ROZDZIAŁ 63

71 7 28
                                    

Będąc w miejscu, w którym właśnie się znajdowała, zadawała sobie w głowie wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Jednym z nich było to, dlaczego w sumie się na to zgodziła? Amy nie miała pojęcia, ale to było silniejsze od niej, a raczej to Harry był tak mocno przekonującym człowiekiem, że zdołał ją na to namówić.

Samochód, który znajduje się praktycznie na środku lasu to jeszcze nic złego, do czasu, kiedy to Winston zajmie miejsce za kierownicą, co oczywiście nie wróży nic dobrego. Prawdopodobieństwo tego, że Styles nie zdawał sobie z tego sprawy, było o wiele większe niż jego wiara w to, że jej może się to udać pod jego pilnym okiem. Jej serce z minuty na minutę biło coraz to szybciej, a duszący uścisk w klatce piersiowej narastał. Z jednej strony to wynik choroby, a z drugiej ogrom stresu, który właśnie dziewczyna w sobie ma. Do momentu, aż jej towarzysz nie postanowił się odezwać, ona nie dowierzała w to, co właściwie ma się zdarzyć.

- Amy - zaczął delikatnie, byle by nie dodać dziewczynie więcej strachu, który doskonale widzi.

Brunetka przekierowała swój wzrok z szyby, zza której podziwiała piękno zieleni. Kierując go na jego twarz dojrzała jeszcze piękniejszy jej odcień w jego szmaragdowych oczach, w których tonęła, ilekroć w nie patrzyła.

- Hm?

- Nie masz się czego bać, nie stanie ci się krzywda. Mnie też nie - uśmiechnął się delikatnie, chwytając za jej drobną dłoń, która ze stresu trzęsła się niczym galaretka.

- Nie byłabym do tego tak mocno przekonana. Nie jestem w tym znakomita.

- Nie musisz być. Ja też nie byłem, kiedy się uczyłem.

- Ale ty jesteś facetem i wam przychodzi to łatwiej...

- Jesteś bystra, odważna i sądzę, że łatwo pojmiesz, jak działa taka machina.

- Machina śmierci... - szepnęła pod nosem.

- Śmierci dla tych, którzy spieszą się na tamten świat, będąc nieostrożnym na drodze...

- No nie wiem...

- Chyba nie zrezygnujesz z tak przystojnego nauczyciela, hm? Wątpię, by gdzieś trafił ci się lepszy - wyszczerzył swój uśmiech.

- Nie pozostawiasz mi wyboru - zaśmiała się cicho.

Zamieniając się miejscami stres nie rósł, ani nie malał. Stał w miejscu, zupełnie tak, jak ona, gdy już usiadła za kierownicę. Harry miał zdecydowanie dłuższe nogi od niej, dlatego jej już pierwszym zadaniem było przysunięcie sobie fotela i ewentualne poprawienie lusterka, aby miała lepszą widoczność. Jednak Amy siedziała nieco skamieniała, bardziej czekając na to, co jej "nauczyciel" powie, aby wykonała.

- Jako pierwsze poprawisz sobie fotel i lusterko. Potem zapinasz pasy.

- One zdecydowanie będą potrzebne najbardziej... - westchnęła - Jak mam to zrobić?

- Pochyl się lekko i wyczuj pod fotelem taki mały uchwycik. Nim sobie przybliż siedzenie.

- No dobra...

Wykonując jego polecenie pochyliła się lekko, sięgając dłonią po owy uchwyt, który sprawił jej nieco problemów, aby go znaleźć. Kiedy już go wyczuła, pociągnęła za niego lekko, a następnie przysunęła się w stronę kierownicy i pedałów tak, że bez problemu sięgała i rękoma i stopami. Oddychając z ulgą, Harry na ten mały pierwszy wyczyn lekko się uśmiechnął.

- Aż tak ciężko i boleśnie?

- Jeszcze nie.

- To teraz pasy i słuchaj mnie uważnie.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz