14. Zwierzenia i sceny zazdrości.

299 40 81
                                    


Małgorzata Ceglarek nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła aż takie zdenerwowanie. Choć czy było jeszcze czym? W końcu pewnie już klamka zapadła, miała się spakować. O czym innym to mogło świadczyć jak nie o zwolnieniu.

– Robert? – Usłyszała jak Adrian odezwał się do słuchawki. – Przyjedź na Muchobór... tak na stoisko. To pilne, więc się pospiesz.

Robert? Robert Pol? Nie mógł jej sam zwolnić? Potrzebny był świadek w postaci tego gbura? Już sobie wyobrażała jego satysfakcję. Złośliwy uśmieszek i kilka ciętych, ostrych uwag. A okazja była wręcz doskonała.

– Gosia, obsłuż jeszcze, proszę, tę klientkę.

Zerknęła na szefa. Stał do niej tyłem i układał koszyki. Westchnęła cicho i przeniosła wzrok na stojącą przy stole starszą panią. Oto jej ostatnia klientka. Zmusiła się do uśmiechu i zapytała co podać.

A zdążyła się już zaaklimatyzować. Rozpoznawała klientów, a oni w większości rozpoznawali ją. Z niektórymi ucinała już sobie krótkie pogawędki podczas zakupów. Nawet do Pola zaczynała się już przyzwyczajać. Właściwie mogła stwierdzić, że nie był aż taki zły. Dało się z nim wytrzymać przy odpowiednim podejściu.

– Dwanaście pięćdziesiąt trzy.

Staruszka zapłaciła, odebrała zakupy i odeszła wolnym krokiem. W tym samym momencie do stoiska zbliżył się niebieski bus.

– Poczekaj na mnie w moim samochodzie. Zaraz tam przyjdę – odezwał się Adrian.

Gosia zerknęła na niego niepewnie. Nie bardzo rozumiała po co miała iść do tego samochodu. Chyba, że kwestie papierkowe wolał załatwić bardziej kameralnie. Spuściła głowę i ze ściśniętym gardłem ruszyła we wskazanym kierunku. Otworzyła sobie drzwi osobówki i zajęła miejsce na fotelu pasażera. Pozostało jej czekać.

W tym czasie Adrian witał się z Robertem.

– Już się dzisiaj widzieliśmy – zauważył brunet, a w jego głosie można było wyraźnie wyczuć, że nie spodobała mu się ta zmiana planów. – Uracz mnie lepiej tym czymś bardzo pilnym. I wytłumacz, dlaczego Ceglarek odeszła ze stoiska?

– W tym właśnie rzecz. Ja i Gosia musimy porozmawiać. Zostawiam cie tutaj.

Mężczyzna parsknął z niedowierzaniem.

– Stroisz sobie ze mnie żarty? Chcesz ze mnie zrobić emanującą radością ekspedientkę?!

– Robby, to wyjątkowa sytuacja. Za godzinę powinniśmy wrócić.

– Nie nazywaj mnie tak! – warknął, by zaraz burknąć pod nosem: Z tą Ceglarek to wiecznie problemy. Co tym razem?

Adrian w odpowiedzi tylko uśmiechnął się w dość tajemniczy sposób i poklepał Roberta po ramieniu.

– Niedługo wrócimy.

Po tych słowach skierował się do swojego samochodu, do pracownicy, której poziom stresu osiągnął bardzo niebezpieczny poziom. Wzdrygnęła się zauważalnie na dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała na niego. Jak usiadł w fotelu, wsunął kluczyki do stacyjki i odpalił samochód. Jechali gdzieś? Dlaczego?

Włączył radio, a wnętrze samochodu wypełniła skoczna i wesoła melodia. Palce same zaczęły wystukiwać rytm na kierownicy. Wrzucił kierunkowskaz.

– Nie zwolnię cię – odezwał się w końcu spokojnym, lecz ciągle poważnym tonem. Wzrok skupiał na jezdni, nie była więc w stanie nic z niego wyczytać. Jednak już ta deklaracja sprawiła, że odetchnęła z ulgą.

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz