22. Duchowi memu dała w pysk i poszła.

261 31 112
                                    


O siódmej trzydzieści obudził ją dźwięk budzika. W najmniejszym nawet stopniu nie chciało jej się wstawać. Ale musiała. Musiała z nim porozmawiać i wyprostować tę pokręconą sytuację. Nie mówiąc już o tym, że zakopanie się ponowne w kołdrze i tak niewiele by jej dało, bo poznała już Adriana na tyle, by wiedzieć, że po prostu przyjechałby do niej.

Słońce już dawno wstało i przedzierało się nachalnie do jej niedużego pokoju. Z ociąganiem podreptała do łazienki, by się ubrać, umyć i lekko chociaż umalować. Nie zależało jej, by zrobić na nim wrażenia. W końcu najprawdopodobniej dzisiejsze śniadanie skończy się odkręceniem najbardziej dziwnego związku w jej życiu.

Nalewała sobie wody do szklanki, gdy przyszedł jej SMS.

Jestem pod drzwiami, nie chcę dzwonić.

Uśmiechnęła się pod nosem. To byłoby nawet urocze, gdyby... nie tak. Dlaczego Adrian nie podszedł do tego inaczej? Choć sama się zgodziła, byli siebie warci w tej kwestii.

Wsunęła na nogi czarne balerinki, zgarnęła z szafki klucze i otworzyła drzwi, za którymi stał już uśmiechnięty blondyn. Pocałował ją w policzek.

– Ślicznie wyglądasz.

Nie zamierzałam – pomyślała.

– Dziękuję – odpowiedziała jednak i zamknęła za sobą mieszkanie.

Przepuścił ją przodem, a ich kroki poniosły się echem po całej klatce. Piętro niżej minęli staruszkę, która jak zawsze stała przy parapecie i z zamyśloną winą wyglądała przez okno.

Na zewnątrz ze względu na wczesną porę czuć było jeszcze lekki chłód. Ona oczywiście o tym zapomniała i teraz otulała dłońmi pokryte gęsią skórką gołe ręce. Samochód Adriana stał na szczęście niedaleko. Otworzył jej drzwi i sam siadł z drugiej strony. Włączył radio.

Dziewczyna nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nagle zaczęła stresować się tym, co chciała powiedzieć. To naprawdę najkrótszy związek o jakim słyszała. Po co w ogóle się godziła? Co ją podkusiło? Przecież nic zaawansowanego do niego nie czuła! Chyba naprawdę zaczynała być zdesperowana. Jak stara panna ze stadem kotów. W wieku lat dziewiętnastu...

Spojrzała przez okno na mijane budynki. Na ludzi przechodzących chodnikiem. Gdzieś w oddali można było usłyszeć karetkę. Na ścieżce rowerowej jakaś starsza kobieta wykłócała się z rowerzystą. Obok nich przejechała śmieciarka.

Gdy samochód się zatrzymał Gosia rozejrzała się po okolicy. Rynek to to nie był. Nieco zdekoncentrowana spojrzała na Adriana, który już od dłuższej chwili przyglądał jej się z poważną miną.

– Nowy Dwór? – zapytała, wolnym ruchem odpinając ps.

– Coś cię trapi – stwierdził, dotykając jej dłoni swoimi chłodnymi palcami.

Gosia w odpowiedzi westchnęła tylko i zacisnęła usta w wąską linię.

– Gosiu... – zaczął miękko. – Widzę, że coś jest nie tak, więc pomyślałem, że może zjemy śniadanie u mnie. Porozmawiamy przy tym, a potem ruszymy na miasto. Co ty na to?

Skinęła głową. Faktycznie wolała zrywać z facetem w kameralnym otoczeniu.

Adrian odpiął swój pas, zgarnął ze schowka portfel, a z półki telefon. Wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył jej drzwi. Wciąż nieco onieśmielały ją jego maniery. Nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Może też i dlatego się zgodziła...

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz