Upał nie odpuszczał. Żar dalej lał się z nieba sprawiając, że wszelkie stworzenie modliło się o deszcz. Na składanym krześle, pod niewielkich rozmiarów czerwonym namiotem siedziała młoda dziewczyna. W jej ręce widniała pizzerka z biedronki. Przeżuwała spokojnie, korzystając z chwili spokoju. Było południe, zdecydowana większość ludzi pochowała się przed upałem w czterech ścianach swoich mieszkań. Gdy do stoiska podszedł znajomy, starszy pan, zerwała się z miejsca i schowała drugie śniadanie do torebki. Mężczyzna machnął ku niej ręką.
– Jedz, jedz, dziewczyno. Ja się porozglądam, a ty jedz. Bardzo jesteś szczupła. – Uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
Sięgnęła ponownie po pizzerkę chwytając jeszcze jeden kęs, a potem już zdecydowanie schowała ją i zbliżyła się do stołu, chwytając machinalnie za foliową zrywkę.
– Co dla pana?
– Truskawki. – Mrugnął do niej zawadiacko. – Masz wodę? Coś okropnego jest na dworze.
– Mam, dziękuję.
Zdążyła już polubić tego starszego pana. Zawsze był uprzejmy, pytał o samopoczucie, czasem żartował.
– Daj mi, Małgosiu kilogram tych ślicznych, błyszczących.
Chwyciła za jeden z koszy, zważyła potrzebną ilość, wzięła pieniądze i wydała resztę. Chwile potem dziadek ukłonił jej się i odszedł w swoją stronę. Dziewczyna rozejrzała się po stoisku. Wszystko było zrobione. Kosze poukładane, towar wyeksponowany. Mogła spokojnie wrócić do jedzenia. Ledwie jednak siadła, przy krawężniku zatrzymał się biały polonez. Podeszłą do stołu, czekając, aż mężczyzna wysiądzie. Nic takiego jednak się nie stało. Szyba została opuszczona, a przez nią wychyliła się głowa siwego, pomarszczonego staruszka.
– Kilo słodkich – oznajmił, a Gosi przeszło przez myśl, czy to odpowiedni moment, by go poinformować, że to nie jest McDrive. Zrezygnowała jednak. W końcu klient nasz pan, poza tym może akurat dziadziuś był schorowany, nie mógł wyjść.
Po niedługiej chwili znów skierowała się do krzesła, celem dokończenia posiłku, ale i tym razem ktoś jej przerwał.
– Ale wielkie truskawki!
Ten głos zdecydowanie znała. Uniosła głowę i zobaczyła Basię, wpatrującą się z zachwytem z kosze.
– Hej! – zawołała radośnie, wpychając sobie resztę pizzerki do ust.
– Byłam u ciebie w domu, bo zapomniałam, że pracujesz. Wiesz o tym, że Tomek jest w mieszkaniu?
Przeżuła, połknęła i dopiero potem się odezwała
– Wiem, w końcu z nim mieszkam.
– Nie pracuje? Mogę? – Uniosła jeden z owoców, zerkając na dziewczynę pytająco.
– Możesz. Stracił pracę, ale szuka – dodała szybko, jakby chciała go z marszu usprawiedliwić.
Poczuła wstyd, jakby to ona zrobiła coś złego. Jakby przewinienia Tomasza były jej przewinieniami.
– No ja nie wiem – skrzywiła się Basia i nadgryzła truskawkę. – Dobre. Muszę zapytać mamy czy nie chce. Ale wracając, Gosia ja się mogę nie znać, ale z piwem przed telewizorem to się chyba pracy nie szuka.
Dziewczyna przygryzła boleśnie wargę. A zarzekał się, że wszędzie rozsyłał CV.
– Może zrobił sobie przerwę – podsunęła naiwnie, bardziej chcąc przekonać siebie niż Basię.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...