23. Jej nowy, mały świat.

241 29 108
                                    


Weszła do mieszkania z uczuciem całkowitego wewnętrznego chaosu. Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi i powiesiła na haczyku torebkę. Z wnętrza dobiegała skoczna muzyka i fałszowane śpiewanie Karoliny. Zsunęła z nóg buty najciszej jak potrafiła i niemal na palcach skierowała się do swojego pokoju. Chciała uniknąć konfrontacji ze współlokatorką i pytań, które na pewno by się pojawiły. Jeszcze krok, drugi, trzeci. Sięgnęła dłonią za po klamkę.

– Gosia! Jesteś! – Usłyszała za sobą i przeklęła w myślach. Odwróciła się, widząc jej postać z włosami owiniętymi białym ręcznikiem. Dziewczyna chwyciła ją za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. – Musisz mi pomóc, nie mogę się zdecydować.

Gosia uśmiechnęła się blado i pozwoliła posadzić przed laptopem, na którym wyświetlona została strona z jakimiś wzorami i karteczkami.

– To zaproszenia. Sama spójrz ile tu cudeniek. Kompletnie nie wiem, które nadaje się najbardziej.

Dziewczyna dotknęła touchpada i przesunęła stronę nieco w dół, unosząc przy tym brwi.

– To kiedy ten ślub?

– Po Nowym Roku. Piętnastego stycznia. – Ruda ściągnęła z włosów ręcznik i sięgnęła po szczotkę.

– Wszystkie są śliczne. Ale to nie za wcześnie?

Karolina potrząsnęła głową.

– Coś ty. Przecież goście muszą wiedzieć odpowiednio wcześniej. Sebuś nie bawi się w zaproszenia i dekorację, więc mamy od tego kobietkę, która ma wszystko ustalać ze mną. No i wysłała mi toto, a ja kompletnie nie wiem, co wybrać. – Rozłożyła ręce w geście bezradności. Zaraz jednak jakby o czymś sobie przypomniała. – Byłaś z Adim?

Tego się właśnie obawiała. Miała już otworzyć usta, gdy przerwał jej dźwięk dzwonka. Ruda odrzuciła od siebie szczotkę i popędziła do drzwi. Gdy w progu zobaczyła Adriana, od razu oskarżycielsko wycelowała w niego wskazujący palec.

– My to chyba musimy pogadać, kolego.

– Proszę, nie teraz – rzucił tylko i wymijając ją, wszedł do środka. – Jest Gosia?

Ruda, lekko zbulwersowana faktem, że jej własny kuzyn ją zlekceważył, kiwnęła głową w stronę swojego pokoju, gdzie przy wejściu stała już przyczyna całego zamieszania.

– Jestem – odezwała się, wychodząc na korytarz.

– Chodź ze mną na dół, porozmawiamy.

– Teraz?

– Tak, teraz. Proszę.

Skinęła głową, założyła buty i pozwoliła poprowadzić na dół, a potem do jego samochodu. Oparł się o kierownicę i westchnął ciężko.

– Karola na pewno by podsłuchiwała, dlatego wyciągnąłem cię na zewnątrz. Dlaczego uciekłaś?

Dłonią miętoliła materiał sukienki. Na własne życzenie wpakowała się w taką sytuację.

– Nie byłeś zbyt rozmowny.

– Nie dałaś mi zbyt dużej możliwości. Uciekłaś.

Spojrzała na niego z politowaniem.

– Dobrze – skapitulował. – Masz rację. To chyba nie tak powinno być – dodał po chwili, uśmiechając się niepewnie.

– To wszystko za szybko...

– Za szybko... – zgodził się z cieniem jakby... żalu. – Chodź.

– Co, gdzie?

Wyszedł z samochodu. Okrążył go i otworzył jej drzwi. Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ujęła bez zastanawiania się. Zamknął pojazd i poprowadził ją na drugą stronę ulicy w miejsce, gdzie sama lubiła spacerować. Okolica przypominała nieco las, można było zapomnieć, że ciągle jest się w centrum ruchliwego miasta. Wolno kroczyli nierównym chodnikiem, który zaczynał całkiem zanikać na rzecz ziemi i udeptanej trawy. Słońce zdążyło wzejść już wysoko, powietrze było ciężkie i suche.

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz