77. Ile jeszcze we mnie... mnie.

124 14 22
                                    

Media: Coma - Daleka droga do domu. 


Spychanie uczuć i emocji w kąt świadomości nigdy nie było dobrym rozwiązaniem. To jak odkładanie na potem czegoś nieuniknionego. Czegoś, co chowając się wywołuje efekty niepożądane w postaci odrętwienia i wycofania. Małgorzata Ceglarek nie roztrząsała tej kwestii. Przestała analizować i robiła wszystko, by przestać czuć.

Kwiecień był jak wybuch kwiecistej radości i wszechobecnej słodkiej woni unoszącej się pośród świergolącymi małymi ptaszkami, które ona najchętniej powystrzelałaby co do jednego. Nawet nie zauważyła jak wewnętrzny ból zaczął ją zmieniać. A może zwyczajnie nie chciała tego widzieć. Bo przecież najłatwiej było uznać, że wszystko jest w porządku, że przecież dobrze sobie radzi. Tylko jak wytłumaczyć drżące coraz częściej dłonie i to spojrzenie, które stawało się coraz bardziej puste?

Nie analizowała.

Dzwonił do niej i pisał wiadomości. Nagrywał się na pocztę, gdy nie odbierała. Wszystko kasowała, bez zagłębiania się w treść. To ciągnęło się dniami, aż w pewnym momencie zablokowała jego numer.

Nie tylko jednak on się do niej dobijał. Coraz częściej próbowała się z nią skontaktować Karolina. Kilka razy nawet chciała ją odwiedzić, ale Gosia uparcie utrzymywała, że nie ma jej w domu. Pewnego dnia jej kłamstwo wyszło na jaw podczas powrotu z zakupów. Zauważyła tę rudą czuprynę już z daleka. Mina Karoli nie wróżyła niczego dobrego, więc z ust dziewczyny wydobyło się krótkie, rozdrażnione westchnięcie.

– Co się z tobą dzieje, lala? – napadła na nią oskarżycielskim tonem.

Gosia przeszła na znajdującą się nieopodal ławkę. Położyła obok reklamówkę z zakupami i przysiadła na skraju.

– Jestem ostatnio trochę zajęta – odpowiedziała tak drętwo, że jej rozmówczyni uniosła brwi.

– Gosia... – zaczęła niepewnie i zajęła miejsce obok. Wbiła w nią swoje zielone oczy z łagodnością i troską, która sprawiła, że dziewczyna poczuła się jeszcze gorzej. – Masz jakieś kłopoty?

– Wszystko gra. – Wstała i chwyciła za reklamówkę. – Odezwę się do ciebie, gdy znajdę czas.

Czując dławienie tłumionych łez, odwróciła się skierowała w stronę bloku.

– To przez Pola?

Zatrzymała się i zamrugała kilka razy. Sam dźwięk tego nazwiska sprawił, że przez jej serce przeszło ostrze bólu. Odwróciła się powoli.

– Nie jestem z Polem – oznajmiła głosem wypranym z emocji, co było skrajnie sprzeczne z tym, co wyrabiało się w jej wnętrzu. – Naprawdę nie mam czasu. Proszę, nie naciskaj – dodała, gdy przyjaciółka już otwierała usta, by coś powiedzieć.

Tym razem już nie obejrzała się za siebie. Wpisała kod na niedużej klawiaturze i weszła na klatkę. Skierowała się na górę.

Krok, drugi, trzeci.

Jej ciało popadło w automatyzm. Myśli domagały się uwagi, jednak tak jak i poprzednie, zepchnęła je w kąt.

Stanęła przed mieszkaniem, nie mając odwagi, by spojrzeć do tyłu. Bała się tego, co mogłoby się stać, gdyby nagle go zobaczyła. W jednej sekundzie mogłaby zaprzepaścić wszelkie postanowienia. Nie widziała go od tej pamiętnej rozmowy, od wyrzucenia go za drzwi. Tak było lepiej. Potrzebowała samotności. Zasługiwała na samotność. I nie umiała jednoznacznie stwierdzić, czy bardziej była rozczarowana sobą czy nim. Była zła. Teraz już tak. Straciła to wszystko, czym się rzekomo zachwycał. Teraz więc już nawet nie było ważne czy coś do niej czuł czy nie. Teraz już nie było niczego, co cenił. Teraz nie było już tamtej niej. Był tylko morderca.

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz