ROZDZIAŁ 62

93 6 30
                                    


Irlandia, a dokładnie Mullingar tętniło życiem, tylko w momencie, kiedy uroczy blondyn stawiał tam swoje stopy. I to nie tak, że miasto to pustoszało pod jego nieobecność, Niall zwyczajnie sprawiał, że wszystko stawało się inne pod jego obecność. Marcowe popołudnie zapowiadało się dobrze, jak tylko Irlandczyk wraz ze swoim towarzyszem znaleźli się na rodzinnej ziemi Niall'a. Liam był już tu nie raz, z resztą jak pozostała część chłopaków, jednak nigdy nie miał okazji być tu od tej strony. Trzymając dyskretnie towarzysza za rękę, pędzili w stronę taksówki, która miała ich zawieźć pod rodzinny dom Horan'a. Droga nie dłużyła im się zbyt mocno, bo od lotniska to dosłownie rzut przysłowiowym beretem. Payne śmiało mógł podziwiać przez szyby piękno Irlandzkiego miasteczka, za którym szczerze tęsknił. Choć nie przywiązywał się nigdy zbytnio do miejsc, w których bywa, to Irlandia, jak i Anglia wraz ze Stanami Zjednoczonymi zdecydowanie skradły od razu jego wielkie serce. Dojeżdżając pod znany adres oboje stwierdzili, że na przestrzeni lat nie wiele w wyglądzie zewnętrznym się zmieniło. Niegdyś czerwone cegły straciły nieco swoją wyrazistość, a okna takie duże, jak były, takie pozostały. Również czerwone drzwi nie zmieniły się aż tak bardzo, jakby się mogło wydawać. Wchodząc do rodzinnego domu Niall od razu wyczuł popisowe danie swojej mamy. Ona nigdy nie była by sobą, gdyby nim go właśnie nie przywitała. Rozpieszczała tego uroczego blondyna od samego urodzenia i nawet teraz, kiedy jest on już dorosły, robi to, bo nie miała okazji, kiedy on dorastał poza domem. Maura kochała momenty, kiedy jej rodzone dziecko zwyczajnie wracało do domu, nawet jeśli były to tylko załóżmy dwie, krótkie doby. Tylko wtedy miała okazję z nim porozmawiać, zobaczyć go po długim czasie rozłąki i rozpieszczać. Wychodząc z kuchni nie spodziewała się, że może on przyjechać z przyjacielem, za którego właśnie uważała Liam'a. Niall prócz Harry'ego i Louis'a nie poinformował o tym, że właściwie kogoś ma i nie jest to dziewczyna. Nie było i nie jest to dla niego zbyt prosta sytuacja, bo on sam lekko nie dowierza w to, że podobają mu się faceci. Mimo tego, Maura nie dała po sobie poznać, że jest tym faktem zdziwiona i bardzo dobrze z tego wybrnęła.

- Cześć synu - przytuliła go mocno na powitanie.

- Cześć mamo, dusisz trochę - zaśmiał się cicho.

- Wybacz - odsunęła się od niego z uśmiechem na twarzy - Liam, niech ja ci się chłopcze przyjrzę. Jak ty wyrosłeś.

- Dzień dobry Pani Horan - zaczął życzliwie - miło mi.

- Liczę na to, że jesteście głodni, bo zrobiłam swoje popisowe danie. Sunday Roast wystygnie i będzie niedobry.

- Mnie nie musisz pytać, czy jestem głodny - odpowiedział Niall, który pędem przeszedł z salonu do kuchni, gdy tylko usłyszał, co jest na obiad.

- Czy on w trasie też tak robił? - zapytała z cichym śmiechem Maura.

- To zależy, jaki miał dzień - uśmiechnął się chłopak.

Siedząc przy stole próbowali zachowywać się normalnie i tak, aby mama blondyna nic, a nic nie podejrzewała. Trochę było zbyt wcześnie, aby jej mówić, kiedy jeden z nich sam nie był pewien tego, co właściwie między nimi jest, mimo tego, że w gruncie rzeczy są parą. Ale Liam, jak to Liam, nie szczędził sobie uczuć, kiedy tylko starsza kobieta nie patrzyła na nich i tylko czasem jego dłoń dotykała kolana niebieskookiego. Niby nic takiego, ale gdyby komuś rzuciło się to w oczy, na pewno by zrozumiał ten niewielki przekaz.

- Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej niż ostatnio - zauważyła kobieta.

Fakt, że ostatnim razem, kiedy jej syn pojawił się w domu był taki, że był to zaledwie jeden dzień. Przyjechał, wyspał się i najadł, a zaraz potem poleciał z powrotem, bez większego wyjaśnienia jej, czy coś się stało, że tak nagle musiał wrócić. Niall zrozumiał, o co chodzi rodzicielce i gdyby mógł, to by do tego nie wracał, ale jak widać musiał.

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz