ROZDZIAŁ 87

74 7 40
                                    

Stanęła przez wielkim lustrem w swoim domu, patrząc na swoją posturę. Tym razem na jej nosie zabrakło dodatkowego ozdobnika, bo stwierdziła, że przez pół Londynu nie będzie z nim jechać. Jej serce było rozdarte, jak jeszcze nigdy dotąd. Musiała albo postawić na szczęście córki lub na jej dobro. Bez względu na to, jak Bou wybierze względem Ashton’a, Amy będzie musiała to zrozumieć. Bou ma niedługo siedem lat, pójdzie do pierwszej klasy, wszystko w jej życiu zacznie się zmieniać. Znając ją, na pewno by chciała, aby taki ktoś jak ojciec, towarzyszył jej w ważnych dla niej momentach.

Brandon Winston wiedział, że dzień rozprawy jest ważnym dniem dla jej córki. Wszystkie sprawy z Ashton’em w życiu jego jedynego dziecka potoczyły się bardzo szybko i niespodziewanie. Nikt nie myślał, że kiedyś do tego dojdzie, dlatego dosłownie dla nich wszystkich był to nie mały szok. Podszedł do swojej ukochanej córki, dla której zrobiłby wszystko, gdyby tylko mógł. Wierzył w nią zawsze i do tej pory nie przestawał. Złapał lekko za jej ramiona, stojąc za jej plecami. Oczami w lustrze szukał odpowiedzi na aż tak bardzo wyraźny smutek wymalowany na jej twarzy.

- Amy? Wszystko okey?

- Nie wiem, tato... – wypuściła powietrze z ust.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Trochę wiary w to słońce.

- Co, jeśli się nie uda? Co, jeśli...

- Nie myśl tak nawet. Każdy z nas jest myśli, że Bou z tobą zostanie, nawet Harry i jego koledzy. Musisz uwierzyć w to tylko i wyłącznie ty...

Samochód pół godziny później przemierzał drogę w kierunku Londynu. Harry wraz z mamą, siostrą i chłopakami jechał zaraz za nimi. Amy nie miała nic przeciwko, aby w takim dniu osoby takie, jak Niall, Liam i Anne były blisko nich. Ich obecność sprawiała po części, że czuła się spokojniejsza nie o siebie, a o Styles’a. W aucie nie odezwała się ani słowem, tak samo jak Bou, Brandon i Elizabeth, która jedynie co jakiś czas zerkała to na wnuczkę, to ma córkę. Było jej żal, że obie w swoim życiu musiały już tyle przeżyć, a ona nie zawsze mogła pomóc tak, jakby chciała to zrobić. Nie mniej jednak zawsze starała się być najbliżej, jak tylko się dało.

Auto zatrzymało się pod Royal Courts of Justice, a cała rodzina wysiadła z pojazdu. Chwilę po nich miejsce na parkingu znalazł Harry ze swoim czarnym Porsche. Amy zastanawiała się dosłownie przez moment, ile ten facet ma jeszcze samochodów w swojej kolekcji, których ona nie widziała. Ale przecież Harry jest muzykiem, więc bez problemu może sobie na kilka takich pozwolić. Poczuła ciepłą dłoń na swoim biodrze, a wzrokiem mignęła w górę. Harry dołączył do nich wraz z pozostałymi, dodając rodzinie Winstonów otuchy.

- Nie ubrałaś tlenu – zauważył.

- Nie chciałam go tachać ze sobą przez całe miasto. Wszystko będzie dobrze to tylko kilka godzin.

- Oby – ucałował jej czoło – będzie dobrze, słońce.

- Oby Harry, oby.

- To Ashton? – zapytał Liam, patrząc w kierunku ubranego w garnitur mężczyzny.

Amy omiotła wzrokiem wokół niego i niestety, ale to był on wraz z jego ojcem. Przysunęła się bliżej Harry’ego, pomimo że Bruce był daleko. Czuła się bezpieczniej, kiedy mogła czuć jego bliskość przy sobie.

- Tak, to on – odpowiedziała – i jego ojciec.

- A za nimi kto idzie? Czekajcie... – zastanowił się Irlandczyk.

- Czy to jest...? – zaczęła Elizabeth.

- To Jack Collins, prawnik z Osbornes Law...

- To ponoć najlepszy prawnik w Londynie – szepnął Brandon.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz