ROZDZIAŁ 55

84 6 22
                                    

Późnym wieczorem wrócili do domu, dla niektórych wydawać by się mogło, że jest to prawie noc, a w zasadzie nie mogli by się dużo mylić. Wyjechali po południu, a wrócili około dwudziestej drugiej. Czas leciał im tak szybko, że nawet nie spostrzegli, jak szybko on minął. Praktycznie cały czas siedzieli w teatrze, zacięcie rozmawiając, od czasu do czasu jedynie skradając sobie małe całusy. W między czasie Harry udzielał Amy prywatnych lekcji gry na gitarze, które nie wyszły zbyt dobrze, kiedy jeden z ochroniarzy postanowił ich pogonić. Na ich szczęście, bądź też nie, zgłodnieli z czasem, który ciągle leciał. Obiad zjedli w przytulnej restauracji, gdzie mało kto zwracał na nich uwagę, więc dziewczyna czuła się bardziej komfortowo, niżby co chwilę ktoś miał przychodzić po zdjęcie albo za ich plecami rozmawiał na ich temat. Zaraz potem zwiedzali Londyn, który jest ukochanym miejscem na ziemi dla Amy, bez którego ona nie wyobraża sobie życia. Cieszyła się, że na chwilę mogła tu wrócić, tęskniąc za tym czasem spędzonym tu, a jednocześnie żałując, że nie ma z nią Bou. Ona zapewne również z ogromnym uśmiechem na twarzy przechadzałaby się z nimi po londyńskich ulicach, które zna na wylot, mimo swojego młodego wieku.

Wchodząc do domu, oboje robili to bardzo cicho. W domu Harry'ego, Anne z Robinem na pewno już powoli zasypiali, więc musiał, a raczej sam z siebie chciał zachowywać się, jak najciszej, byle by nie musiał przechodzić wywiadu z mamą o tym, gdzie był i czemu tak długo. I choć był już dorosły, to dalej od czasu do czasu zdarzało mu się właśnie odbywać ze swoją mamą takie rozmowy. Zdołał jednak przemknąć nie usłyszany do swojej sypialni, a zaraz potem łazienki, gdzie w wannie musiał wypocząć po udanym, ale równie męczącym dniu. Amy również przemknęła niezauważona i nie usłyszana przez jej własną córkę. Miała nieco żalu do siebie, że cały dzień była poza domem i nie miała możliwości choć na chwilę zobaczyć Bou. Mimo to, wiedziała, że ani rudowłosa, ani jej rodzice nie będą mieli jej tego za złe, kiedy Elizabeth i tak wiedziała o tym, co mniej więcej Harry planował. Sama także zamknęła się w łazience i wzięła szybki prysznic, który okazał się być dłuższy niż sądziła. No, ale przecież nie mogła sobie odpuścić cichego podśpiewywania, podczas mycia zębów i czesania swoich włosów, które jak dla niej, miały swój czas na ścięcie ich. Ale dziewczyna nie miała takiej odwagi w sobie, więc na pewno prędko tego nie zrobi. W momencie, kiedy usłyszała swoją jedną z ulubionych piosenek, nie mogła się powstrzymać od tego, aby wziąć w dłoń szczotkę, którą czesała włosy i śpiewać do lustra w taki sposób, jakby właśnie występowała na scenie. Najpierw złożyła dłonie, jak do spania, a zaraz potem podłożyła je tak, jakby miały być poduszką. Następnie wystawiła ręce do przodu z widocznym tylko palcem wskazującym, którym jakby na coś wskazywała. Potem jej obie ręce wskazały nieco na miednicę, powoli unosząc się po chwili w górę. Z otwartymi dłońmi, kolejny raz opuściła je w dół, a potem do siebie, by potem znów palcem wskazującym pomachać na prawo i lewo, a wszystko to do piosenki No control. Nie mogła się oprzeć, by chociaż nie wydobyć ze swojego gardła choć jednego słowa tego utworu.

- Bezsilny

I nie obchodzi mnie, że to oczywiste,

Nie mogę się tobą nacieszyć

Spuszczam nogę z gazu,

moje oczy są zamknięte.

Bez kontroli*

Z uśmiechem na ustach opuściła łazienkę, wchodząc do swojej sypialni. Zegar wskazywał dość późną godzinę, która mówiła, że już czas do spania. Jednak Amy ani przez chwilę nie czuła się zmęczona, a na dodatek nie mogła sobie odpuścić wieczornego czytania książki, którą zaczęła. Nie była by sobą, gdyby nie przeczytała choć jednej strony, jednego dnia, dlatego usiadła się pod ciepłą pierzynę, chwytając w dłoń książkę. Jej oczy ani na chwilę nie pokazały zmęczenia, bo go po prostu nie było. Z momentu na moment chłonęła strony, litery, całe zdania do swojej głowy, co kochała najmocniej. Kolejny raz wpadła w mały wir, z którego nie umiała wyjść. Książki zawsze sprawiały, że zapominała o płynącym czasie i traciła jego poczucie, ilekroć tylko to robiła. Nie przeszkadzało jej to, że może to być późna noc lub samo południe, ona to kochała i była do tego przyzwyczajona. Jednak, kiedy tylko z jej ust wydostało się ciche ziewanie, czuła, że to pora, w której musi się już położyć, bo przed nią kolejny dzień. Odłożyła książkę, ówcześnie zaznaczając sobie, gdzie skończyła swoje czytanie. Do rąk wzięła telefon, by nastawić sobie budzik, co zrobiła, ale kiedy zobaczyła godzinę, zorientowała się, jaki jest dzień. Jest właśnie następny dzień, dzień, w którym to Harry ma urodziny. Stwierdziła, że fajnie by było, gdyby była pierwszą, która w tym dniu złoży mu życzenia i też chciała to zrobić, ale w podobny sposób w jaki on wyciągnął ją z domu. Dlatego też podeszła do swojego okna, i usiadła na parapecie, otwierając je na całą szerokość. Nie ryzykowała wiele, kiedy dostrzegła, że u Styles'a okno jest uchylone. Miała nadzieję, że nie śpi tak mocno, aby jej nie słyszał, więc postanowiła spróbować.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz