78, 92, 89, 65 i to jakże niespodziewane 54 procent.
– Tak, Gosiaczki, jesteś the best, ale przestań już się w to wgapiać, bo jeszcze ożyje. – Rozbawiony dźwięk głosu Baśki doszedł do niej jakby z oddali, mimo że dziewczyny siedziały obok siebie na jednym łóżku.
Małgorzata powolnym ruchem odsunęła od siebie arkusz z wynikami i odłożyła go na nocną szafkę. Czuła ulgę, która wciąż falami rozlewała się po jej wnętrzu, mimo że z sekretariatu wróciły już jakieś pół godziny temu. Była z siebie dumna. I nie było ważne, że nie miała nikogo, kto były dumny z niej. To nie umniejszała radości, którą odczuwała. I nieważne również, że w tym roku nie wybierała się na studia. Ważny był sam fakt zaliczenia i to z efektem, który ją satysfakcjonował.
– Mamy maturę – wyszeptała z uśmiechem. – Zdałyśmy.
Basia zmarszczyła się leciutko, by zaraz również rozciągnąć usta w wesołym grymasie.
– Weź, do tej pory jestem w szoku, że nie uwaliłam historii. Dużo nie wyszło, bo tylko czterdzieści jeden procent, ale ja byłam pewna, że będę poprawiać.
– I tak cię podziwiam. – Gosia kiwnęła głową z uznaniem. – Ja bym historii nawet kijem nie ruszyła. Wolałam już tę swoją sztukę.
– O właśnie, pięćdziesiąt cztery procent, a tak marudziłaś
W odpowiedzi dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
– Zobaczysz, że przyjmą cię na dzienne – podjęła inny wątek.
Basia wzruszyła ramionami.
– Dzienne, zaoczne, dam sobie radę. Tylko co z tobą, bo ja w niedzielę wyjeżdżam. A dziś jest poniedziałek. – Zmierzyła ją uważnym i wypełnionym troską spojrzeniem.
Małgorzata westchnęła. Wstała i podeszła do biurka, gdzie w laptopie zmieniła piosenkę na nieco bardziej energiczną. Odwróciła się przodem do przyjaciółmi, opierając dłonie na brzegach mebla.
– Wymyślę coś. Siedem dni to wcale nie tak mało.
– Dużo też nie. Jeju, Gosia, przecież mogę pogadać z mamą i...
– Nie – ucięła stanowczo, kręcąc głową. – I tak za długo siedzę wam na głowie.
Basia przygryzła dolną wargę i mrużąc intensywnie oczy, przez chwilę wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w granatowy róg kołdry. Gdy uniosła głowę w jej spojrzeniu lśniły podekscytowane ogniki.
– Jedź ze mną – wypaliła z przekonaniem.
– Co?
– No tak, jedź ze mną. Pójdziesz na studia, może jakieś stypendium dostaniesz. I zamieszkamy razem. Będzie fajnie!
Na obliczu Małgorzaty na darmo było szukać entuzjazmu. Powiodła wzrokiem za wielkim łaciatym kocurem, który paradnym krokiem przeszedł przez pokój i wskoczył na łóżko, by położyć się przy nogach swojej pani.
– Basia, ty już masz zaklepane miejsce w pokoju i nie było by tam go dla mnie. Poza tym... wiesz, że nie pójdę teraz na studia. Muszę postawić swoje życie na nogi. Na chwilę obecną jestem niemal bezdomna, z pracą, która lada chwila się skończy... nie ma tu miejsca na szkołę.
– Martwię się o ciebie.
– Poradzę sobie. – Uśmiechnęła się i doskoczyła do łóżka, by przytulić się do przyjaciółki, co spotkało się z głośnym protestem kocura.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...