiedy witało ją słońce. I nawet teraz potrafi z dokładnością wspominać to, jak Gemma i Harry leżeli na tej trawie, będąc małymi siedmiolatkami, bawiąc się razem. Cudowne wspomnienia, które pozostaną z nią na zawsze. Jednak nie wiele trwała chwila rozpamiętywań. Przecież nie po to zawitała do kuchni, a po to, aby przygotować coś na dzisiejszy wieczór. Spięła swoje włosy, aby przypadkiem się ona nigdzie nie dostały. Wyjęła potrzebne jej składniki, nawet nie patrząc na przepis, robiła swoje popisowe ciasto, które nauczyła ją jej mama. Podobnie, jak Harry, który został nauczony wypieków w piekarni za rogiem, gdy miał szesnaście lat. Uwielbiał te pracę i z sentymentem wracał do W. Mandeville. Tam zarabiał swoje pierwsze pieniądze, które i tak oddawał swojej mamie, w ten sposób jej pomagając. Anne do dziś dnia nie jest w stanie wyrazić słów wdzięczności, dlatego, kiedy tylko nadarzyła się okazja odwdzięczenia się, wykorzystała to, zgłaszając go do programu, o którym tak bardzo marzył. Nie spodziewała się, że w tak szybkim czasie wraz z pozostałymi chłopakami odniosą tak ogromny sukces. Duma jaką nosiła, widząc swoje szczęśliwe dziecko, spełniające marzenia była nie do opisania. Ale tego właśnie chciała od zawsze dla dwójki swoich dzieci- szczęścia, nic więcej. Zabrała się do pracy, zaczynając od mąki, idąc aż przez jajka, kakao, cukier i wiele wiele innych, aż poprzestała na tym, że gotowe ciasto wstawiła do piekarnika. Zapach unosił się już po chwili, kiedy się piekło w rozgrzanym urządzeniu. Harry słyszał ze swojej sypialni, że jego mama jest już na nogach i grasuje w swoim królestwie. Ubrał na siebie luźną bluzę do tego czarne jeansy, a na głowę czapkę, bo jego włosy nie chciały się ułożyć. Wiedząc, że i tak Anne skomentuje odzienie głowy w domu, zszedł na dół z uśmiechem na ustach. Ucałował matkę w polik, jak to w zwyczaju miewał wraz z uściskiem, który ona oddała.
- Dzień dobry mamo, ale zapachy.
- Dzień dobry Harry. Robię ciasto, twoje ulubione - uśmiechnęła się.
- Już nie mogę się doczekać aż będzie gotowe.
- Nie czekaj, tylko możesz mi pomóc, jeśli chcesz.
- Znasz moją odpowiedź. Kuchnia to mój któryś dom z kolei - zaśmiał się cicho.
- No tak, racja - uśmiechnęła się szerzej - To zakładaj fartuch, ściągaj czapkę, myj ręce i do pracy.
- Czapkę pozostawię, moje włosy dziś mają zły dzień.
- Niech ci będzie, ale fartuch i ręce, raz raz - klepnęła go w tyłek.
Tak jak Anne go poprosiła, tak zrobił. Umył ręce i założył biały fartuszek na siebie, wyglądając niczym zawodowy kucharz. Wraz z matką wziął się do pracy przy czym dobrze się bawił. Nigdy nie schodził mu uśmiech z twarzy, kiedy znajdował się w jej pobliżu, jak i na odwrót. Zawsze zarażał ją dobrą energią, którą w sobie miał, bez względu na rodzaj sytuacji, w której się znajdował. Podrygiwali do cichych nut wydobywających z radia, które mogłoby grać cały dzień i całą noc i nikt by nie miał dość. Nie byli i nie są zwykłą rodziną i to widać. W ich żyłach płynie niesamowita krew, a jeszcze piękniejsza historia, którą pisali po swojemu. Nie chcieli być, jak każdy. Chcieli się wyróżniać, ale jednocześnie zachować swoją naturalność. Świat śmiało może przyznać, że udało im się to osiągnąć, nie tracąc głowy w chmurach przez pieniądze, czy rozpoznawalność. Wzięli się razem za przygotowanie ich popisowego dania, w głównej mierze należało one do dań Anne Twist, które przyrządzała zazwyczaj, kiedy ktoś pojawiał się w jej domu. Harry, jak i reszta członków rodziny uwielbiała jej wolno pieczony rostbef wołowy w piekarniku odziany miłością oraz bukietem warzyw, duszonych w winie wytrawnym. Ale z racji tego, że jej gościem będzie między innymi pięcioletnie dziecko, odpuściła sobie wino. Harry umył dokładnie kawałki mięsa po czym je osuszył i wyciął błony. Anne do plastikowej torebki włożyła warzywa, czosnek, rozmaryn oraz ziarna jałowca, które robiły największą robotę w tym wszystkim, nie zapominając o odrobinie oleju i miłości. Loczek zapakował, jako ostatnie mięso, a następnie włożył je do lodówki na co najmniej 5 godzin, aby porządnie się zamarynowało. Potem będzie trzeba tylko czekać 4 godziny aż się upiecze w piekarniku. Nie tracili jednak czasu, od razu wzięli się zarobienie kolejnej rzeczy. Harry nie byłby sobą, gdyby nie przygotował swojej sałatki, którą każdy zachwala. Nie obyło się bez płaczu przy krojeniu cebuli, co nie umknęło uwadze Anne i jej uroczym żartom w stronę syna. Sama kroiła rzodkiewkę, zaraz potem i szczypiorek. Wraz z pomidorem, ogórkiem, sałatą oraz jajkiem wyszło coś naprawdę pysznego. Harry podczas nie uwagi swojej mamy zdążył skubnąć trochę ciasta, za co dostał po rękach.
![](https://img.wattpad.com/cover/270780307-288-k689603.jpg)
CZYTASZ
Will you be my daddy?
Teen FictionJedna mała postać przewróciła ich życie do góry nogami. Nigdy by się nie spodziewali, że ta sama mała postać stanie się tajemnicą ich rodziny, która nie mogła sobie pozwolić na wyjawienie prawdy. Kilka prostych wydarzeń spowoduje, że pewien chłopak...