Był późny wieczór, kiedy Amy w ramionach Harry'ego nieco się uspokoiła. Bou odebrali dziadkowie zanim jeszcze Harry dotarł na miejsce zdarzenia. Starczyło zwykłe bezpieczeństwo w jego silnych ramionach, aby miała pewność, że Ashton nic złego przy nim jej nie zrobi. Tu już nawet nie chodziło o nią, a jedynie w całości o Bou. Brunetka nie chciała, aby jej córka poznała swojego ojca, który nie jest godnym jego wzorem. Zdawała sobie sprawę, że kiedyś i tak nastąpi ten dzień, kiedy rudowłosa o niego zapyta, jednak dopóki Bou o tym nie wspomina, Amy nie zamierza poruszać sama tego tematu. Dodatkowo relacja jej córki z Harry'm była czymś na tyle wyjątkowym, aby nie psuć tego, co się wokół nich dzieje. Dziewczyna zdecydowanie bardzo dobrze czuła się w domu Styles'a, któremu jej towarzystwo za grosz nie przeszkadzało. Odkąd nie ma w nim Robina parę rzeczy straciło swój blask, a między innymi obecność ludzi w tym domu. Sama Anne jakoś specjalnie się do tego nie odnosi, bo przeżywa to sama ze sobą, nie pokazując zbyt wiele uczuć nikomu, a jednak zielonooki jest w stanie zauważyć kilka mankamentów. Ostatnio przyłapał mamę na tym, jak rozmawiała ze zdjęciem Robina w taki sposób, jakby był z nią. Nie miał jej tego za złe, nie uważał też tego za coś, co jest złe, jednak ból jaki ten widok mu zadał, był dość mocny.
Poddasze Harry'ego stało się dla nich ostoją, oderwaniem od rzeczywistości. Mogli tam siedzieć godzinami i nigdy by się to im nie znudziło. Cisza między nimi była tak przyjazna i w niczym dziwna, a jednak postanowiła ją przerwać Anne Twist. Cicho zapukała do drewnianych drzwi, aby przypadkiem nie wejść w złym momencie. Szanowała także prywatność swoich dzieci, dlatego ich samych również tego uczyła. Para w żaden sposób nie ograniczyła swojej bliskości, kiedy z ust Harry'ego wydobyło się ciche pozwolenie, aby jego mama weszła do środka wnętrza. Drzwi delikatnie zaskrzypiały, kiedy czarnowłosa przez nie wchodziła. Kątem oka zerknęła na Amy, która ślepym wzrokiem wpatrywała się w obraz za oknem.
- Nie chcę wam przeszkadzać kochani - zaczęła Anne.
- Nigdy nie przeszkadzasz mamo - odpowiedział jej loczek - coś się stało?
- Chciałam zapytać, czy nie jesteście głodni? Trochę już tu siedzicie i stwierdziłam, że zrobię coś do jedzenia.
- Wiesz, że ja Twoją kuchnią nie pogardzę - posłał jej uśmiech, którego dawno nie widziała - a ty Amy? - spojrzał na ukochaną, która powoli wyprostowała swoje plecy i oddaliła przestrzeń między nimi.
- Powinnam się już zbierać do domu - przeczesała dłonią swoje włosy - Bou pewnie się niepokoi.
- Zawsze możesz po nią iść, nie mam nic przeciwko - zagaiła wesoło Anne.
- Jest już trochę późno, mała pewnie już jest wykąpana. Ale dziękuję za propozycję.
- No dobrze, skoro tak - westchnęła kobieta.
- Pójdę odprowadzić Amy i zaraz wracam mamo - oznajmił, chwytając brunetkę za dłoń.
- Jasne - puściła mu oczko, matka.
Wieczór tego dnia był wyjątkowo chłodny, a trawnik, na którym stali przed domem dziewczyny wydawał się nie istnieć. Ich usta połączyły się w smakowitym i pełnym uczuć pocałunku, który wyrażał dosłownie wszystko, co miał. Harry oblizał swoje usta, kiedy oderwali się od siebie, aby jeszcze bardziej móc pamiętać ten malinowy smak warg dziewczyny.
- Śpij dobrze, Harry - szepnęła.
- Dobranoc Amy - odpowiedział jej, kiedy ta otworzyła drzwi do swojego domu.
Nie myliła się ani słowem, co do swojej córki, która już dawno siedziała w piżamie. Podeszła do niej do salonu, zasiadając obok niej. Bajki lecące w telewizji stały się dla kilkulatki mało ważne, kiedy obok pojawiła się jej mama. Rude loki szybko zostały poskromione do snu, a zaraz potem ciało dziewczynki było niesione na górę do jej pokoju. Ostrożnie położyła sześciolatkę na jej łóżko, całując czule jej czoło. Kucnęła przy niej na moment, wpatrując się w jej zasypiające powoli oczy.
CZYTASZ
Will you be my daddy?
Teen FictionJedna mała postać przewróciła ich życie do góry nogami. Nigdy by się nie spodziewali, że ta sama mała postać stanie się tajemnicą ich rodziny, która nie mogła sobie pozwolić na wyjawienie prawdy. Kilka prostych wydarzeń spowoduje, że pewien chłopak...