Filip prowadził samochód Roberta, zerkając co jakiś czas na tylne siedzenie, gdzie siedział on i ona, otulona kocem, z głową opadniętą na jego ramię. Był zaskoczony, że Pol pozwolił mu prowadzić, biorąc pod uwagę jaki zdawał się być przywiązany do tego auta, ale i sytuacja była wyjątkowa. On musiał być teraz przy niej.
Robert gładził ją po włosach, przymykając raz po raz oczy i lądując ustami na czubku jej głowy. Coś ściskało go za gardło i powodowało pieczenie pod powiekami, gdy patrzył na to, co tamten sukinsyn jej zrobił. Rozcięta warga, krwiak na policzku i podbite oko. I ta rana na piersi... Miał tylko nadzieję, że nie doszło do tego, co sam przerwał ponad dwa tygodnie temu. To by ją zniszczyło...a jemu rozerwałoby serce na strzępy, a wyrzuty sumienia, które i tak pęczniały w nim w zastraszającym tempie całkiem by go zalały topiąc raz po raz na nowo.
Drgnął, gdy się poruszyła. W pierwszym odruchu, chciała się cofnąć i odepchnąć go resztkami sił.
– Nie szarp się, już po wszystkim. Jestem – dodał niemal szeptem.
A potem uniosła głowę, a on zobaczył jej piwne oczy teraz przepełnione łzami.
– Robert – wyszeptała tak słabo, że zdjął go strach. Bał się jej dotknąć, bał się otrzeć te łzy, by nie sprawić jej bólu choćby najdelikatniejszym muśnięciem.
– Zgwałcił cię? – zapytał zmienionym z emocji głosem.
Pokręciła głową, a on odetchnął.
– Już po wszystkim – powiedział, a potem drgnął, gdy jej drobna dłoń ujęła tę jego i lekko się na niej zacisnęła. Odwzajemnił ten uścisk, czym wywołał blady uśmiech na jej twarzy. – Za godzinę będziemy we Wrocławiu. Kępiński, nie bój się używać gazu, do ciężkiej cholery!
Był tu, on naprawdę tu był. Przymknęła powieki, czując jak znów odpływa w niebyt, ale ostatkiem sił rozwarła je.
– Robert... Karski nie żyje. Aleks teraz rządzi... on cię zabije...
Mężczyzna uniósł brew.
– On ci tak powiedział?
Pokiwała głową, zamykając powieki na coraz dłuższą chwilę.
– To on wszystko ukartował...
– Chciał cię nastraszyć, przecież to bzdury. Karski nigdy nie oddałby mu organizacji.
Ale ona już ponownie spała.
W samochodzie zapadła cisza, żaden z nich dwóch nie wiedział jak ma się odnieść do tej informacji.
– To by wyjaśniało dlaczego nie mogłeś go znaleźć.
– Pierdolenie – rzucił ostro, ale bez większego przekonania. – Zjedź na pobocze.
– Po co?
– Bo prowadzisz jak elka z przewrażliwionym instruktorem. Wysiadaj! – syknął.
Robert zdecydowanie nie jechał już ani ostrożnie, ani przepisowo. Ciągle nie wiedział co tamten jej zrobił i musiał natychmiast zobaczyć ją lekarz. A jedynym szpitalem do którego mogła trafić w tej części kraju był ten we Wrocławiu.
– Ale słuchaj, to wszystko łączy. Skoro on teraz dowodził i Karski mu wszystko zostawił, to on rozdzielał zlecenia. Pisał z jego numeru, bo najwyraźniej nie chciał jeszcze tego ujawniać. I to on wezwał Gosię, nie Karski.
Robert nie odpowiedział, pogrążył się we własnych analizach. To miało bardzo duży sens, ale... dlaczego on? I to po tej akcji z Adrianem? Tak wiele się nie łączyło. Co takiego zrobił Aleks, że zasłużył sobie na przejęcie największej chluby Karskiego? I w takim razie czyje było to życie, za które się mścił? Czyżby w którymś momencie miał zlecenie na kogoś z jego rodziny? Może dawną miłość?
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...