ROZDZIAŁ 38

86 7 26
                                    

Niall nie był by sobą, gdyby o tym wszystkim nie opowiedział Harry'emu. To jego przyjaciel, w dodatku podoba mu się osoba, z którą niedawno miał styczność, więc dlaczego by nie miał mu trochę podnieść ciśnienia? To Niall, więc nie byłoby możliwości nie powiedzenia.

Kiedy już w końcu znalazł się w rodzinnym domu Styles'a, rzucił się na jego łóżko, które było wygodniejsze od jego w jego domu, w którym mieszka bez rodziców. Widać było, że czuje się, jak u siebie i nawet nie zamierzał tego ukrywać. Harry oczywiście nie zgłaszał żadnego słowa sprzeciwu, bo nawet nie mógł. Horan to Horan i albo się go takiego lubi albo nienawidzi.

- Stary, padniesz, jak coś ci powiem - zaczął blondyn.

- Padnę, bo chyba nie zmieniałeś skarpetek od tygodnia - zaśmiał się, siadając na parapecie.

- Weź ty, zmieniałem dzisiaj - popatrzył na niego, a zaraz potem ukradkiem powąchał swoje stopy - To nie moje. Może twoje tak walą.

- Mniejsza - pokręcił głową ze śmiechem - co chciałeś mi powiedzieć?

- Nie zgadniesz kogo spotkałem po drodze do ciebie.

- Justina Bieber'a? I piszczałeś, jak mała dziewczynka?

- Ej! To było dawno - skarcił go wzrokiem.

- A dalej tak samo śmieszy - posłał mu uśmiech.

- To prawda - również się uśmiechnął - ale to nie on. Zgaduj dalej.

- Nie mam pojęcia Niall. Powiedz.

- Spotkałem Amy.

- Jak to Amy? - zaciekawił się, siadając obok przyjaciela.

- No Amy, szła do pracy i wpadliśmy na siebie. Zbiłem jej telefon, chciałem jej odkupić, ale mówiła, że i tak musi go oddać do naprawy.

- Poważnie Niall? Ledwo co przyjeżdżasz, a już psujesz - szturchnął przyjaźnie kumpla.

- To nie wszystko.

- Niech zgadnę, zaprosiłeś ją na jedzenie, bo byłeś głodny?

- Blisko, ale jednak nie to. Zaproponowałem jej, że jeśli będzie chciała może do nas dołączyć, kiedy chłopaki dolecą.

- Ale?

- Ale powiedziała, że to przemyśli.

- Niall - pokręcił głową na lewo i prawo - ona ma inne rzeczy na głowie. Na pewno się nie zgodzi, niedawno co wyszła z siostrą ze szpitala. Poza tym, co ci mówiłem?

- Raczej prosiłeś.

- No to, o co cię prosiłem.

- O pomoc przy wyborze prezentu na święta dla niej... Ooo, teraz rozumiem - pokiwał głową.

- No właśnie - westchnął.

- No, ale co w tym złego? Nawet gdyby się zgubiła do świąt masz jeszcze trochę czasu.

- Tak, ale i tak nie wiem, co kupić. Nawet nie wiem, co dać rodzicom i Gemmie.

- Amy możesz dać siebie - wstał z łóżka i seksownie się poruszał - Oh Amy, podobasz mi się, bądź moja - udawał, że tańczy, jak tancerki w klubie ze striptizem. Harry miał niezły ubaw, jednak tego nie okazywał. Jedynie co, to wziął poduszkę i rzucił nią w Irlandczyka - Ał!

- Przestań - zaśmiał się.

- Nie umiesz się bawić.

- Umiem. Wracając do twojego pytania, to źle to by wyglądało, gdyby Lou przyjechał, a ona jednak by się zgodziła...

Will you be my daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz