Weszła do mieszkania z uczuciem całkowitego wewnętrznego chaosu. Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi i powiesiła na haczyku torebkę. Z wnętrza dobiegała skoczna muzyka i fałszowane śpiewanie Karoliny. Zsunęła z nóg buty najciszej jak potrafiła i niemal na palcach skierowała się do swojego pokoju. Chciała uniknąć konfrontacji ze współlokatorką i pytań, które na pewno by się pojawiły. Jeszcze krok, drugi, trzeci. Sięgnęła dłonią za po klamkę.
– Gosia! Jesteś! – Usłyszała za sobą i przeklęła w myślach. Odwróciła się, widząc jej postać z włosami owiniętymi białym ręcznikiem. Dziewczyna chwyciła ją za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. – Musisz mi pomóc, nie mogę się zdecydować.
Gosia uśmiechnęła się blado i pozwoliła posadzić przed laptopem, na którym wyświetlona została strona z jakimiś wzorami i karteczkami.
– To zaproszenia. Sama spójrz ile tu cudeniek. Kompletnie nie wiem, które nadaje się najbardziej.
Dziewczyna dotknęła touchpada i przesunęła stronę nieco w dół, unosząc przy tym brwi.
– To kiedy ten ślub?
– Po Nowym Roku. Piętnastego stycznia. – Ruda ściągnęła z włosów ręcznik i sięgnęła po szczotkę.
– Wszystkie są śliczne. Ale to nie za wcześnie?
Karolina potrząsnęła głową.
– Coś ty. Przecież goście muszą wiedzieć odpowiednio wcześniej. Sebuś nie bawi się w zaproszenia i dekorację, więc mamy od tego kobietkę, która ma wszystko ustalać ze mną. No i wysłała mi toto, a ja kompletnie nie wiem, co wybrać. – Rozłożyła ręce w geście bezradności. Zaraz jednak jakby o czymś sobie przypomniała. – Byłaś z Adim?
Tego się właśnie obawiała. Miała już otworzyć usta, gdy przerwał jej dźwięk dzwonka. Ruda odrzuciła od siebie szczotkę i popędziła do drzwi. Gdy w progu zobaczyła Adriana, od razu oskarżycielsko wycelowała w niego wskazujący palec.
– My to chyba musimy pogadać, kolego.
– Proszę, nie teraz – rzucił tylko i wymijając ją, wszedł do środka. – Jest Gosia?
Ruda, lekko zbulwersowana faktem, że jej własny kuzyn ją zlekceważył, kiwnęła głową w stronę swojego pokoju, gdzie przy wejściu stała już przyczyna całego zamieszania.
– Jestem – odezwała się, wychodząc na korytarz.
– Chodź ze mną na dół, porozmawiamy.
– Teraz?
– Tak, teraz. Proszę.
Skinęła głową, założyła buty i pozwoliła poprowadzić na dół, a potem do jego samochodu. Oparł się o kierownicę i westchnął ciężko.
– Karola na pewno by podsłuchiwała, dlatego wyciągnąłem cię na zewnątrz. Dlaczego uciekłaś?
Dłonią miętoliła materiał sukienki. Na własne życzenie wpakowała się w taką sytuację.
– Nie byłeś zbyt rozmowny.
– Nie dałaś mi zbyt dużej możliwości. Uciekłaś.
Spojrzała na niego z politowaniem.
– Dobrze – skapitulował. – Masz rację. To chyba nie tak powinno być – dodał po chwili, uśmiechając się niepewnie.
– To wszystko za szybko...
– Za szybko... – zgodził się z cieniem jakby... żalu. – Chodź.
– Co, gdzie?
Wyszedł z samochodu. Okrążył go i otworzył jej drzwi. Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ujęła bez zastanawiania się. Zamknął pojazd i poprowadził ją na drugą stronę ulicy w miejsce, gdzie sama lubiła spacerować. Okolica przypominała nieco las, można było zapomnieć, że ciągle jest się w centrum ruchliwego miasta. Wolno kroczyli nierównym chodnikiem, który zaczynał całkiem zanikać na rzecz ziemi i udeptanej trawy. Słońce zdążyło wzejść już wysoko, powietrze było ciężkie i suche.
CZYTASZ
Światłocień
RomanceStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...