Dziewczyna patrzyła zaskoczona na mały kieliszek wódki stojący przed nią na kwadratowym blacie niedużego stolika. Nie była abstynentką, ale ostatnim, czego by się spodziewała, to pić z nim, w hotelu, pod czujną ochronę czerni jego spojrzenia.
– Nie gap się jak ciele na malowane wrota, tylko wypij.
Przeniosła wolno wzrok z kieliszka na niego.
– Czemu to ma służyć? – zapytała.
Wywrócił oczami.
– Jako ten dobry gwałciciel, chcę cię najpierw znieczulić – odpowiedział nie bez złośliwości.
Spuściła wzrok, czując jak na jej policzki wypełza gorący szkarłat. Robert w tym czasie unosi swój kieliszek.
– Podnieś i wypij – powiedział, przysuwając w jej stronę litrowy sok pomarańczowy. – Jest twój, ja nie popijam.
Chwyciła kieliszek w dwa palce i przyglądała mu się przez chwilę z zawahaniem. Aż jednym, szybkim ruchem nie zetknęła jego chłodnej krawędzi ze swoimi ustami. Ciepło rozlało się po jej wnętrzu, zostawiając na ustach ostry posmak. Nie skrzywiła się jednak. Wskazującym palcem przesunęła sok na środek stołu.
– Ja też nie.
Spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem. Zaraz jednak powrócił do swojego nieprzeniknionego wyrazu twarzy. Uzupełnił kieliszki.
– Jeszcze jeden.
Tym razem już się nie wahała. Wpiła od razu, obserwując go przy tym i czując jadł dławiąca rozpacz nieco rozluźniała swój uścisk.
Robert oparł łokcie na blacie stołu i skupił na niej swój uważny wzrok.
– Czego tu szukałaś? – zapytał poważnie.
Wzruszyła ramionami.
– Niczego. Potrzebowałam przerwy.
– Przerwy?
– Tak, przerwy. Jakby pan nie zauważył, życie trochę mi się skomplikowało. Każdy czegoś ode mnie wymaga, a nikt nie pomyśli jak ja się z tym czuję. – Odepchnęła się od krawędzi stołu, by gwałtownie wstać i zacząć nerwowo spacerować po niedużym metrażu.
Robert spokojnym wzrokiem śledził jej, zakrawające o chaotyczność, ruchy.
– Musisz przestać się nad sobą użalać.
– Ja nie...
– Otóż tak. Jesteś w trudnej sytuacji, jednak stawką jest twoje życie, które niewątpliwie stracisz, jeśli się nie uspokoisz.
Tym razem to ona sama nalała sobie wódki do kieliszka. Zazwyczaj miała mocną głowę, jednak gdy piła zbyt szybko... potrafiło równie szybko ją odciąć. Ale tego dnia, w tym pokoju, nie dbała o to.
– Pan chce, żebym zabijała ludzi.
Rozparł się wygodniej na krześle, a na jego twarzy pojawił się drobny półuśmieszek.
– Otóż nie. Chcę, żebyś udawała, że zabijasz ludzi.
Wywróciła oczami i pokręciła głową, w której nieco zaszumiało od tej wcale nie dużej ilości alkoholu. Skąpe porcje jedzenia w ciągu ostatniej doby również robiły swoje.
– Wszystko jedno. Oczekuje pan, że będą jedną z tych popaprańców, zabijających jak... – Umilkła, widząc jego minę. Cień osadził się na dnie jego spojrzenia, odejmując jej mowę.
CZYTASZ
Światłocień
Roman d'amourStoisko z truskawkami krwawo połączyło dwoje tak różnych ludzi. Świeżo upieczoną absolwentkę szkoły średniej, która tkwi w toksycznej relacji z (nie) księciem z bajki. I chwilowego kierowcy busa, dowożącego towar na stoiska. Ona jest dość cicha i d...