47. Moje życie i mój plan.

222 30 117
                                    


Gosia przez chwilę stała nieruchomo przed drzwiami prowadzącymi do jej mieszkania. Palce jej dłoni machinalnie powędrowały do nieco nabrzmiałych warg i musnęły je lekko. Przymknęła oczy i oparła czoło o chłodną futrynę. Uśmiechnęła się do siebie. Lekko, zaledwie odrobinę, rozumiejąc w jednej chwili wszystko. Te sny, tę ciężkość w ciele i lekkość w umyśle. Te myśli tę bliżej niezidentyfikowaną tęsknotę za czymś... za kimś.

– Gosia...

Drgnęła, słysząc zdziwiony głos Adriana i dopiero teraz zauważyła, że drzwi były otwarte, a blondyn stał w progu i przyglądał się jej z troską.

Uśmiechnęła się szerzej, jakby to było jedyne, na co ją teraz było stać i weszła do środka. Ta jej lekkość i zadowolenie były wręcz absurdalne, ale nie dbała o to. Czuła się pijana, choć nie wypiła nawet kieliszka wina. Pijana nim. Jego ciałem, jego ustami, jego dłońmi.

Niedosytem.

– Otworzyliście już wino? – zapytała, wchodząc do swojego pokoju.

Sebastian i Karolina siedzieli na kanapie, karmiąc się nawzajem tortem, co sprawiało im niesamowitą radość. Ruda momentalnie skierowała na nią wzrok.

– Chcesz się upić jak nasz uroczy sąsiad?

– Przecież mamy okazję, prawda?

Podeszła do stolika i rozlała do kieliszków otworzone już przez kogoś wino. Dwa z nich podała siedzącej przed nią parze, jeden przysunęła sobie do ust, na których ciągle czuła ciężar jego warg.

Czuła się jak kompletna idiotka przez tę radość, która ją wypełniała, a która przez wzgląd na to wszystko co się wokół niej działo była absolutnie nie na miejscu. Ale w tym momencie miała to gdzieś. Tego wieczora chciała się w tym zatracić, bo wiedziała, że już niedługo czekają ją trudne przeprawy i bynajmniej nie miała na myśli organizacji.

Zerknęła w swój komputer i wybrała skoczną piosenkę. Podeszła do Adriana, który właśnie wszedł do pokoju i chwyciła go za rękę. Chłopak chwycił ją w pasie jedną ręką i przysunął do siebie.

– Wszystko w porządku? – wyszeptał jej do ucha, a zaraz potem obrócił wokół własnej osi.

Kiwnęła głową z aż nazbyt dużym przekonaniem i dała się porwać muzyce. Kątem oka dostrzegła, że Sebastian podniósł się z kanapy i zaczął nakłaniać Karolinę do tańca. Było w porządku.

***

W ogóle nie było w porządku. Powoli następująca świadomość sprawiała jej ból. Nie miała odwagi otworzyć oczu. I bez tego bolała ją niemal każda cząstka ciała. Jej żołądek zdawał się żyć własnym życiem.

Czy nie za często ostatnio się upijała?

Nagle gwałtownie otworzyła oczy i zerwała się z łóżka. Chwiejnym nieco biegiem, omal nie zderzając się z drzwiami i nie przewracając na korytarzu dopadła do łazienki. Klękła przy muszli klozetowej i otworzyła klapę.

– Chcę umrzeć – jęknęła, gdy mimo kaszlu nic nie wydobyło się z jej ust.

– Masz pusty żołądek. – Usłyszała i niemal podskoczyła.

– Sebastian i Karolina?

– Śpią u niego. Wyszli zanim zaczęłaś rzygać – wyjaśnił Adrian. W jego głosie jednak przebijało się coś dziwnego.

– Rzygać?

Dźwignęła się, by wstać z podłogi, ale od razu zakręciło jej się w głowie. Przed upadkiem ochroniło ją ramię chłopaka, który pomógł jej dostać się do łóżka.

ŚwiatłocieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz