Media: Nightwish - Nemo
Znów była w pracy. I znów tylko ciałem. Godzinę temu dostała wiadomość od Pola, że ten chce ją widzieć u siebie wieczorem. Tak jakby zgodziła się na ten jego chory plan. Nie zamierzała brać udziału w mordowaniu ludzi. Czy osoba nie reagująca nie jest współwinną? A przecież nie dość, że nie będzie reagować, to jeszcze stanie się częścią tej bandy morderców.
Nie.
A do tego Karolina, która w pewnym stopniu się chyba obraziła. Gdy dziś przypomniała sobie o wczorajszych tłumaczeniach, miała ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież skojarzenia nasuwały się same. Jeszcze teraz brakuje tylko, żeby Adrian się dowiedział o jej teorii.
Miała już dość. Była zmęczona tym, że wszyscy dookoła czegoś od niej wymagali. Pol nalegał, by wstąpiła do organizacji, co było dla niej nie do przyjęcia. Adrian nie dawał spokoju z przeprowadzą, a teraz jako wisienka na torcie wyskoczyła afera z rzekomym romansem. Owszem, Pol był przystojny, miał coś co do niego przyciągało, ale ciągle był od niej dużo starszy i... nie potrafiła o nim myśleć w takich kategoriach. Zwłaszcza teraz.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Poddenerwowany głos szefowej przywołał ją do porządku.
Odwróciła głowę i spojrzała na nią. Miała nie więcej niż czterdzieści lat, jasne, farbowane włosy, który zawsze wiązała luźno przy szyi.
– Przepraszam, zamyśliłam się.
Pokręciła głową i westchnęła.
– Liczę na to, że po wolnym wrócisz do formy i zaczniesz się bardziej przykładać do pracy.
– Wolnym?
– Właśnie ci mówiłam, że jutro nie otwieram sklepu, więc masz wolne aż do poniedziałku.
Skarciła się w duchu, że pozwoliła myślom owładnąć nią przy właścicielce, która i tak była najbardziej tolerancyjnym człowiekiem, jakiego znała.
– W porządku, dziękuję.
– Mam coś do załatwienia. Możesz już iść, jest siedemnasta.
Zgarnęła z zaplecza kurtkę i torebkę. Pożegnała się krótko i wyszła ze sklepu. Jej przystanek był niedaleko, ale nie miała ochoty wracać ani do domu, ani widzieć się z Polem. Najchętniej rozpłynęłaby się na te kilka dni. Tak, żeby wszyscy dali jej spokój. Choć na moment.
I nagle do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Wprawdzie szalony i skrajnie nieodpowiedzialny, ale stery w jej życiu przejęła desperacja zabarwiona wyraźną nutą depresji. A to poskutkowało tym, że bez wahania zaczęła wcielać go w życie.
***
Robert Pol siedział w swoim ulubionym fotelu i przeskakiwał z kanału na kanał. Z każdym kolejnym wciskał przycisk coraz mocniej. W końcu wyłączył telewizor i z trzaskiem rzucił pilot na stół, który posunął prawie po przeciwległą krawędź. Gdzie ona się, do cholery, podziewała? Było już grubo po dziewiętnastej, a jej ciągle nie było. Sięgnął po telefon. Wybrał jej numer. Jeden sygnał, drugi, piąty.
Abonent jest w tym momencie nieosiągalny.
Jakiś żart.
Wstał i zaczął nerwowo spacerować po mieszkaniu. Już on jej zrobi wykład na temat funkcjonalności i sposobu używania telefonów komórkowych.
Okrążył fotel dookoła. Znów usiadł. Włączył telewizor i wbił tępo wzrok w migające obrazy. Nieudolnie starał się uspokoić.
Trzy godziny później, klnąc niemiłosiernie pod nosem wyszedł ze swojego mieszkania i stanął przed tym naprzeciwko. Nacisnął na dzwonek i odczekał ciągnącą się w nieskończoność chwilę ciszy. Zaraz po niej zobaczył w drzwiach rudą czuprynę tej rudej małpy.
CZYTASZ
Światłocień
RomansaStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...